Za dobry na grę, czyli jak nie przekonać Allegriego?

2015-10-31 13:58:21; Aktualizacja: 9 lat temu
Za dobry na grę, czyli jak nie przekonać Allegriego? Fot. Transfery.info
Rafał Bajer
Rafał Bajer Źródło: Transfery.info

Jakiś czas temu we Włoszech zrobiło się głośno o pewnym młodym obrońcy, który swoją grą przypominał wielkiego Gaetano Scireę. Z każdym sezonem zdobywał doświadczenie, ale mimo sporych umiejętności nie przebił się do składu.

Urodzony w 1994 roku Daniele Rugani prawdopodobnie nie mógł znaleźć lepszego miejsca na pierwsze kroki z piłką, jak Empoli. W oddalonym o niecałą godzinę jazdy od jego rodzinnej Lukki mieście nie musiał walczyć z wszechobecną presją spoczywającą na drużynie. Wielu widziało w nim przyszłą podporę reprezentacji, dziennikarze doszukiwali się podobieństwa do samego Gaetano Scirei, legendy „Juve” i całej włoskiej piłki. Szanse, by wypłynąć na głębsze wody miał spore, ponieważ „Azzurri” wykształcili takich piłkarzy jak Antonio Di Natale, czy Vincenzo Montella, a swego czasu swoje dwa największe talenty, Sebastiana Giovinco i Claudio Marchisio, powierzył im Juventus. Defensor szybko się rozwijał co przyciągnęło uwagę największych włoskich klubów. Wyścig po jego kartę wygrała „Stara Dama”, która wprowadzała do życia projekt, popularnie nazywany „ItalJuve”.

Był to 2012 rok. Turyński gigant zdecydował się  wypożyczyć piłkarza i bacznie obserwować go na miejscu, gdzie miał reprezentować zespół Primavery „Bianconerich”. Młody Daniele wiedział jak wykorzystać swoją szansę, ponieważ od razu przekonał do siebie sztab szkoleniowy i regularnie występował w młodzieżówce Juventusu. Po sezonie, Giuseppe Marotta i spółka zdecydowali się wykupić połowę karty zawodniczej Ruganiego i pozwolili mu dalej udoskonalać swój talent w barwach „Azzurrich”, których czekał wtedy sezon w Serie B. Daniele, bogaty w doświadczenia zdobyte wśród rówieśników, bez większych problemów wywalczył miejsce w pierwszym składzie Empoli i nie oddał go do końca rozgrywek. W sumie rozegrał 40 spotkań i przyczynił się do awansu swojej drużyny do najwyższej klasy rozgrywkowej. Co ważne, został też okrzyknięty objawieniem sezonu, a niektórzy kibice Juventusu już zacierali ręce na myśl o przyszłej gwieździe. Działacze obu klubów zdecydowali jednak, że lepiej będzie, jeśli zawodnik zostanie jeszcze w Toskanii.

Jak się okazało, mieli rację. Co prawda Empoli długo walczyło o utrzymanie, ale do postawy defensorów nie można było mieć zbyt wielu zastrzeżeń. Sam Rugani jako jedyny wystąpił we wszystkich 38 spotkaniach ligowych w pełnym wymiarze czasowym. 20-latek charakteryzował się niezwykłą dojrzałością na boisku, każde jego zagranie było przemyślane i nie popełniał głupich błędów. Swego rodzaju wisienką na torcie jest fakt, że w poprzednim sezonie Rugani nie został ukarany ani jedną kartką, co jest wynikiem raczej rzadko spotykanym wśród obrońców. To sprawiło, że porównania do Scirei nasiliły się, a renoma młodzieżowego reprezentanta Włoch wzrosła do tego stopnia, że „Juve” postanowiło wykupić brakującą połowę karty już w zimowym okienku transferowym.

Po zakończonym sezonie wszyscy byli zgodni, że zawodnik jest już gotów na grę w wielkim klubie. Przez całe lato do siedziby Juventusu trafiały oferty za defensora, w szczególności od Napoli, którego nowym trenerem został Maurizio Sarri, szkoleniowiec, pod którego opieką talent Ruganiego wystrzelił na dobre, oraz Arsenal. „Bianconeri” pozostawali jednak nieugięci i nie brali pod uwagę nawet sprzedaży za ponad 20 milionów euro. Z jednej strony spełniało się marzenie zawodnika, który w wywiadach przyznawał, że od dziecka kibicuje „Starej Damie”, z drugiej zaś oczywistym było, że będzie mu o wiele trudniej dostać choć trochę czasu na boisku. Rugani pozostawał mimo to spokojny, zakasał rękawy i z piłką przy nodze walczył o to, by zostać zauważonym przez trenera Allegriego. I tutaj niestety piękna historia się zatrzymała.

Od czasu przybycia na Juventus Stadium, jeden z największych włoskich talentów rozegrał jedynie kilka minut wchodząc z ławki w meczu Ligi Mistrzów. Oczywiście, nikt nie powiedział, że będzie łatwo, bądź co bądź, o miejsce w składzie musi rywalizować z jednymi z najlepszych defensorów świata – Andreą Barzaglim, Leonardo Bonuccim oraz Giorgio Chiellinim. Chyba nie ma trenera, który mając do dyspozycji tak doświadczoną i rozumiejącą się trójkę, chciał cokolwiek zmieniać. Spokój „Barzy”, dobre czytanie gry i umiejętność wyprowadzania ataków „Leo” oraz agresja i polot popularnego „Kielona” idealnie się równoważą i przez kilka ostatnich lat siały postrach wśród ofensywnych piłkarzy mających stanąć im naprzeciw. W tym sezonie pojawił się jednak młokos, który swoimi umiejętnościami aż prosi o chociaż jeden mecz szansy w pierwszym składzie. Zwłaszcza teraz, gdy Juventusowi nie idzie zbyt dobrze.

Gdyby to dziennikarze i kibice mogli wpływać na wyjściowy skład, Rugani z pewnością miałby ligowy debiut w biało-czarnej koszulce za sobą. O tym decyduje jednak Allegri, który znany jest ze stopniowego wprowadzania młodych piłkarzy do gry. Czynił tak w Milanie, to samo stara się powtarzać w Turynie, gdzie jak mantrę powtarza przykład Moraty, gdy tylko jest krytykowany o niewłaściwe dysponowanie czasem gry Paulo Dybali, czy właśnie Ruganiego. Hiszpan jednak trafił do „Juve” z Realu Madryt, w którym nie grał zbyt często, z innej ligi, z kompletnie inną charakterystyką, a do tego na jednym z pierwszych treningów w nowym otoczeniu doznał kontuzji, która wykluczyła go z całego okresu przygotowawczego. Z czasem dostawał coraz więcej minut na pokazanie się, aż w końcu wygryzł ze składu rodaka, Fernando Llorente, i stał się nową „dziewiątką” turyńczyków. Czy to samo rozwiązanie były trener Cagliari planuje zastosować w przypadku Ruganiego? Całkiem możliwe, lecz problemem może okazać się pozycja, na której on występuje. Nie od dziś wiadomo, że środkowi obrońcy są w trakcie meczu niemalże nietykalni i rzadko kiedy szkoleniowcy decydują się na ich zmianę preferując zachować ją na wzmocnienia w ofensywie.

Szansa dla Ruganiego niedługo nadejdzie, jeśli nie, kły ostrzy już Napoli, które wciąż jest w stanie wydać na niego około 20 milionów euro. Agent piłkarza, Davide Torchia, otwarcie przyznaje, że mimo jasno określonych planów dyrektorów „Juve” wobec obrońcy, będzie on naciskał na transfer, jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie do grudnia. Wszyscy doskonale wiedzą, że ten chłopak ma to coś, co może go uczynić wielkim piłkarzem. Jedyne czego mu brakuje, to okazji, by przekonać do siebie trenera. Ale kto wie, być może szansa nadejdzie już w sobotnich derbach Turynu. W meczu z Sassuolo czerwoną kartką został ukarany Giorgio Chiellini przez co nie będzie mógł wystąpić w spotkaniu z Torino. Jeśli Allegri zdecyduje się na trójkę w obronie, występ Ruganiego jest bardzo prawdopodobny. Jeżeli „Stara Dama” rozpocznie w ustawieniu z czterema defensorami, wszystko zależy od tego, czy Barzagli zagra w środku czy po prawej stronie. Pozostaje jednak pytanie, czy szkoleniowiec „Bianconerich” zdecyduje się wystawić w derbach zawodnika, któremu nie dawał szans nawet w starciach z teoretycznie słabszymi rywalami, jak na przykład Frosinone?

We Włoszech w ostatnich latach trudno było o młodych perspektywicznych zawodników. Ligą rządzili starzy wyjadacze, jak Luca Toni, czy przeżywający drugą młodość Francesco Totti, ale Rugani jest przykładem na to, że nie całe nowe pokolenie jest z góry spisane na straty. Jego umiejętności stały się paradoksalnie małym minusem, ponieważ jest zbyt dobry by wypuścić go na kolejne wypożyczenie, gdzie będzie mógł regularnie grać, a jednocześnie wciąż czegoś mu brakuje, by realnie rywalizować o pierwszy skład Juventusu.