Zwycięstwo przy akompaniamencie gradu. Jagiellonia stawia pierwszy krok w kierunku utrzymania

2016-04-17 18:02:49; Aktualizacja: 8 lat temu
Zwycięstwo przy akompaniamencie gradu. Jagiellonia stawia pierwszy krok w kierunku utrzymania Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

W Białymstoku najpierw świeciło słońce, później mecz przerwały ulewa i grad, by pewne zwycięstwo Jagiellonii ostatecznie przypieczętowały ciepłe, wiosenne promienie.

Jak można spędzić niedzielne popołudnie? Mieszkańcy stolicy Podlasia w końcu poczuli pierwsze promyki słońca i tłumnie wyszli na podwórko. Właściwie w każdym miejscu, w którym można ciekawie spożytkować wolny czas spotkaliśmy tłumy. Podobne tłumy przyszły na stadion przy ulicy Słonecznej, gdzie Jagiellonia walczyła o utrzymanie w ekstraklasie. Żółto-Czerwoni w wyniku słabej gry w rundzie zasadniczej znaleźli się w grupie spadkowej i w siedmiu pojedynkach musieli stoczyć walkę o życie.

Promocja jak w supermarkecie

Piłkarze Michała Probierza z trenerem białostoczan na czele, chcieli jak najszybciej wymazać z pamięci postawę z rundy zasadniczej. Duma Podlasia w 30 kolejkach odniosła najwięcej przegranych w całej lidze (wspólnie z Górnikiem Łęczna) i straciła najwięcej bramek. Na powyższe statystyki można byłoby spojrzeć z lekkim dystansem (oczywiście jest to wersja dla wyjątkowych optymistów), gdyby nie postawa Jagiellończyków. Bolesne jednostronne wyjazdowe porażki (w tym roku w Warszawie, Gdańsku i Krakowie) oraz brak punktów przy Słonecznej. Białostocka drużyna nie była ciałem bez skazy: regularnie zawodzili defensorzy, a atak dzięki wielkiej nieporadności bił rekordy anty-strzeleckie (sześć meczów z rzędu z maksymalnie jedną strzeloną bramką).

Wszystko to wywołało niepotrzebny konflikt z kibicami, który na szczęście dosyć szybko udało się zażegnać. To nie jest najlepszy czas na nieporozumienia, a tylko jedność wszystkich – od piłkarzy zaczynając, a na kibicach kończąc – może przyczynić się do pozostania w piłkarskiej elicie. Swoje postanowił dorzucić również trener Probierz, który w obronie planował postawić na Dawida Szymonowicza – byłego zawodnika Stomilu Olsztyn.

Dodatkowo zawodnicy przed dzisiejszym pojedynkiem mogli się czuć jak na promocji w supermarkecie. Do Białegostoku przyjechała drużyna, która nigdy nie wygrała w stolicy Podlasia, od 363 minut nie strzeliła gola, a we wszystkich meczach między tymi zespołami nigdy nie wygrali goście. Mało? To właśnie z Łęczną Żółto-Czerwoni odnieśli swoje ostanie zwycięstwo. Nikt przy Słonecznej nie wyobrażał sobie innego rezultatu od wygranej gospodarzy, bo jeśli wygrywać, to kiedy jak nie teraz?  

Grad i gole

Jednak trzy punkty trzeba było wywalczyć na boisku, a każdy kto ogląda w tym sezonie poczynania Jagiellonii wie, że bywa z tym różnie. Białostocką drużynę można porównać do kobiety w ciąży ze względu na sinusoidalne usposobienie, która potrafi zagrać dobre spotkanie bez straty bramki (nawet bez dopuszczenia do celnego strzału w kierunku Bartosza Drągowskiego), aby w kolejnym stracić pięć goli. Jednak w niedzielne popołudnie oglądaliśmy lepsze oblicze Żółto-Czerwonych. Podopieczni Michała Probierza od początku byli głodni gry i chcieli jak najszybciej strzelić bramkę. Nie przeszkadzały im niekorzystne warunki atmosferyczne (nad stadionem w 1. połowie rozpętała się burza) oraz rywale z Łęcznej. Piłkarze Jurija Szatałowa przede wszystkim zawiedli w ataku, gdzie tylko sporadycznie nacierali na bramkę Drągowskiego. Swoją rolę odegrał Damian Jakubik, który poprzednim razem osłabił drużynę po otrzymaniu dwóch żółtych kartek, dziś sfaulował w polu karnym Karola Mackiewicza, a jedenastkę na bramkę zamienił Piotr Tomasik.

Pomimo tego, że po drugim trafieniu strzelonym w doliczonym czasie gry pierwszej połowy nie oglądaliśmy wielkiej piłki, tak jakby grad i ulewny deszcz zgasiły chęć gospodarzy na strzelenie trzeciego gola, białostoczanie dowieźli zwycięstwo do samego końca, a obrona złożona z Gutiego i Szymonowicza skutecznie odparła ataki łęcznian. Jagiellonia wygrywa i jej przewaga nad grupą spadkową wynosi pięć punktów. Teraz czeka ją jeszcze sześć pojedynków, a następny już w środę we Wrocławiu.