DUMANOWSKI: Mediolański upadek Icara, czyli efekt „Nara”
2019-02-21 09:53:35; Aktualizacja: 5 lat temu Fot. Transfery.info
Stało się coś, czego można było się spodziewać. Szambo wybiło i atmosfera w czarno-niebieskiej części Mediolanu do najlepszych nie należy.
Przez kilka ostatnich miesięcy Wanda Icardi, żona i agentka Mauro wymierzała coraz to mocniejsze kuksańce klubowym dyrektorom. W końcu miarka się przebrała i trudno się dziwić. Mało kto, gdy ktoś wyprowadza cios, nadstawia kolejny policzek i pokornie czeka. Nie ma piłkarzy ważniejszych i większych niż klub, o czym po raz kolejny się przekonaliśmy.
- Z Interem jesteśmy bardzo daleko od porozumienia się. Oferta z ich stronie nie istnieje – mówiła otwarcie, nie pudrując sytuacji w grudniu minionego roku Wanda Icardi. Dodała jeszcze: - Inter chciał oddać Mauro do Juventusu.
I bum! Deklaracje te rozpętały we włoskiej prasie prawdziwą burzę. Kolejną, dodajmy, bo na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy agentka klubowego kapitana, bo tak ją trzeba przedstawiać, wielokrotnie uderzała w ekipę ze Stadio Giuseppe Meazza. Niefortunnych zdań padło wiele. Zbyt wiele. Od sugestii o telefonach z innych wielkich klubów, po narzekanie na złe nastawienie kolegów z szatni do jej męża. Najgorsze było jednak publiczne deprecjonowanie piłkarzy Interu. Żona-agentka Mauro otwarcie stwierdziła, że Interowi przydaliby się lepsi zawodnicy, żeby móc mocniej wspierać jej wybranka. Zachowanie totalnie niestosowne, dzielące kolegów z zespołu i wprowadzające podziały w szatni. Zachowanie, które miało miejsce przy cichej aprobacie Icardiego, który nigdy nie zareagował, nie sugerując nawet, że z czymkolwiek wypowiedzianym przez swoją agentkę się nie zgadza.
- Gdyby moja żona opowiadała takie rzeczy, powiedziałbym, żeby przestała, albo wyrzuciłbym ją z domu. To brak respektu dla klubu i dla drużyny – tak skwitował tę sytuację w telewizji „Sky Italia” Alessandro Costacurta. Legendarny stoper Milanu przesadził i został już za to obrzucony błotem we włoskich mediach, ale miał rację, co do tego, że jest to totalny brak szacunku. Owszem, Icardi jest najlepszym piłkarzem Interu. To prawda, że strzelił dla Nerazzurrich ponad 120 bramek i w wieku zaledwie 26 lat już dwa razy zostawał królem strzelców Serie A. Na boisku jest gigantem i dał temu klubowi bardzo wiele. Pozostaje jednak pytanie, co Inter wygrał z Icardim w składzie? Nic. Zupełnie nic. Być może takie stawianie sprawy jest nie do końca sprawiedliwe, bo w piłce jednostka nie zdobywa trofeów, liczy się zespół. Prawdą jest jednak, że w sporcie, jak i w każdej innej dziedzinie życia, nie ma ludzi niezastąpionych Jeśli Icardi chce zarabiać dużo większe pieniądze, jeśli nie podoba mu się w Mediolanie. Niech odejdzie. Nie tacy napastnicy przychodzili i odchodzili już z szatni Interu.
Oczywiste jest, że Mauro powinien zarabiać dużo więcej niż 4,5 miliona euro rocznie. Patrząc na dzisiejsze realia i odnosząc je do klasy sportowej napastnika Interu, są to zarobki śmieszne. Icardi to absolutna światowa czołówka na pozycji numer „9”. Wiadomo, że zasługuje nawet na podwojenie tygodniówki, ale nie może się to odbywać w oparach absurdu, który doprowadził do kolejnego skandalu. Ledwie dwa lata temu kibice Interu przeżywali podobne emocje. Icardi wydał autobiografię (w wieku 24 lat…), w której uderzył w Curva Nord i ultrasów, którzy pojawiają się na Stadio Giuseppe Meazza. Po publikacji pojawiły się gwizdy, nawoływanie do odebrania opaski, ale skończyło się na karze finansowej i usunięciu pewnych fragmentów z książki. Emocje opadły. Po drodze Argentyńczyk pomógł pokochać się na nowo, wbijając choćby trzy gole Milanowi w derbach i wszystko rozeszło się po kościach. Teraz zabrnęło to już za daleko. Nie pomogą nawet płacz i skrucha, jego żony-agentki. Wanda ze łzami w oczach, w programie „Tiki-Taka”, gdzie (na swoje nieszczęście) jest stałym gościem przekonywała, że Inter to ich rodzina. Zapewniała, że nigdy nie przyszłoby im do głowy opuszczać klubu latem. Dodała też, że Mauro po odebraniu mu opaski czuje się, jakby ktoś odrąbał mu nogę.
No to będzie musiał nauczyć się bez tej nogi żyć, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że ta opaska nigdy na jego ramię nie wróci. Kapitan to szczególna osoba w szatni i na boisku. Nie może pełnić tej roli ktoś, kto sprawia, że pozostali zawodnicy w szatni się od niego odwracają. Nie może być kapitanem gość, którego agent najpierw przez kilka miesięcy uderza w klub a potem płacząc w telewizji udaje ofiarę. To po prostu niepoważne. Myśląc o tej sytuacji, przypomniał mi się fragment książki jednego z najwybitniejszych kapitanów naszych czasów i pomnikowej postaci dla Interu, Javiera Zanettiego. Argentyńczyk w taki sposób odpowiedział na pytanie, kim właściwie jest kapitan w drużynie:
- Wydaje się, że najbardziej oczywista jest odpowiedź – liderem. W rzeczywistości, według mnie, te dwie rzeczy nie zawsze idą w parze. Poznałem kapitanów, którzy mieli problem ze sprawieniem, by zespół szedł za nimi w ogień. Potrzeba do tego bardzo rozwiniętych relacji międzyludzkich. Z drugiej strony, spotkałem piłkarzy, którzy przywództwo mieli we krwi i nie potrzebowali, by było to wyeksponowane w postaci opaski na ramieniu. Wystarczy przypomnieć choćby Lothara Matthausa: zawziętość, z jaką podrywał zespół w trudnych momentach, bez opaski, była nieprawdopodobna. Gdy te dwa elementy, zdolność jednoczenia ludzi wokół siebie i wrodzona charyzma, spotkają się, wówczas moim zdaniem możemy mówić o prawdziwym kapitanie – tłumaczy Zanetti.
Opaska kapitana niesie ze sobą ogromną odpowiedzialność, o której nie można zapominać. Nie każdy jest w stanie taką odpowiedzialność unieść. Zdaniem Zanettiego kapitan musi świecić przykładem. Radzić sobie z momentami zmęczenia, z problemami w pracy i w domu. Kapitan nie może zatruwać otoczenia wokół siebie. Icardi jako kapitan Interu jest już skreślony i klub podjął jedyną słuszną decyzję, przekazując opaskę Samirowi Handanoviciowi.
Sytuacja nie jest łatwa. Icardi odmówił wyjazdu do Wiednia na mecz z Rapidem a spotkanie ligowe z Sampdorią przesiedział na trybunach, oficjalnie z powodu kontuzji. Prędzej, czy później Mauro na boisko wróci, choć nie szło mu tam w ostatnim czasie zbyt dobrze. W tym sezonie w Serie A zgromadził zaledwie dziewięć bramek. Ma mniej goli na koncie niż choćby Francesco Caputo, napastnik Empoli. Od siedmiu kolejek Icardi nie potrafi znaleźć drogi do siatki i jest to najdłuższa taka seria odkąd trafił do Mediolanu. Widać jak na dłoni, że zamieszanie wokół nowego kontraktu i dolewanie oliwy do ognia przez Wandę wpłynęły na jego formę.
Bardzo prawdopodobne jest, że najbliższe miesiące będą ostatnimi dla Icardiego w koszulce Interu. Trudno przewidywać inaczej. Prędzej Mauro dokona zmiany barw klubowych, niż zwolni swojego agenta (a powinien).
PIOTR DUMANOWSKI