O transferze Lewandowskiego wbrew wszystkiemu... [OPINIA]
2017-04-26 19:29:03; Aktualizacja: 7 lat temu Fot. Transfery.info
Gdy w połowie grudnia 2016 roku Robert Lewandowski przedłużył swój kontrakt z Bayernem Monachium do czerwca 2021 roku, wydawało się, że dla wszystkich stało się jasne, że Polak najlepsze lata swojej kariery spędzi właśnie w stolicy Bawarii.
Dzisiaj, ci sami, którzy jeszcze przed prolongowaniem umowy przez Lewandowskiego, przekonywali, że Robert marzy o Realu a transfer do Hiszpanii jest bardzo prawdopodobny, wbrew wszystkiemu próbują wcisnąć nam kit, że Bayern sprzeda jedną ze swoich największych gwiazd. Teza ta jest tak absurdalna, że aż trudno uwierzyć, że od kilku dni zasypuje się nas tekstami (nie tylko ze strony informatorów o rzekomej miłości Lewandowskiego do Realu), które mają nas utwierdzić w przekonaniu, że jedyny słusznym krokiem ,,Lewego” jest transfer do stolicy Hiszpanii. Krok ten ma pomóc w realizacji wielkich marzeń kapitana naszej reprezentacji.
W związku ze śmiesznością i oderwaniem od rzeczywistości przedstawianych tez przez „naciągaczy” (tak ignoranckie podejście do tematu świadczyć może tylko o tym, że celem powiązania Lewandowskiego z Realem jest odpowiednia liczba kliknięć czytelników) zdecydowałem się z nimi zmierzyć. Opisywanie oczywistych faktów (mam nadzieję, że przynajmniej dla większości) nie należy do najprzyjemniejszych, jednak skala wciskania ,,Lewego” do Madrytu wbrew wszystkiemu jest ostatnio na tyle duża, że pozostałem bez wyjścia.
Bo Lewandowski marzy o Realu...
Jednym z niespełnionych dotychczas marzeń Roberta Lewandowskiego jest ponoć gra w stolicy Hiszpanii. To jeden z głównych argumentów dziennikarzy nieustannie wierzących w transfer ,,Lewego” do Realu. O ile powtarzanie tego na okrągło przed przedłużeniem umowy miało jakiś sens, tak dzisiaj, gdy wiemy już że Lewandowski po raz drugi (najpierw w 2014 roku zdecydował się na Bayern, teraz przedłużył umowę), odrzucił zaloty Realu, jawi się jako absurd.
Bo Złota Piłka...
Indywidualne nagrody to dla Lewandowskiego sprawa niezwykle ważna. O wyższości Realu Madryt nad Bayernem Monachium w sferze marketingowej i medialnej nie trzeba się rozpisywać, jest to jasne. Z tego względu Robert Lewandowski jako piłkarz Bayernu ma mieć zdecydowanie mniejsze szanse na znalezienie się chociaż w trójce najlepszych piłkarzy świata.
Stawianie takiej tezy wydaje się być niesprawiedliwe nie tylko dla Bayernu (Ribery 2013, Neuer 2014), ale również dla dwóch piłkarskich kosmitów - Cristiano Ronaldo i Leo Messiego, którzy od lat zasłużenie dominują w tym konkursie. Messi i Ronaldo wygrywają regularnie Złotą Piłkę od 2008 roku nie dlatego, że grają w Hiszpanii. Wygrywają, bo są z innej planety, nieosiągalnej dla innych i transfer Lewandowskiego do Realu tego nie zmieni. Sam Lewandowski już dwa lata temu zajął czwarte miejsce, nie grając nawet w finale Ligi Mistrzów. Więc czy aby na pewno Bayern jest pod tym względem „klubem drugiego sortu”? ,,Lewy” wygrywając nawet Ligę Mistrzów i, będąc największą gwiazdą Bayernu, nie stanie się faworytem do triumfu w walce o Złotą Piłkę - żyjemy w czasach Ronaldo i Messiego, a nie rzekomej słabości medialnej Bayernu.
W kwestii indywidualnych wyróżnień warto wspomnieć o statusie Roberta Lewandowskiego w Bundeslidze. Polak od lat regularnie i z doskonałym skutkiem pracuje na status legendy ligi mistrzów świata (!!!). Już dzisiaj Karl-Heinz Rummenigge widzi w ,,Lewym” drugiego Gerda Müllera. A co będzie za kilka lat i kilkadziesiąt bramek więcej.
Bo Liga Mistrzów...
Lata uciekają, a Lewandowski nadal bez zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Już samo stawianie pytania, czy z Bayernem jest w stanie to jeszcze osiągnąć, śmieszy. Legenda reprezentacji Niemiec i Bayernu Monachium Oliver Kahn przy kolejnych niepowodzeniach Pepa Guardioli w Lidze Mistrzów stwierdziła, że ,,zwycięstwa w Lidze Mistrzów nie da się zaplanować, to po prostu niemożliwe. O końcowym triumfie decydują detale”. W podobnym tonie wypowiadał się już w lipcu trener Carlo Ancelotti. Ostatni dwumecz Bayernu z Realem był tej tezy tylko kolejnym potwierdzeniem. Decydującym detalem okazał się sędzia Viktor Kassai, który na nieszczęście Lewandowskiego (m.in. niesłusznie przerywając rajd Polaka w stronę bramki Keylora Navasa przy prowadzeniu Bayernu) był po stronie Realu.
Bayern żyje Ligą Mistrzów i niepowodzenia w ostatnich latach tego nie przekreślają. Nikt w Monachium przed sezonem nigdy nie mówi, że głównym celem jest triumf w Champions League, ale każdy wie, że powtórzenie 2013 roku to podstawowe zadanie. Wszystko inne to mniejsza lub większa porażka.
Według wspomnianych naciągaczy zagrożeniem dla Lewandowskiego w realizacji marzenia związanego z triumfem Ligi Mistrzów okazać się ma zmiana pokoleniowa w Bayernie. Na piłkarską emeryturę odchodzą Philipp Lahm i Xabi Alonso, z kolei tuż przed nią są dwaj skrzydłowi Arjen Robben i Franck Ribery. O ile trudno zastąpić tak wielką postać jak Lahm, tak wydaje się, że następca Xabiego Alonso może dodać dużo świeżości do i tak świetnie obsadzonego środka pola FCB. Rozpisywanie się nad zaletami i siłą kadry Bayernu (która w letnim okienku transferowym na pewno zostanie dodatkowo wzmocniona) już samo w sobie nie ma sensu. Z tego sprawę zdaje sobie każdy trzeźwo oceniający sytuację kibic czy dziennikarz.
Jedno jest pewne: Lewandowski gra w klubie, który zapewnia mu coroczną grę o triumf w Lidze Mistrzów. Transfer do Realu, zgodnie z opiniami Kahna i Ancelottiego, nie zagwarantowałby NICZEGO. Szanse w przypadku obu tych klubów na zwycięstwo w kolejnych edycjach wydają się po prostu bardzo podobne.
Umowa? Jaka umowa?!
Marzenia o Realu i Złotej Piłce czy wróżenie z fusów, kto w kolejnych latach wygra LM, to nic przy ocenie nowego kontraktu Roberta Lewandowskiego z Bayernem Monachium. Naciągacze twierdzą, że nowa umowa ,,Lewego” nie ma większego znaczenia i Bayern w stylu Borussii Dortmund czy Juventusu FC może sprzedać jedną ze swoich największych gwiazd. Kolejny absurd, do którego wyjaśnienia potrzeba zaledwie kilku kliknięć w Google i zapoznania się z polityką transferową Bayernu w ostatnich kilkunastu latach.
Ostatnim kluczowym piłkarzem Bayernu i jedynym w XXI wieku, który opuścił klub wbrew woli władz, był Michael Ballack w 2006 roku. Były kapitan reprezentacji Niemiec dołączył do Chelsea na zasadzie wolnego transferu, a odejście Ballacka z Monachium odbyło się w atmosferze wielu kontrowersji i sporu z Rummenigge i Hoenessem. Czy więc Bayern Monachium zrobiłby dla Roberta Lewandowskiego wyjątek i, mimo zaoferowania mu najlepszej umowy w historii niemieckiej piłki, puściłby go teraz do swojego głównego konkurenta w walce o upragnioną Ligę Mistrzów? Retoryczne pytanie i dziwi tylko ignorancja wielu dziennikarzy, którzy nie potrafią przyjąć do świadomości zdania Uliego Hoenessa. Prezydent klubu wiele lat temu jasno określił politykę transferową Bayernu: ,,Jesteśmy klubem, który kupuje piłkarzy, a nie sprzedaje”. Zdanie, które z każdym rokiem i regularnie rosnącą potęgą finansową Bayernu, tylko zyskuje na znaczeniu.
Lewandowski drugim Payetem? Litości...
Jedynym sposobem na przeciwstawienie się polityce transferowej Bayernu miałoby być według fanów opcji ,,Lewego” w Realu wymuszenie zmiany barw klubowych. Nie wiem, na jakiej podstawie, w jaki sposób kapitan reprezentacji Polski miałby się zbuntować i nie respektować podpisanej przecież niedawno umowy z Bayernem. Czyżby w stylu Dimitri Payeta? Niezwykle odważna i wydaję mi się, że obrażająca Lewandowskiego teza, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę kapitalną postawę ,,Lewego” w swoim ostatnim sezonie w Dortmundzie, którym zdobył sobie w Niemczech i nie tylko ogromny szacunek.
Przy całym zamieszaniu medialnym wokół Lewandowskiego dziwi też bierność Cezarego Kucharskiego, który w ostatnich latach wyspecjalizował się w podgrzewaniu podobnych plotek. Agent Roberta Lewandowskiego na początku kwietnia stwierdził jednak, że ,,jest w stanie sobie wyobrazić Roberta kończącego karierę w Bayernie”. Kucharski, tak chętnie cytowany, gdy nakręcał tematy transferu, z tą swoją opinią gdzieś zniknął. Przypadek?
Najśmieszniejsze w całej dyskusji o przyszłości Lewandowskiego jest jednak fakt, że niemieccy dziennikarze sportowi i sami włodarze klubu, co na ostatniej konferencji prasowej potwierdził Carlo Ancelotti, zastanawiają się, kto może zostać w następnym sezonie tylko i wyłącznie zastępcą i odciążeniem dla Roberta Lewandowskiego. Dziwne, bo zgodnie z wiadomościami z Polski powinni już rozpocząć poszukiwania nowego napastnika do pierwszego składu.
MACIEJ ZAREMBA