Van Dijk? Przepłacenie z przyjemnością
2017-12-29 15:18:54; Aktualizacja: 6 lat temu Fot. Transfery.info
Mało transferów polaryzuje tak bardzo, jak ten Virgila van Dijka do Liverpoolu.
Po potwierdzeniu przeprowadzki z Southampton do Liverpool w mediach społecznościowych można było przeczytać opinie w stylu „Kto to?!”, można też znaleźć wiele porównań typu - ilu zawodników inne kluby kupiły za te same pieniądze (np. tyle co Holender kosztowała cała linia defensywna Tottenhamu czy Bayernu). W końcu komentarze dotyczą transferu opiewającego na nawet blisko 85 milionów euro. Zdecydowanego światowego rekordu na pozycji obrońcy.
Latem wydawało się, że kwoty rzucane na prawo i lewo przez Pepa Guardiolę na obrońców są szalone. Hiszpan nie żałował ani jednego euro. Benjamin Mendy, dotychczasowy rekordzista, John Stones (transfer z 2016 roku) i Kyle Walker kosztowali ponad 50 milionów euro. Wszystkie te transakcje przyćmił jednak chyba najmniej znany z tego grona van Dijk.
Holendrowi wypomina się mecze z Legią Warszawa, gdy wyglądał przeciętnie na tle przecież nie najmocniejszego w kontekście europejskim zespołu. Należy jednak pamiętać, że był to lipiec/sierpień, początek sezonu, forma daleka od optymalnej. W tym samym sezonie Celtic potrafił mieć w lidze szkockiej serie pięciu i sześciu spotkań bez straty gola, a sam van Dijk strzelić cztery bramki i zaliczyć sześć asysty. W dodatku na przebieg meczów z Legią i prezencję samego van Dijka duży wpływ miał Efe Ambrose, jego partner ze środka obrony na Łazienkowskiej, który tuż przed przerwą został słusznie ukarany czerwoną kartką. Statystyki obronne „Celtów” w sezonie 2014/2015 prezentują się lepiej od przyjścia Jasona Denayera.
Jestem generalnie zdania, że stoperów dużo łatwiej oceniać w duetach – w tych „chemia” pojawia się albo po prostu jej brak. „Święci” defensywnie imponowali szczególnie w czasie, gdy zestawienie z tyłu stanowili van Dijk i José Fonte. Portugalczyk opuścił Southampton w poprzednim zimowym oknie, teraz to samo zrobił Holender. Czas na nowe (zupełnie nawiasem, szkoda, że transfer nie zmienia sytuacji Jana Bednarka. Southampton po prostu sprowadzi nowego stopera w miejsce van Dijka). Z tego samego powodu, zgrania z partnerem, podchodziłbym spokojnie do pierwszych meczów van Dijka w Liverpoolu.
Dlaczego 26-latek kosztuje KOSMICZNĄ kwotę? Mamy do czynienia ze zbiegiem kilku okoliczności, które doprowadziły do powstania takiej, a nie innej sumy. Van Dijk ma duże doświadczenie w piłce brytyjskiej, bo do Celticu trafił latem 2013 roku, ale jest wciąż relatywnie młody, czeka go kilka lat gry na wysokim poziomie. Pochodzi z nacji piłkarskiej (można ironizować na temat Holendrów, których zabraknie na mundialu, ale trzeba pamiętać, że ostatnie sezony wieloletniej tradycji nie zmieniły). Najważniejsze jest jednak, że Jürgen Klopp „trochę się zakochał” w van Dijku. Wydaje się, że z wzajemnością, stąd te próby wymuszenia transferu już latem, rzutujące na późniejszą formę Holendra w trwających rozgrywkach. Na koniec pochwalmy Southampton, bo te sobie na ten zarobek solidnie zapracowało, przez lata stając się dostawcą piłkarzy do Liverpoolu, a latem nadludzko opierając się coraz to nowym zakusom „The Reds”. Wartość piłkarza tak pożądanego, o czym wiedzieli rywale Liverpoolu, stąd te ostatnie informacje o ofercie Manchesteru City, musiała rosnąć. W końcu, zimą cena jest też większa, bo rynek ogranicza się do kilku nazwisk – zdecydowanie też trudniej o sprowadzenie następcy. Mało kto jednak się spodziewał, że aż do kwoty 75 milionów funtów (blisko 85 milionów euro).
Jasne, Liverpool przepłacił, ale dokonał tego z ogromną przyjemnością. Można byłoby rozsądnie poczekać do następnego lata, wyszukać odpowiedniego zawodnika i zapłacić zdecydowanie mniej. Ale tak naprawdę po co? Całkowicie rozumiem podejście Liverpoolu, który, chcąc wrócić na szczyt, musi być klubem kupującym, nie sprzedającym. Tym ruchem niejako udowadnia, że pieniądze nie stanowią żadnego problemu. Nakłada to oczywiście dodatkową presję wyniku na Kloppa, który już nie tylko może, ale też musi. Działacze Liverpoolu wywiązali się już aż nadto, zatrzymując latem Coutinho i teraz sprowadzając wymarzonego środkowego obrońcę. Czas na spłatę kredytu zaufania.
Czy van Dijk jest zawodnikiem z najwyższej światowej półki? Nie, ale aspiruje do niej. Jego kariera imponuje jednak płynnością - Groningen, Celtic, Southampton, Liverpool. Nie ma żadnego powodu, by zakładać, że w Liverpoolu mu nie wyjdzie. Konsekwencji mu na pewno nie zabraknie. Ale jednocześnie sam nie rozwiąże wszystkich problemów Liverpoolu, musi być ta zespołowa chemia.