W polskiej piłce widziałem chyba wszystko

2017-05-11 23:34:41; Aktualizacja: 7 lat temu
W polskiej piłce widziałem chyba wszystko Fot. Transfery.info
Redakcja
Redakcja Źródło: Transfery.info

Jest druga połowa meczu Ruch Chorzów – Zagłębie Lubin. Łukasz Surma (rocznik 1977) wygrywa pojedynek biegowy z Filipem Starzyńskim (rocznik 1991), a ja już wiem, że w polskiej piłce widziałem wszystko i chyba nic mnie już nie zaskoczy.

Nie zdziwiło mnie ostatnio bardziej nic innego. Nawet rajd Luki Zarandii z finału Pucharu Polski (kto oglądał ostatnie mecze Arki w lidze, ten widział, że potrafi błysnąć, ale ma problemy z powtarzalnością np. dryblingu) czy też rzut karny wykonany przez Miroslava Radovicia w meczu z Pogonią. Zadziwiło i załamało. Oto 40-latek  wyprzedza na kilku metrach 14 lat młodszego zawodnika. Oczywiście, Starzyński nigdy nie był demonem prędkości, ale czy Surma kiedyś był typem sprintera?

Mam wrażenie, że dopiero Robert Lewandowski pokazał, iż nigdy nie jest zbyt późno na poprawę swoich parametrów. I dopiero wtedy wielu uświadomiło sobie, że nie powinno się szufladkować zawodnika i nie wymagać, aby na przeciętnym poziomie dysponował pewnymi podstawowymi parametrami. Bo to nie jest kwestia genów, ogólnych cech zawodnika, ale mentalności, zdolności do ciężkiej pracy. 

Starzyński niech będzie tutaj tylko przykładem (sam jestem fanem jego talentu i gracji, z jaką porusza się z piłką), a podobnych jemu nie trzeba daleko szukać. Bardzo wielu tzw. młodych, zdolnych zweryfikował wyjazd do zagranicznego klubu, gdzie trzeba było codziennie na treningu pokazywać, że się zasłużyło na miejsce w składzie. Codziennie pracując nad każdym detalem utwierdzać w przekonaniu trenera, że jest się gotowym do gry. Do tego również potrzeba świadomości. Własnych słabości, cech, nad którymi trzeba pracować. Mentalność, o której mowa, jest do nauczenia, czemu dowodzą relacje wielu zawodników wracających z nieudanych wyjazdów czy też opowiadających już po zakończeniu kariery o szoku, jaki towarzyszył transferowi. I to dobry prognostyk na przyszłość, bo świadczy o tym, że nie jest to niewykonalne (aczkolwiek bardzo trudne), ale całe piłkarskie środowisko  czeka jeszcze wiele pracy.
 
Wielu twierdzi, że przykład Karola Linettego, który nie potrzebował legendarnych sześciu miesięcy, aby rywalizować o miejsce w składzie w jednej z najlepszych europejskich lig, pokazuje, że da się też być przygotowanym pod względem motorycznym do rywalizacji na najwyższym poziomie, przechodząc z polskiego klubu. Tutaj mam pewien problem z oceną, bo Linetty w Polsce wyróżniał się motoryką na tle Ekstraklasy (jak i pracowitością), a na razie jest jednym z niewielu przykładów zawodników, którzy niemal „bezboleśnie” zmienili klub i od razu zaczęli grać. Dłużej zastanawiając się, trudno mi w sumie znaleźć inny, niestety.

MATEUSZ JANUSZEWSKI
Autor współprowadzi portal zajmujący się statystykami – www.ekstrastats.pl

Więcej na ten temat: Polska