Filip Majchrowicz dla Transfery.info: To było jakby ziemia pod tobą miała rozerwać się na pół

2024-12-19 10:46:55; Aktualizacja: 2 godziny temu
Filip Majchrowicz dla Transfery.info: To było jakby ziemia pod tobą miała rozerwać się na pół Fot. Górnik Zabrze
Paweł Hanejko
Paweł Hanejko Źródło: Transfery.info

Filip Majchrowicz przebywa obecnie w Vanuatu, gdzie doszło do potężnego trzęsienia ziemi. To sięgało nawet 7,8 w skali Richtera. Teraz bramkarz Górnika Zabrze opowiedział o swojej sytuacji na łamach Transfery.info.

Przez Vanuatu przytoczył się w ostatnich dniach prawdziwy kataklizm. W wyniku trzęsienia ziemi, które sięgało nawet 7,8 w skali Richtera, w większym lub mniejszym stopniu ucierpiała 1/3 populacji tego wyspiarskiego kraju. Kilkanaście osób nie żyje, a wiele innych jest uważanych za zaginione.

Pech chciał, że w tym czasie przebywał tam na wakacjach golkiper Górnika Zabrze Filip Majchrowicz. Polak przeżył niewątpliwie piekło, a o całej sprawie opowiedział na łamach Transfery.info. Okazuje się, że trzęsienie ziemi zaskoczyło go na wycieczce.

- W momencie trzęsienia ziemi byliśmy na wycieczce po dżungli, a pięć minut wcześniej wyszliśmy z wody, bo skakaliśmy ze skał do wodospadu. Gdy to wszystko się zaczęło, wracaliśmy już w stronę naszego samochodu. Na początku nie wiedziałem, co się dzieje, ciężko to opisać - jakby ziemia pod tobą miała się rozerwać na pół. Znajoma próbowała biec z dwuletnim dzieckiem w wózku w miejsce, gdzie byłoby bezpieczniej, bo od trzęsienia zaczęły się łamać drzewa. Byliśmy z tyłu i próbowaliśmy trzymać głowy nisko, jednak z góry zaczęła się toczyć skała, taranowała wszystko na swojej drodze i leciała prosto na nas. W ostatnim momencie udało nam się odskoczyć z jej drogi. Na początku ani my, ani nasz lokalny przewodnik nie zdawaliśmy sobie sprawy ze skali zniszczeń, dopiero gdy wjechaliśmy do miasta i zobaczyliśmy zawalone budynki, popękane na pół drogi i potłuczone wszędzie szkło doszło do nas, jak ogromna jest skala zniszczeń. Nasz kierowca od razu po wjechaniu do miasta zaczął dzwonić po rodzinie i po rozmowie z nimi zawiózł nas do hotelu.

- Tam trwała ewakuacja. Siedzieliśmy parę godzin przed hotelem, czekając aż sprawdzą czy jest tam bezpiecznie i posprzątają gruz oraz szkło. Do tej pory pojawiają się wstrząsy wtórne o sile nawet 5.5 w skali Richtera. To i tak jest niczym w porównaniu do głównego wstrząsu który miał 7.4/7.8 w skali Richtera. Dwa dni z rzędu o godzinie piątej rano budził nas taki wstrząs wtórny, który powodował, że musieliśmy wybiegać z naszych mieszkań. Przez ponad dobę w hotelu panowała dezinformacja i brak wody w łazienkach, prądu, a na początku też jedzenia.

Jak obecnie wygląda sytuacja na Vanuatu?

- Nie ma tu zasięgu, nie da się do nikogo zadzwonić, cała wyspa nie miała prądu, lub dalej nie ma - tylko ci, którzy mają generator, ale z tym też był problem. W pewnym momencie zabrakło paliwa na stacjach, a kolejki paraliżowały drogi.

- Na ten moment mamy stałe WiFi w lobby i wodę bieżącą, jednak mamy problem z opuszczeniem wyspy. Panuje duża dezinformacja, polski konsul w Sydney pomaga jak może. Jesteśmy w stałym kontakcie, ale niewiele może bez współpracy strony australijskiej, która nie współpracuje z państwami Unii Europejskiej. Na jutro ustawili spotkanie na Fidżi pomiędzy Australią a Unią Europejską w sprawie zabrania nas stąd samolotami australijskimi.

- Pierwsi obywatele Australii wczoraj zostali przetransportowani do swojego kraju, jednak na temat nas i innych Europejczyków nic nie jest pewne. Cały czas dostajemy sprzeczne informacje, co wprowadza jeszcze większy chaos. Na ten moment nie wiemy, kiedy się stąd wydostaniemy, bo nie wiadomo kiedy wznowią loty komercyjne, jeśli nas nie ewakuują - powiedział.