Wydzwaniałem do trenera ze 30 razy. W końcu wepchnąłem się do zespołu [WYWIAD]

2016-10-30 12:30:35; Aktualizacja: 8 lat temu
Wydzwaniałem do trenera ze 30 razy. W końcu wepchnąłem się do zespołu [WYWIAD] Fot. Transfery.info
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek Źródło: Transfery.info

- Do tej pory mieszkam w okolicy, w której - szczególnie kiedyś - nie było kolorowo. Bonus BGC mógłby mieszkać u nas na dzielni. Ale ja zawsze byłem od tego odcięty. Liczyła się tylko piłka - opowiada w rozmowie z Transfery.info Dawid Kort.

Jeślipo emisji Turbokozaka uznaliście, że z Dawida Korta jest naprawdęsympatyczny gość, to tak, potwierdzamy - nie pomyliliście się. Z21-latkiem porozmawialiśmy sobie o jego dotychczasowej przygodzie zpiłką. Cios butelką w głowę, groźna dzielnica, pusta lodówka,trener, który sprawia, że wszyscy się pocą i poważne plany naprzyszłość. Zapraszamy!

Trzeba przyznać, żezajęty z ciebie człowiek.
Mamy dwa treningi dziennie, wzasadzie zaczynamy o 9, a kończymy koło 16, 17. Do tego dochodządomowe obowiązki, wspaniała dziewczyna, z którą uwielbiam spędzaćczas... Ciężko się umówić.

Uczysz się?
Studiowałem,ale trudno było to pogodzić, gdy przebywałem na wypożyczeniu wBytowie. Zrobiłem sobie rok przerwy, ale bardzo chciałbym toukończyć. Wracając, sporo czasu i uwagi poświęcam młodszemubratu, który również trenuje w Pogoni. Strasznie zależy mi natym, żeby fajnie się rozwijał i miał jak najlepsze warunki.

Ilema lat?
W tym roku kończy 14. Za niedługo wkroczy więc wten decydujący moment i albo szybko trafi do pierwszego zespołu,albo - tak jak ja - będzie przebijał się trochę dłużej.

Jestpotencjał na to pierwsze?
Jak najbardziej. Ale widzisz, jaczekałem na to nieco dłużej, a paradoksalnie miałem łatwiej. Gdyprzechodziłem przez kolejne szczebelki, Pogoń nie ściągałabowiem jeszcze tylu młodych chłopaków z zewnątrz. Teraz„Portowcy” są pod tym względem w czołówce obok Legii, Lechaczy Zagłębia.

Mówisz o nieco dłuższym przebijaniu.Myślisz, że dostałeś szansę zbyt późno?
Nie. Po prostuw kluczowym momencie, gdy Pogoń wracała do Ekstraklasy, złamałemnogę w spotkaniu juniorów. Zamiast walczyć o pierwszy zespół,chodziłem po lekarzach. Ale nie będę mówił o pechu, bo i takszybko udało się wrócić do niezłej formy. Tak naprawdępotrzebowałem jednego okresu przygotowawczego. W tamtym czasie doklubu przyszedł trener Wdowczyk, który zaprosił mnie na treningido pierwszej drużyny. Na początku miało być z doskoku, ale jestemjuż w niej do dzisiaj. Oczywiście z przerwami na wypożyczenia.

Żeby uściślić, co studiowałeś?
Zarządzaniew Wyższej Szkole Bankowej. Już w szkole ciągnęło mnie do takichklimatów. Wiem, że kiedyś może mi się to przydać. Oczywiściepomysłów na przyszłość jest wiele. Bardzo chciałbym być kiedyśtrenerem. Często rozmawiamy na ten temat z Kubą Arakiem. Powolidobieramy już sobie ludzi do naszego sztabu (śmiech). Żartyżartami - wiem, że jesteśmy bliżej początku niż końca naszychprzygód z piłką, ale naprawdę o tym myślimy. Nawet na kadrze sięz nas śmieją. To znaczy śmiali, bo teraz trener trochę nasoszczędza...

...Pewnie boi się, że gowygryziecie.
Właśnie nie wiem o co chodzi (śmiech). Alefaktycznie było tak, że inni spali, a my dyskutowaliśmy o piłce.Robiliśmy nawet analizę Turbokozaka. Mówiłem przed kamerą, żerozpracowywałem Gabora i autentycznie tak było. Z Kubąrozłożyliśmy go na czynniki pierwsze! Jak nie trenerka, tooczywiście właśnie Liga Plus Extra albo Cafe Futbol. Jeśli nieuprzedzi nas ktoś inny (śmiech).

Nie wybiegając jednak wprzyszłość, na razie własną firmę prowadzi moja dziewczyna.Mogę powiedzieć - już w liczbie mnogiej - że jeśli cośpotoczyłoby się nie tak na boisku, czego nie biorę oczywiście poduwagę, nie zaginiemy.

Co to za firma?
Asiaprowadzi z mamą firmę odzieżową. Mają kilka punktów wSzczecinie.


Za niedługo startuje liniaodzieżowa sygnowana twoim nazwiskiem?
Kto by to kupował(śmiech). Asia studiuje też fizjoterapię, jest na ostatnim roku.Chce iść bardziej w tym kierunku.

Czyli masz pod ręką prawdziwegofachowca.
W momencie, gdy uczy się na jakieś zaliczenie ichce coś przetestować, robi to na mnie. Jestem trochę takimkrólikiem doświadczalnym.

Ale krzywdy ci jeszcze niezrobiła?
Nawet jeśli coś by się przytrafiło, niczego bymnie powiedział.



Jakto było za młodu? Byłeś łobuzem?
Do tej pory mieszkam wokolicy, w której - szczególnie kiedyś - nie było kolorowo. BonusBGC mógłby zdecydowanie mieszkać u nas na dzielni (śmiech). Aleja zawsze byłem od tego odcięty. Od małego dzieciaka byłemnastawiony wyłącznie na piłkę. Nie było raczej możliwości,żebym wpadł w złe towarzystwo. Nie ukrywam, kiedyś mocnoobawiałem się niektórych chłopaków, ale teraz jestem z nimiraczej na „cześć”.

Nikt cię nie ruszy.
Dokładnie!

Pamiętasz jeszcze 2001 rok, w którym trafiłeś doPogoni?
Z pierwszej drużyny w Szczecinie do tej poryzostaliśmy tylko z Robertem Obstem. Pamiętam jeszcze, jak jego tata- świetny szkoleniowiec - zawołał mnie do siebie jako pierwszego,właśnie po Robercie. Nie ma co ukrywać, jestem tutaj kupę czasu.Znam wszystkim. Wiem nawet jak ma na imię mąż przemiłej pani zpralni. Przez ten czas mogłem z bliska przyglądać się zmianom,jakie tutaj następowały. Z roku na rok wszystko idzie do przodu. Nomoże oprócz stadionu (śmiech). Oczywiście mam nadzieję, że ladamoment to też się zmieni.

Na jakim polu zaszły największezmiany?
Mamy teraz bardzo dobrą bazę treningową, jedną znajlepszych w kraju. A przecież kiedyś były do dyspozycji trzyboiska, w tym dwa piaszczyste. Do tego zmieniło się podejście,cała filozofia klubu. Przychodzi do niego bardzo dużo młodychzawodników z całej Polski.

Trener Obst - człowieklegenda?
Na pewno. Strasznie dużo mu zawdzięczam. Nie chcęmówić, że gdyby nie on, nie grałbym teraz w piłkę, ale wszystkomogło potoczyć się inaczej. Być może byłbym teraz w zupełnieinnym klubie. Bo kiedyś chciałem odejść z Pogoni. Trenerpowiedział jednak tylko: „No to idź”. I oczywiście zostałem.Świetny fachowiec. Otoczył nas wspaniałą opieką.
ForowałRoberta?
Czasami dało się odczuć, że Robert jest jegosynem. On zwsze wyglądał jednak tak dobrze, że co by się niedziało i jaki trener by nas nie objął, tak czy siak by grał. Zcałą pewnością nie znajduje się teraz w pierwszym zespole, bojego tata był tutaj znakomitym szkoleniowcem.

Podobnowykłócałeś się z trenerem o uderzenia z prostego podbicia.
Czasami to miałem tego dość... Trzeba powiedzieć, że uniego było bardzo mało zajęć taktycznych czy siłowych.Przeważała technika, prawie zawsze pracowaliśmy z piłkami. Ztrenerem było też tak, że wzbudzał dość skrajne emocje. Jednimówili, żeby iść tylko do niego, inni - żeby broń Boże tegonie robić. Ja należałem do tej pierwszej grupy. Jeśli kiedyśbędę już tym trenerem, chciałbym prowadzić zespół w podobnymstylu.

Piłka ma przede wszystkim dawać radość - chybatak można go podsumować?
Dokładnie. Wynik zawsze był nadrugim miejscu, ale... jednocześnie wygrywaliśmy. Być możewłaśnie dlatego, że nie było stresu, spinania się. Oczywiściewszystko ma swoje plusy i minusy. Bo gdy poszedłem do pierwszejdrużyny, liczył się tylko wynik. No i to było małe zderzenie ześcianą.


Masz jakieś anegdotki związanez debiutem w pierwszym zespole? W sumie trochę już minęło. Sezon2012/2013, mecz z Polonią Warszawa.
Gdy wchodziłem namurawę, zapomniałem ochraniaczy (śmiech). Oczywiście sięcofnąłem i je założyłem. W następnym spotkaniu już straszniena to uważałem, ze trzy razy sprawdzałem czy mam je na sobie.Zresztą Bartek Fabiniak, który to widział i reszta chłopakówraczej nie dopuściliby do tego, żebym zapomniał ich po raz drugi.Było sporo śmiechu.

Trener Wdowczyk widział?
Szczerzemówiąc to nie wiem. Chyba nie. Ale wydaje mi się, że nawet gdybyzauważył, sam by się z tego śmiał. Nie byłoby bury.

Namurawę wszedłeś za Ediego. To był dość fajny symbol.
Faktycznie, od samego początku, gdy trafiłem do pierwszegozespołu, Edi bardzo mi pomagał. On ma bardzo bezstresowe podejściedo piłki, tak został wychowany. Być może zobaczył w moichzagraniach coś podobnego, siebie z młodzieńczych lat. Bardzoszybko wziął mnie pod swoje skrzydła.

Ale chyba pomagałteż kilku innym młodym chłopakom?
Tak było. I pewnierównież dlatego teraz jest trenerem w drugim zespole. Ma tam samychmłodych zawodników. To świetne miejsce dla niego.

TrenerWdowczyk. Co o nim powiesz?
Mam przyjaciela w Warszawie itraf chciał, że gdy go odwiedzałem, spotykaliśmy się przypadkiemw stolicy... Cóż, to u niego zadebiutowałem w Ekstraklasie.Strasznie go cenię. Obok trenera Kafarskiego, który postawił namnie w I lidze, w seniorskiej piłce zawdzięczam mu najwięcej.

Jedna cecha, która ci u niego najbardziejodpowiada?
Charyzma. Dziewczyna, z którą właśnie wpadłemna niego w Warszawie powiedziała, że to taki człowiek, z którymrozmawiasz i się pocisz. Czujesz olbrzymi respekt. Nie da się nietraktować go poważnie. Widzisz gościa i wiesz, że to jest to.Mówi do ciebie, a ty za nim idziesz. Wielki autorytet.


Czym przekonałeś do siebiewspomnianego już trenera Kafarskiego? Przypomnijmy - wziął cię nawypożyczenie zarówno do Świnoujścia, jak i Bytowa.
Tutajteż jest fajna historia. W pewnym momencie trener Wdowczykpowiedział mi, że fajnie byłoby, żebym poszedł na wypożyczenie.Po prostu uznał, że mi to pomoże. Z różnych względów niemogłem znaleźć odpowiedniej drużyny. No i w pewnym momenciezacząłem dość intensywnie kontaktować się z trenerem Kafarskim.Przez trzy dni zadzwoniłem do niego ze 30 razy. Na początku chybanie chciał mnie wziąć, ale ciągle wydzwaniałem i... wepchałemsię do Floty. Z czasem przekonałem go, że warto na mnie stawiać.I zaowocowało to później drugim wypożyczeniem.

WŚwinoujściu była wtedy straszna bieda.
Nie wiem, jakbymprzeżył, gdyby Pogoń nie dopłacała mi pieniędzy. Z jednejstrony nauczyłem się życia. Z drugiej, momentami bywało strasznieśmiesznie. Te wyjazdy na spotkania... Zbiórka o godzinie 12. Mijapięć minut, dziesięć, pół godziny, a tu autobusu nie ma, boklubu nie było stać. I nie wiadomo było co robić. Był teżwyjazd, to już za trenera Szukiełowicza, gdy nie mieliśmyopłaconej kolacji. Bardzo często w dniu spotkań tak naprawdę niewiedzieliśmy czy w nich zagramy. O wszystkim dowiadywaliśmy siętylko ze strony internetowej - raz klub był, innym razem już nie...Śmieszne, ale zarazem smutne.

Miałeś za cojeść?
Mieszkałem z Pawłem Lisowskim i autentycznie bywałotak, że mieliśmy pustą lodówkę (śmiech). Ale oczywiście niecodziennie.

Już się boję, co sobie gotowaliście.
Moimpopisowym daniem, gdy mieliśmy jeszcze końcówkę pieniędzy, byłospaghetti. Zwykle na dwa dni (śmiech). „Lisek” też pichcił.Najlepsze jest to, że w tamtym momencie Flota nie odstawała odrywali. Wygrywaliśmy... Będąc przy Świnoujściu nie można te żnie wspomnieć o pamiętnych Rumunach. Totalny farmazon. Teinformacje o sprzedanym spotkaniu w Niemczech... Nikt nie wiedział,o co chodzi.

Jak było z tym meczem zBabelsbergiem?
Naprawdę nic nie wiem. Pamiętam tylko, że doprzerwy wygrywaliśmy 1:0, a dostaliśmy od trenera taki opierdol,jakbyśmy przegrywali 0:5.

I ostatecznie skończyło sięna 2:5. W Bytovii było już pewnie zupełnie inaczej?
WBytowie było super. Najlepszy czas w mojej dotychczasowej przygodziez piłką. Koledzy się śmiali, że gdzie nie kopnąłem, miałemasystę.

Zasługiwałeś na mocne brawa. W sumiezanotowałeś ich 11.

Bardzo fajny czas. Nie musieliśmy sięo nic martwić, właściciele zapewnili nam prawdziwy komfort. Dotego był tam świetny sztab szkoleniowy - z trenerem Kafarskimwspółpracował m.in. Tomasz Świderski. Utrzymujemy zresztą zesobą kontakt. Miałem też o tyle dobrze, że byłem młodzieżowcem.Mogłem się spokojnie rozwijać. Jeśli nie wyszedł mi jeden mecz,miałem taki mały handicap.

Bez tego nie poszłoby ci takświetnie?
To pomogło na samym początku. Myślę, żepóźniej, nawet jeśli nie byłoby tego przepisu, i tak bym grał.

A trzeba zaznaczyć, że pierwszoligowej sylwetki to tyraczej nie masz.
Niedawno Andrzej Rybski po meczuChojniczanki z Wisłą Kraków powiedział, że fajnie było uciec odtej rąbanki w I lidze. Coś w tym jest. To specyficzne rozgrywki.Oczywiście nie chcę, żeby wyszło, że uważam się za nie wiadomokogo i twierdzę, że I liga jest be. Tak nie jest. Trzeba jednakpowiedzieć, że w niektórych meczach rąbanka jest naprawdę ostra.

Pamiętasz jakieś konkretne wejścia rywali?
Tojest normalna kolej rzeczy. Pamiętam coś innego - jak byliśmy wKluczborku i dostałem butelką w łeb.

Ale nieszklaną?
Plastikową, ale była do połowy pełna. Ktośrzucił ją z trybun. Trochę oberwałem.



Zjakimi nadziejami wracałeś do Pogoni?
Wracając zimąmyślałem, że będę grał więcej. Wcześniej oczywiście byłem wpierwszym zespole, ale mało kto na mnie liczył w kontekścieekstraklasowego grania. A na wypożyczeniu udało się zrobićfurorę. Myślałem, że będzie trochę inaczej... Biłem się nawetz myślami, czy nie wrócić do Bytowa, ale ostatecznie zostałem. Tedwie bramki, które zdobyłem wiosną w meczach z Cracovią równam z11 asystami w I lidze.

O co chodzi z tą Cracovią? W tychrozgrywkach też ją pięknie ukłułeś.
Nie ma co ukrywać,leży mi ten zespół. Ale nie ma też co dorabiać ideologii. Zwykłyprzypadek.

W tym sezonie strzeliłeś też gola KoronieKielce, ale teraz grasz zdecydowanie mniej.
Podchodzę dotego na spokojnie. Ostatnio dałem dwie zmiany i nie dojechałem.Kadra jest naprawdę liczna i teraz szanse dostają inni. Trzebawalczyć dalej. Czuję sportową złość, ale nie ma żadnychzłośliwości.

Apetyty na pewno rozbudziłeś. Czy tokibiców Pogoni, czy postronnych obserwatorów.

Pewnie tak. Ogólnie jest moda namłodych chłopaków. Tym bardziej, gdy ktoś pokaże się zprzyzwoitej strony. Nie chcę za bardzo używać tego słowa, ale potakim małym boomie ludzie zawsze chcą więcej i więcej. Zdajesobie jednak sprawę z tego, że bardzo łatwo spaść z topu, jeślijuż się na niego wejdzie.

Ty na tym topie przez chwilębyłeś?
Nie, nie, tak nie myślę. Wielu chłopaków w moimwieku regularnie gra w Ekstraklasie albo wyjechało już za granicę.Mają zdecydowanie mocniejszą pozycję. Po prostu zdaję sobiesprawę z tego, że tak jest.

Chyba wymieniłeś swoje dwakolejne cele?
Każdy myśli o zagranicy. Też chcę tamkiedyś trafić. Od momentu debiutu w Pogoni sporo rzeczy jednak siępozmieniało. Inaczej patrzę na piłkę. Kiedyś mocniej sięwszystkim przejmowałem. Cały czas to mam, ale w zdecydowaniemniejszym stopniu. Wiem również, jak to wszystko mniej więcejdziała.

No bo kiedyś myślałem, że weźmiemnie Barcelona, że będę przenosił góry...

Cały czasmożesz.
Oczywiście. Ale trzeba być realistą, na wielespraw patrzę inaczej.


Okej, to jaki masz wymarzonykierunek?
Sam nie wiem...

(Przechodzi Edi Andradina).

Edi,gdzie mógłbym wyjechać?

Ty? Wszędzie! DoBarcy!

Widzisz! Ale jak będę miał kiedyś fajne ofertyz innych klubów, nie będę na nią wiecznie czekał (śmiech).