„Królewscy” o skrzydłowego walczyli przez długie lata, lecz dopiero w momencie, gdy jego umowa z Chelsea dobiegła końca, przypuścili oni konkretny atak, zakończony zresztą powodzeniem. W ramach operacji latem 2019 roku kapitan reprezentacji „Czerwonych Diabłów” przybył na Estadio Santiago Bernabéu, gdzie otrzymał trykot z numerem 7.
29-letni dziś zawodnik już na wstępnie przyznał, że spełnił swoje marzenie z dzieciństwa, czym tylko wprawił w ekscytację fanów, którzy przybyli na stadion, aby go powitać. Wówczas nie przypuszczano, że Belg zanotuje jeden z najsłabszych sezonów w karierze.
Eden Hazard przez całą kampanię zmagał się z problemami zdrowotnymi, a gdy już klubowi lekarze zdołali postawić go na nogi, zaraz potem ponownie okazywało się, że piłkarz musi odpocząć. Ostatecznie udało mu się wystąpić w 22 spotkaniach, w których zaznaczył on swoją obecność golem i siedmioma asystami. Pomimo tego nikt w Madrycie nie ukrywa, że najlepsze dopiero przed gwiazdorem Realu.
Tymczasem „Het Laatste Nieuws” opublikowało właśnie informacje, po których wokół skrzydłowego z pewnością znowu zrobi się głośno. Jak bowiem podano, Belg miał kosztować 13-krotnych zdobywców Pucharu Europy nie 100 (120-147 z bonusami), a 160 milionów euro (płatne w trzech ratach).
Podkreślono jednocześnie, że oba kluby zdecydowały nie ujawniać tych liczb i pewnie nikt, by się o tym nie dowiedział, gdyby nie… AFC Tubize.
Belgijskiej ekipie, w której Hazard spędził dwa lata, należy się bowiem ekwiwalent za jego wyszkolenie w wysokości 800 tysięcy euro (480 tysięcy euro już trafiło na jej konto). Skąd wiadomo, że tak było w istocie? Koreańska firma o tej samej nazwie próbowała bowiem wyłudzić pieniądze od banku, dlatego wszczęto postępowanie, na drodze którego ustalono powyższą kwotę. Dalej było już tylko z górki.
Co to oznacza? Nie mniej nie więcej jak to, że Eden Hazard jest obecnie trzecim najdroższym piłkarzem w historii futbolu. Więcej bowiem kosztowali tylko Kylian Mbappé (180 milionów euro) oraz Neymar (222 miliony euro).