Reprezentant Szwecji nie ma ostatnio najlepszej passy. Nie tak dawno spadła na niego olbrzymia fala krytyki po zabiciu lwa, po czym miał nielegalnie zabrać ze sobą jego skórę, czaszkę i szczękę.
Później nie było mu dane dokończyli ligowego pojedynku z Parmą, a teraz został jeszcze sfotografowany w jednej z mediolańskich restauracji, która powinna być zamknięta ze względu na obowiązujące w regionie restrykcje.
Całą sprawę opisuje „La Gazzetta dello Sport”, gdzie możemy przeczytać, że poza Zlatanem Ibrahimoviciem był w lokalu obecny jeszcze między innymi Ignazio Abate (w przeszłości piłkarz Milanu) czy właściciel restauracji - Tano Simonato.
Włoch postanowił zabrać głos w całej sprawie i zaprzeczył przekazywanym informacją o rzekomym otwarciu lokalu specjalnie dla doświadczonego napastnika.
- Ibra oraz Ignazio Abate przyszli do mnie razem z innym naszym wielkim przyjacielem. Byliśmy w środku przez kilka godzin, a później wszyscy wrócili do domów. To było normalne spotkanie między przyjaciółmi, którzy widują się od czasu do czasu. Nie jedliśmy żadnego lunchu, tylko rozmawialiśmy i wypiliśmy po kieliszku wina - powiedział Simonato na łamach Fanpage.it.
Mimo to wspomniany wyżej dziennik przekonuje, że Ibrahimović zaliczył niewyobrażalną wpadkę w tak trudnym dla nas wszystkich okresie, co tylko podkreśla panującym o nim opinię, że lubi żyć ponad obowiązującymi zasadami.
Jednocześnie pragniemy przypomnieć, że sam Szwed zmagał się już z zakażeniem koronawirusem w początkowej fazie rozgrywek i po jego zwalczeniu nawoływał otwarcie do przestrzegania narzuconych reguł.