Kiedy Florentino Pérez storpedował możliwe przenosiny Kolumbijczyka do Atlético Madryt i tym samym zablokował możliwość jego odejścia, wydawało się, że 28-latek naprawdę może zostać w Realu Madryt na kolejny sezon. Wszystko przez fakt, że urazu doznał Marco Asensio, a ofensywny pomocnik z Ameryki Południowej typowany był na jego zastępcę.
„La Repubblica” informuje jednak, że to tylko taka gra ze strony sternika 13-krotnych zdobywców Pucharu Europy. W rzeczywistości nieustannie oczekuje on zadowalających ofert (na poziomie 50 milionów euro w ramach transferu definitywnego) za piłkarza sprowadzonego na Santiago Bernabéu latem 2014 roku, lecz jeśli takowe nie nadejdą do 15 sierpnia, zostanie zaakceptowana propozycja Napoli.
Wynika to z tego, że Hiszpan oraz Aurelio De Laurentiis jakiś czas temu mieli zawrzeć umowę słowną, która zakłada, że gdy „Królewscy” nie sprzedadzą swojego gracza do połowy sierpnia, wówczas strony dopełnią wszelkich starań, aby James Rodríguez dołączył do „Błękitnych”. Umowna data finalizacji całej operacji to 22 sierpnia.
Biorąc pod uwagę te informacje, wielce prawdopodobne jest, że 76-krotny Kolumbijczyk ponownie trafi pod skrzydła Carlo Ancelottiego. Chyba że po drodze na biurku prezesa madrytczyków pojawi się propozycja z serii tych nie do odrzucenia, która może nadejść z Anglii. Pamiętajmy bowiem, że okno transferowe w Premier League zamyka się już ósmego sierpnia, a tamtejsze kluby znane są z przyśpieszania wielu operacji w ostatnich godzinach mercato.