We wtorek Estadio de la Cerámica goście większość czasu musieli przecierpieć. Do przerwy Villarreal zdołał odrobić straty z pierwszego spotkania, prowadząc 2:0 po bramkach Boulaye'a Dii oraz Francisa Coquelina.
Ostateczne słowo, czyli w zasadzie ostatnie pół godziny meczu, należało już wyłącznie do „The Reds”, którzy przypieczętowali awans z przytupem za sprawą Fabinho, Luisa Díaza oraz Sadio Mané.
Klopp po spotkaniu był niezwykle uradowany, w szczególności ze względu bezwzględność charakteru, ukazaną w drugiej odsłonie.
– To niesamowite, po prostu ogromne osiągnięcie. Towarzyszy mi takie samo uczucie, jak przy pierwszym awansie do finału. To zawsze wyjątkowa okoliczność, którą uwielbiam przeżywać przez całą noc – ujawnił ucieszony trener.
– Ten finał jest dla nas o tyle wyjątkowy, że mamy za sobą trudny wieczór. Przed meczem powiedziałem piłkarzom, że chcę widzieć w nagłówkach gazet nawiązanie do naszej mentalności. Coś w stylu: „Potwory odwiedziły miasto”.
– Chciałem, żeby spotkanie układało się pod nas od samego początku, jednak dopiero w drugiej połowie zaczęliśmy tak grać. Nasz powrót był naprawdę niesamowity. To był występ na miarę światowego topu – dodał.
Jürgen Klopp stał się pierwszym trenerem w historii Liverpoolu, który osiągnął w jednym sezonie trzy finały - w Pucharze Ligi Angielskiej, Pucharze Anglii i teraz w Lidze Mistrzów.
– To naprawdę trudne wyzwanie. Dlatego też nikt nie osiągnął tego wcześniej. Chcemy odpowiednio przygotować się na te spotkania. Z pewnością spróbujemy wygrać także i te mecze – podsumował.
Przeciwnikiem „The Reds” w sobotę 28 maja na Stade de France będzie zwycięzca drugiego półfinału. W środę o awans powalczą Real Madryt i Manchester City.