Wicemistrzowie Polski spełnili już jeden cel w tym sezonie - awansowali do europejskich pucharów, a dokładniej do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. Tam na starcie zmagań pokonali przedstawiciela Premier League, Aston Villę.
Do odhaczenia pozostało jeszcze sięgnięcia po mistrzostwo Polski. O to będzie z pewnością bardzo trudno. Władze Legii odpowiednio się jednak przygotowały i wzmocniły latem kadrę ciekawymi nazwiskami.
Na Łazienkowską przybyli Patryk Kun, Marc Gual, Radovan Pankov, Steve Kapuadi, Marco Burch, Gil Dias i Juergen Elitim. Ten ostatni zachwyca,
Kolumbijczyk dość spokojnie i asekuracyjnie rozpoczął przygodę na polskich boiskach, ale z tygodnia na tydzień nabierał pewności siebie. Za nim fenomenalne występy ze wspomnianą Aston Villą czy ostatnio z Pogonią Szczecin.
Patrząc na liczby 24-latka, można nie zrozumieć tych zachwytów. Jego liczby to dwie bramki i asysta na przestrzeni 16 spotkań. Elitima po prostu przyjemnie się ogląda: jest świetnie przygotowany fizycznie, ma dobrą technikę i podaje z dużą celnością.
Piotr Urban w programie „Piłkarski Salon” na kanale YouTube'owym Meczyki.pl przybliżył kulisy transferu zawodnika z Cartagena de Indias.
- Elitim grał w Racingu Santander, który miał opcję jego wykupu za pół miliona euro. W czerwcu hiszpański klub przekazał Watfordowi, że nie zdecyduje się na definitywny transfer. Legia bardzo dobrze podeszła do tego piłkarza. Byli pierwszym klubem, który z nim rozmawiał. Obejrzeli prawie 30 spotkań Elitima, cztery-pięć na żywo. Około siedmiu osób go obserwowało, wystawiali swoje oceny i przeprowadzali wywiad poza boiskiem. To Legia robi bardzo dobrze - opowiadał ekspert Eleven Sports.
- Kiedy okazało się, że Elitim nie zostanie wykupiony przez Racing, to Legia weszła do gry i dogadała się z Watfordem na bardzo dobrych warunkach. Gdy inne kluby dowiedziały się, że Elitim jest do wzięcia, od razu zaczęły rozmawiać, ale było za późno, bo Kolumbijczyk był już na testach medycznych w Warszawie. Jest w Legii, ponieważ działacze zrobili bardzo dobrą robotę dużo, dużo wcześniej.
Z perspektywy czasu chyba nikt przy Łazienkowskiej nie żałuje trudu włożonego w całą operację.