Dominikańczyk ma za sobą bardzo słabe lata w jednym z najlepszych klubów na świecie, a wracał do Madrytu na tyle pewny siebie, że po odejściu Cristiano Ronaldo poprosił o koszulkę z numerem siódmym. Ten bardzo szybko zaczął go ciążyć.
Po roku na plecach zawodnika pojawiła się liczba 24, ale później było już tylko gorzej. Napastnik już nigdy nie poprawił rezultatu… czterech goli w sezonie.
Praktycznie co kilka miesięcy Real próbował znaleźć dla niego nowego pracodawcę, proponował nawet dopłatę do wynagrodzenia, jednak na nic się to zdało. Piłkarz odprawił z kwitkiem Benficę, FC Schalke 04 czy Getafe.
30 czerwca przygoda Mariano Díaza dobiegnie końca i choć wydawało się, że zostanie on w LaLidze, okazuje się, że jego przyszłość może być zupełnie inna.
„Marca” informuje o toczących się negocjacjach z Al-Szabab oraz Al-Fateh. W tym przypadku w rozmowach udziału nie bierze tym razem rząd Arabii Saudyjskiej, ale i tak 29-latek mógłby liczyć na pokaźną sumkę.
Saudyjczycy oferują snajperowi około siedmiu milionów euro za sezon, a on sam jest coraz bardziej zainteresowany tym kierunkiem. Poza Europą mógłby bowiem dobrze zarabiać i jednocześnie grać regularnie, czego przez ostatnie sezony mu brakowało.
Dodatkową zachętę stanowi możliwość występów w jednej lidze z Ronaldo oraz Karimem Benzemą, który tego lata wybrał propozycję Al-Ittihad.
Mariano Díaz od 2018 roku zdobył siedem bramek, a wywalczył przy tym puchar Ligi Mistrzów czy mistrzostwo Hiszpanii.