Po kilku dniach intensywnych spekulacji stało się - Thierry Henry w końcu stanął przed szansą spełnienia swojego marzenia i poprowadzeniu drużyny jako pierwszy trener. Jest to o tyle ciekawa sytuacja, że okazję na zapoczątkowanie kariery dał mu klub, w którym debiutował on również jako piłkarz - AS Monaco. Ekipa z księstwa potwierdziła zatrudnienie Francuza.
„Les Monégasques” od początku kampanii zmagali się ze sporymi problemami i notowali fatalną serię bez zwycięstwa. Ostatni raz zespół Kamila Glika wygrał 11 sierpnia, na inaugurację Ligue 1 w meczu przeciwko Nantes. Niechlubna passa doprowadziła do zwolnienia Leonardo Jardima, który doprowadził wcześniej zespół do wielu sukcesów.
Teraz przed Henrym nie lada wyzwanie, ponieważ musi przede wszystkim wyprowadzić drużynę z kryzysu. Klub ufa jednak raczkującemu szkoleniowcowi i zaproponował mu kontrakt do połowy 2021 roku. Wbrew wcześniejszym podejrzeniom, 41-latek nie dokończy swojej pracy w kadrze Belgii na trwającym zgrupowaniu. „Czerwone Diabły” grają mecz w najbliższy wtorek, tymczasem Monaco poinformowało, że nowy trener rozpocznie pracę z zespołem już w poniedziałek.
Henry przez długi czas szykował się na ten moment. Już po zawieszeniu butów na kołku zapewniał, że jego celem jest zostanie profesjonalnym szkoleniowcem. W trakcie pracy dla telewizji „Sky Sports” brał udział w kursach trenerskich, współpracował również z różnymi akademiami. Od 2016 roku zbierał doświadczenie jako jeden z asystentów Roberto Martineza w reprezentacji Belgii.
Tego lata Francuz postanowił przyspieszyć rozwój swojej kariery i odszedł z telewizji, a po mundialu w Rosji także z kadry Belgii. Najbliżej zatrudnienia był w Girondins Bordeaux, lecz ostatecznie nie porozumiał się w kwestii kontraktu. Pomocną dłoń wyciągnęła ponownie belgijska federacja, która zaproponowała mu awans na głównego asystenta selekcjonera. Ostatnio Henry'ego chciała sprowadzić Aston Villa, lecz bardziej przekonujące okazało się Monaco.