Kluby powoli szykują się już do wprowadzania korekt w swoim składzie w styczniu, ale znajdujący się w znakomitej sytuacji Liverpool korzysta ze swojej dużej przewagi w lidze i skoncentrował się najpierw na swoich graczach. Niektórym kibicom Liverpoolu mógł spaść kamień z serca, bowiem działacze z Anfield zajęli się niebezpiecznie zbliżającą się do końca umową Joela Matipa.
Dotychczasowy kontrakt wygasał wraz z końcem sezonu, ale od teraz „The Reds” nie muszą się już martwić, iż ich podstawowy środkowy obrońca do pary z Virgilem van Dijkiem odejdzie za darmo. Strony doszły do porozumienia i podpisały nowy kontrakt. W oficjalnym oświadczeniu poinformowano jedynie, iż nowe porozumienie jest długoterminowe, nie zagłębiając się w szczegóły. „Sky Sports” wyjawia jednak, że kontrakt będzie obowiązywał do połowy 2024 roku.
- To świetne uczucie, by móc tu zostać na dłużej - mówi Matip w rozmowie z klubowymi mediami.
- Z zewnątrz widać, że Liverpool to wielki klub, ale kiedy już w nim jesteś, dopiero wtedy można się o tym przekonać. Nasi fani są wszędzie, w każdym kraju. To gigantyczny klub i myślę, że każdy zawodnik chciałby w nim grać. Nadal mamy pewne rzeczy do osiągnięcia. Nigdy nie wiesz, jak skończy się sezon, musisz po prostu ciężko pracować i dawać z siebie to, co najlepsze.
Matip dołączył do Liverpoolu w 2016 roku, kiedy przeniósł się tam na zasadzie wolnego transferu z Schalke 04. Dla Kameruńczyka była to pierwsza przygoda poza Niemcami, gdzie wystąpił w niemalże 200 meczach Bundesligi. Teraz jest jednym z głównych ogniw zespołu, który w zeszłym sezonie zdobył Ligę Mistrzów, a teraz jest na dobrej drodze do przełamania passy bez mistrzowskiego tytułu. Po ośmiu kolejkach ekipa z Anfield ma na swoim koncie komplet punktów.