Francuski obrońca nie ma łatwego życia na Anfield. Od początku sezonu Brendan Rodgers stawia na Dejana Lovrena w parze z Martinem Škrtelem, a nie na niego. Wczoraj były piłkarz Paris Saint-Germain dostał szanse gry od pierwszej minuty w wyjazdowym spotkaniu w ramach Ligi Europy przeciwko Girondins Bordeaux. Sakho został nawet kapitanem Liverpoolu w tym meczu, ku zdziwieniu fanów, którzy doskonale widzieli, że zawodnikowi nie jest po drodze z menadżerem.
Po tym meczu jakby wszystko się zmieniło. Rodgers na pomeczowej konferencji prasowej pochwalił grę Sakho i zapowiedział, że być może wystąpi on w najbliższym meczu ligowym przeciwko Norwich City. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że do tej pory północnoirlandzki szkoleniowiec stawiał na człowieka, który w opinii wielu ekspertów, jak i kibiców Liverpoolu jest najsłabszym ogniwem drużyny.
Sakho podpisał pięcioletni kontrakt i według nieoficjalnych źródeł będzie teraz zarabiał około 100 tysięcy funtów tygodniowo.
25-latek nie krył zadowolenia z nowej umowy:
- Jestem żołnierzem Liverpoolu i kiedy Liverpool mnie potrzebuje, ja daję z siebie wszystko. To wspaniale, że wciąż będę reprezentował barwy tego klubu - powiedział Sakho.