ANALIZA TAKTYCZNA: Valencia przerywa passę Realu

2015-01-05 22:02:02; Aktualizacja: 9 lat temu
ANALIZA TAKTYCZNA: Valencia przerywa passę Realu Fot. Transfery.info
Mateusz Jaworski
Mateusz Jaworski Źródło: Transfery.info

W końcu znalazł się mocny na Real Madryt. Po 22 kolejnych zwycięstwach, "Królewscy" ulegli Valencii 2:1.

SKŁADY I USTAWIENIA

Nuno Espirito Santo dosyć nieoczekiwanie – dopiero po raz drugi w tym sezonie – zdecydował się na ustawienie 1-3-5(4-1)-2. W bramce Diego Alves. Trzyosobową formację obronną stworzyli Orban, Otamendi oraz Mustafi. Spośród graczy drugiej linii, tym najbardziej cofniętym i w największym stopniu odpowiedzialnym za destrukcję był Perez. Argentyńczyk operował tuż przed swoimi obrońcami, nie tyle na pozycji defensywnego pomocnika, co jako tzw. rygiel defensywy, a nawet jako drugi ze środkowych obrońców, w parze z Otamendim. Drugi ze środkowych pomocników, Parejo, ustawiony był nominalnie w poziomie z Perezem, w praktyce jednak grał zdecydowanie wyżej, tuż za plecami lub obok ustawionego na „10” Gomesa. Na skrzydłach (nie były to klasyczne wahadła, o czym dalej) Piatti (szybko zmieniony z powodu kontuzji przez Gayę) oraz Barragan. Duet napastników to Alcacer i lekko cofnięty Negredo.

Z kolei Carlo Ancelotti zestawił swych podopiecznych w systemie 1-4-3-3. W bramce Casillas. Linia defensywna to Marcelo, Ramos, Pepe i Carvajal. Przed środkowymi obrońcami na pozycji deep-lying playmaker ustawiony był Kroos; przed Niemcem operowali zaś Rodriguez oraz Isco, obaj jako środkowi pomocnicy, nie zaś skrzydłowi. W pierwszej linii tercet Ronaldo-Benzema-Bale.


Na powyższej infografice widzimy średnią pozycję graczy obu drużyn. Pozwala ona sprawdzić, w jaki sposób wybrane przez obu szkoleniowców systemy funkcjonowały w warunkach meczowych. W tym miejscu wypada jedynie zasygnalizować następujące kwestie. Odnośnie Valencii: (i) trzyosobowa linia obrony, wspomagana nie przez skrzydłowych zajmujących miejsca na bokach obrony, a przez ustawionego w środku Pereza; (ii) wysoko i szeroko operujący skrzydłowi; (iii) grający blisko siebie w pasie środkowym Parejo, Gomes, Alcacer i Negredo. Odnośnie Realu: (i) ofensywnie grający boczni obrońcy;  (ii) luka pomiędzy linią pomocy a obrony spowodowana brakiem zorientowanego defensywnie środkowego pomocnika; (iii) uciekający do lewego skrzydła ze środka Rodriguez; (iv) operujący bliżej skrzydeł i wyżej niż Benzema Ronaldo z Balem. Źródło: WhoScored.

OBRAZ I PRZEBIEG MECZU

Pomimo ustawienia z trzema obrońcami, wariant obrany przez Espirito Santo różnił się od tych najczęściej stosowanych obecnie w Europie. Mianowicie, nie było w zespole gospodarzy wahadłowych (wing-backs), łączących zadania w ofensywie z obowiązkami w destrukcji. W zależności od tego, czy zespół jest nastawiony bardziej lub mniej defensywnie, wahadłowi formują odpowiednio pięcioosobową lub czteroosobową linię obrony. W pierwszym przypadku obaj cofają się na pozycje bocznych obrońców, z kolei w drugim miejsce na boku defensywy zajmuje jeden z nich. Valencia natomiast przez sporą część meczu broniła trzema zawodnikami, momentami tylko przechodząc na linie czteroosobową. Orbana, Otamendiego i Mustafiego z rzadka wspomagali skrzydłowi – częściej Barragan niż Piatti/Gaya, z reguły jeden z nich, a nie obaj równocześnie; większe wsparcie dla obrońców stanowił zaś Perez, który w razie potrzeby zajmował miejsce na środku defensywy, obok Otamendiego, pozwalając w ten sposób Orbanowi lub Mustafiemu przesunąć się na pozycję odpowiednio lewego lub prawego obrońcy. W rezultacie głębiej musieli się cofnąć i Parejo, i Gomes, operując w fazie obrony jako duet defensywnych pomocników. Skrzydłowi Valencii, choć oczywiście brali udział w fazie obrony, ustawiali się wyraźnie w drugiej linii, przed obrońcami.

Valencia w fazie obrony. Trzyosobowa linia defensywna, przed nią pięciu pomocników, w tym skrzydłowi. Zwracają uwagę wolne strefy na skrzydłach, za plecami skrzydłowych.

O ile więc np. stosowany przez Louisa van Gaala na brazylijskim mundialu system 1-3-5-2/1-5-3-2 był wyrazem przyjęcia przez Holendrów taktyki defensywnej – pięciu obrońców w fazie obrony –  to należy pamiętać, że ustawienia z trzema obrońcami – 1-3-5-2, 1-3-4-1-2, 1-3-4-3 etc. – zasadniczo służą realizacji koncepcji w większym stopniu zorientowanych na ofensywę. W tym miejscu trzeba jednak zaznaczyć, że kwestii ustawienia wyjściowego nie należy fetyszyzować i nawet „papierowe” 1-3-4-3 może funkcjonować w wariancie raczej defensywnym, w szczególności poprzez powierzenie zawodnikom operującym na flankach roli bardziej bocznych obrońców niż skrzydłowych czy nawet wahadłowych. 

Wracając do Valencii, Espirito Santo ustawił swoich graczy dosyć ofensywnie. Szkoleniowiec gospodarzy podjął ryzyko w defensywie, wystawiając trzech obrońców przeciwko trzem atakującym Realu. Piatti/Gaya oraz Barragan operowali jako skrzydłowi, bardzo wysoko (także w fazie obrony) koncentrując się przede wszystkim na ofensywie. Do tego dwaj napastnicy w typie „9”. Wszystko po to, by po odzyskaniu piłki momentalnie wyprowadzić szybki atak; w tym zaś brało udział czterech, pięciu lub nawet sześciu zawodników gospodarzy, w tym szeroko ustawieni skrzydłowi. Gdyby ci ostatni w większym stopniu angażowali się w fazę obrony, musieliby zająć pozycje zdecydowanie głębiej (nawet w linii obrony) i nie byliby w stanie tak szybko dołączyć do wyprowadzających atak partnerów. Trzeba jednak zauważyć, że nie chodziło tu tylko o kontrataki. Również w ataku pozycyjnym, Valencia przesuwała się możliwie blisko bramki Casillasa – od wysoko ustawionej linii obrony, przez ustawionych za plecami napastników Gomesa i Parejo, a także skrzydłowych, po raz po raz wbiegających w pole karne Realu Alcacera i Negredo.

Półśrodkowi obrońcy - Orban i Mustafi - w razie znalezienia się na flankach dwóch rywali, mogli natomiast liczyć na pomoc jeśli nie skrzydłowych - którzy, jak wskazano wyżej, nie zawsze byli w stanie odpowiednio skorygować swoją pozycję - to zawsze któregoś ze środkowych pomocników.

 

Valencia odbiera piłkę Realowi na jego połowie, na wysokości ok. 35 metra. W wyprowadzonym momentalnie ataku bierze udział aż sześciu piłkarzy gospodarzy. Piatti i Barragan oskrzydlają akcję. 

Tym razem Valencia w ataku pozycyjnym. Barragan przy piłce, na prawym skrzydle. W polu karnym znajduje się aż czterech atakujących, mając przeciwko sobie trzech (!) obrońców. Zwraca uwagę brak zabezpieczenia strefy przed linią obrony przez środkowych pomocników Realu – Isco i/lub Kroosa.

Tak ofensywne zestawienie Valencii wiązało się z ryzykiem wyprowadzenia przez Real markowego, błyskawicznego kontrataku.

Real odzyskuje piłkę w strefie środkowej. Kroos podaje do Rodrigueza i tylko tym zagraniem minął dwie linie rywali, wyłączając z gry aż sześciu rywali. Asekurujący kolegów Perez musi podjąć bardzo ważną decyzję – jeżeli bowiem da się ograć, rywale znajdą się w sytuacji 4na3 (tercet BBC już jest w sytuacji 3na3). Dla uniknięcia ryzyka, Argentyńczyk wybiera faul. Groźna akcja przerwana, zagrożenie zneutralizowane. Tym razem jeszcze bez żółtej kartki.

Dlatego też gospodarze nie wahali się faulować zawodników gości, gdy ci wyprowadzali groźne ataki lub dopiero się do tego szykowali (vide faul Parejo na Casilasie); podobnie było, gdy Real chciał dłużej utrzymać się przy piłce. Ujmując to kolokwialnie, piłkarze Valencii „wkładali kij w szprychy” Realu tak często, jak wymagała tego sytuacja. Cel? Po pierwsze, nie dopuszczenie do lub przerwanie potencjalnej akcji bramkowej. Po drugie, regularne wybijanie rywali z uderzenia tak, aby maksymalnie utrudnić złapanie właściwego rytmu oraz płynności gry. Po trzecie, zirytowanie przeciwnika. Mieliśmy więc na Mestalla zatrważającą liczba 24 fauli w wykonaniu graczy Valencii (przy średniej wynoszącej per WhoScored 14,8; Real nie pozostawał dłużny z 17), w tym wykonywanych z premedytacją przewinień taktycznych, i aż sześć żółtych kartek (3 po stronie Realu).

Zwróćmy uwagę, że ponad połowa fauli Valencii miała miejsce na połowie Realu. Już tam bowiem gospodarze chcieli wyeliminować ryzyko, najczęściej w postaci wyprowadzonego przez gości kontrataku. Podopieczni Espirito Santo nie wahali się też faulować, gdy zagrożenie znajdowało się znacznie bliżej bramki Alvesa. Ceną za to były jednak żółte kartki oraz liczne stałe fragmenty gry, po których Real stworzył sobie łącznie trzy sytuacje bramkowe; do tego po jednym z rzutów wolnych i zagraniu ręką Negredo, Ronaldo wykorzystał rzut karny i dał Realowi prowadzenie.

Inne ryzyko dla gospodarzy wiązało się z bocznymi sektorami boiska. Te bowiem, jak wiemy, nie były zabezpieczone ani przez bocznych obrońców, ani przez wahadłowych, w związku z czym musieli tam często schodzić półśrodkowi Orban i Mustafi. To powodowało, że linia obrony była zbyt rozciągnięta, a ustawiony centralnie Otamendi miał do zabezpieczenia zbyt dużą przestrzeń. Problemowi temu nie zawsze udawało się gospodarzom zapobiec przez cofnięcie się Pereza czy Barragana – Real bowiem momentami zaskakująco łatwo tworzył sobie przestrzeń w środku pola stosując schemat rozegrania „do boku i z powrotem do środka” lub po prostu posyłając długie, diagonalne podanie na skrzydło.

Przy piłce Isco. Hiszpan zauważa, że linia obrony Valencii ustawiona jest wąsko, kompaktowo, zachowując niewielkie odległości pomiędzy zawodnikami. Innymi słowy – prawidłowo. Zarazem jednak powstaje luka na skrzydle. Piatti, choć cofnięty, nadal operuje w drugiej linii. I w tę właśnie lukę Isco posyła futbolówkę. Tyle że niecelnie, za mocno. 

Inna sytuacja. Znów lewa flanka. Marcelo posyła długie, diagolnalne podanie do Bale'a w wolną strefę na skrzydle. Żaden z zawodników Valencii nie cofa się do linii obrony, więc Otamendi i Mustafi są w sytuacji 2na2 z Ramosem i Benzemą tuż przed polem bramkowym.

W fazie obrony Valencia wcale nie czekała na Real na własnej połowie: Alcacer i Negredo starali się wywierać presję na Kroosa, Isco i Rodrugueza; druga linia ustawiona była na całej szerokości boiska, na wysokości +/- linii środkowej, często uniemożliwiając Realowi przeniesienie ciężaru gry na połowę Valencii za pomocą krótkich podań.

Cel był jasny – próbować odzyskiwać jak najwięcej piłek możliwie najbliżej bramki Realu, by następnie wykorzystać wysoko ustawionych atakujących, w tym skrzydłowych.

Analizowany mecz miał jednak do przerwy, hmmm, mało ekscytujący przebieg. Ze względu na ostrą grę i liczbę fauli, spotkanie było mocno szarpane, a w dodatku obie drużyny miały problem z tworzeniem sytuacji bramkowych. Real zdołał wykreować dwie – pierwszą, nieco przypadkowo, gdy po poślizgnięciu się Otamendiego i faulu Mustafiego na... Alvesie Ronaldo nie trafił do pustej bramki, drugą zaś w doliczonym czasie gry zmarnował Benzema. Valencia „czystej” sytuacji nie miała (ok, był słupek po rykoszecie).

Benzema wyciąga Pereza, zaś Ronaldo pozostaje blisko linii bocznej, trzymając tam Mustafiego. Trzyosobowa linia obrony rozciąga się, odległość pomiędzy wspomnianym Mustafim a Otamendim jest zdecydowanie zbyt duża. W strefę pomiędzy nimi wbiegają Benzema i Rodriguez, znajdując się w sytuacji 2na2. Otamendi znów się traci równowagę i Francuz, nieatakowany, oddaje uderzenie z 16 metrów – wprost w Alvesa.

Po przerwie Valencia momentalnie zaatakowała, konstruując swe akcje przede wszystkim lewym skrzydłem (ogółem 39% akcji, 29% prawym skrzydłem, 31% środkiem, per WhoScored). Właśnie w ten sposób – po akcji lewym skrzydłem i ścięciu do środka Gayi – wyrównał Barragan. Ten gol obnażył przede wszystkim problem Realu z odpowiednim zabezpieczeniem strefy przed linią obrony. Już w pierwszej połowie gospodarze z łatwością wprowadzali piłkę za plecy Kroosa i Isco, praktycznie pozbawionych wsparcia ze strony Rodrigueza

Akcja bramkowa. Odległość pomiędzy Pepe a Carvajalem jest zbyt duża. Portugalczyk powinien przesunąć się – wraz z Ramosem i Marcelo – do prawej flanki. To po pierwsze. Po drugie, zwróćmy uwagę, gdzie znajdują się Isco i Kroos. Obaj są nie tylko zbyt daleko od siebie, ale również zbyt oddaleni od swoich obrońców. 

Ścinający skrzydłowi wbiegają w strefę między liniami obrony i pomocy. Ani Kroos, ani Isco strefy tej nie zabezpieczają; obaj są spóźnieni. Marcelo zostaje przy Negredo, Gaya ma dość czasu, by zagrać dokładnie do Barragana. Uderzenie, rykoszet i 1:1.

Różnica pomiędzy formacjami pomocy obu zespołów była nadto widoczna, zwłaszcza jeśli idzie o grę w destrukcji i zabezpieczenie przedpola linii defensywnej. Duet Gomes-Parejo zanotował łącznie 7 odbiorów (odpowiednio 4 i 3), do tego Parejo miał aż 4 przechwyty, 3 wybicia , a Gomes – 6 fauli. Dla porównania: Kroos zanotował jeden odbiór, Isco 2 oraz jeden przechwyt, Rodriguez po jednym odbiorze i przechwycie. Przy czym obowiązki defensywne nie przeszkodziły i Parejo, i Gomesowi angażować się w poczynania ofensywne – obaj zanotowali po 2 kluczowe podania, Parejo ponadto miał 3 udane dryblingi (na 3 próby). Obaj przyćmili bardziej znanych i utytułowanych rywali, harując od jednego pola karnego do drugiego.

Infografiki obrazują mecz w wykonaniu Parejo i Gomesa. Pierwszy miał wprawdzie 78% celnych podań (32/41 per StatsZone), ale 9 na 13 prób w strefie ataku było celnych. Co jednak najistotniejsze, obaj potrafili połączyć obowiązki w defensywie z udziałem w poczynaniach ofensywnych. Ważną rolę w tym kontekście odegrał asekurujący ich Perez.

Po tym, jak Valencia wyszła na prowadzenie – fenomenalne uderzenie głową Otamendiego! – i chwilę później stuprocentową sytuację zmarnował Barragan, to Real na dobre przejął inicjatywę. Posiadanie piłki po 70' minucie wyniosło 73% do 27% na korzyść Realu. Gospodarze cofnęli się, nie broniąc już tak wysoko, formacje grały bliżej siebie, w związku z czym tworzyli bardziej kompaktowy i trudniejszy do sforsowania blok obronny. Skrzydłowi ustawieni byli głębiej, ale nadal przed linią obrony, a do pomocy ze skrzydłowymi i bocznymi obrońcami Realu mieli środkowych pomocników. Coraz częściej na pozycji środkowego obrońcy operował Perez.


Końcówka meczu, Valencia w fazie obrony. Ustawienie 1-3-5-2. Napastnicy – wprowadzony za Negredo Rodrigo i Alcacer (poza kadrem) naciskają obrońców Realu, a następnie utrzymują pozycje na wysokości ok. 40-45 metra, czekając na inicjujące kontratak długie podanie. Linie obrony i pomocy są blisko siebie, zawodnicy dbają, by odległości pomiędzy nimi nie były zbyt duże. Blok obronny przesuwa się za rozgrywaną przez Real piłką, która finalnie trafia do skrzydłowego próbującego dośrodkowania.

Modus operandi Realu w ofensywie przez cały mecz sprowadzał się do dośrodkowań, których „Królewscy” zanotowali aż 36 (tylko 8 celnych, choć to po dośrodkowaniu i strzale głową Isco fantastycznie bronili do spółki Alves i Otamendi). Dodajmy do tego ledwie 2 through balls (przy jednej Valencii).


PODSUMOWANIE

Real przegrał po 22 kolejnych zwycięstwach, choć wcale tego meczu przegrać nie musiał. Goście mieli bowiem swoje sytuacje - i to znakomite - a mimo to nie potrafili trafić z gry. Nie powinno to jednak przesłonić tego, że w ofensywie podopieczni Ancelottiego zagrali tego dnia po prostu słabo - tyczy się to zarówno tworzenia sytuacji z gry, jak i ich wykorzystywania. Z drugiej jednak strony, można argumentować, że Real zrobił na Mestalla wystarczająco, by przynajmniej nie przegrać. 


Valencia z kolei - w osobie Espirito Santo - podjęła w niedzielę ryzyko i ryzyko to się opłaciło. Położenie akcentu na ofensywę nie sprawiło może, w szczególności przed przerwą, że gospodarze zafundowali Casillasowi oblężenie bramki, ale wystarczyło do stworzenia czterech-pięciu niezłych sytuacji, z których wykorzystali dwie. Zanim gospodarze się cofnęli (przy 2:1), wygrali walkę o środek pola i w pełni wykorzystali brak w szeregach Realu klasycznego defensywnego pomocnika. Mieli przy tym dozę szczęścia, bowiem Real nie zdołał stworzyć większego zagrożenia odpuszczonymi nieco przez Valencię skrzydłami. Ponadto, agresywni - momentami do przesady - w kryciu i w odbiorze gospodarze zdołali ograniczyć poczynania mało widocznego i efektywnego tego dnia Ronaldo.

MATEUSZ JAWORSKI