Idiota czy artysta? Ostatnia szansa Eljero Elii

2015-01-18 17:34:21; Aktualizacja: 9 lat temu
Idiota czy artysta? Ostatnia szansa Eljero Elii Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info

Chwilę po wypożyczeniu do Southampton "Daily Mail" ochrzcił go „Balotellim dla ubogich”.

Eljero Elii wystarczyło jednak 76 minut, by wyprzedzić Włocha w klasyfikacji strzelców Premier League i zamknąć usta tym, którzy spisali jego karierę na straty.


Nie można mówić, by nie mieli ku temu powodów. Wystarczy w Google wpisać „Eljero Elia success”. Rezultat? Około 238,000 wyników. „Eljero Elia disappointment”? 346 tysięcy. Tak, wiemy że to żaden wyznacznik w takiej sytuacji, a media chętniej wróżą czyjś upadek, niż chwalą za sukcesy. Ale w przypadku Elii taki wynik jest w pełni uzasadniony.


Od pięciu lat jego kariera to powolne staczanie się w dół. Kto wie, czy Ronald Koeman, dając mu szansę w Southampton, nie złapał Holendra za rękę tuż przed upadkiem na samo dno. W Werderze był już właściwie spalony. A w zasadzie w całej Bundeslidze, bo i grając w Hamburgu, zaszedł swoim szefom za skórę, oskarżając ich o brak wsparcia, gdy zmagał się z kontuzją kostki.


- Jeśli taki zawodnik, na takim kontrakcie, nie daje nic zespołowi, to trzeba go „podać dalej” - stwierdził niedawno Rouven Schroder, dyrektor sportowy Werderu. - Eljero powinien zrozumieć, że jego praca nie polega tylko i wyłącznie na wkurzaniu kolegów z zespołu - wtórował mu nowy trener, Viktor Skripnik. Gdyby jeszcze w jego obronie stanęli kibice. A, no tak, jednemu z nich napisał kiedyś na Facebooku, by „się pierdolił”. 


Włochy? W Serie A również pokazał… W zasadzie, to nic nie pokazał. Przylatując do Turynu stwierdził, że Juventus to nie jest lepszy klub od Hamburga i w zasadzie to wcale nie chciał iść do Serie A, bo czekał na ofertę z Premier League. Już wtedy można było z całą pewnością stwierdzić, że będzie mieć pod górkę. Pierwszy mecz? 45 minut i wędka. Na drugą połowę już nie wyszedł. 


W wędkarza z Holendrem lubił się też bawić Thomas Schaaf u schyłku swojej kariery w Bremie. 24 razy wystawiał go w pierwszym składzie, 20 razy zdejmując z placu gry w trakcie meczu. Ledwie 3 asysty Elii i świecące pustkami konto bramkowe mimo aż 1723 minut na boisku, nie dawało skrzydłowemu jakichkolwiek argumentów w sporze ze Schaafem. Na tle swojego przyjaciela, Marko Arnautovicia, wyglądało to żałośnie. Austriakowi udało się bowiem skompletować 13 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej - 5 goli i 8 asyst. 


Mimo to, na cenzurowanym znaleźli się obaj. W Bremie dostali sygnał, że mogą sobie szukać nowego klubu, po tym jak zostali zatrzymani przez policję za przekroczenie prędkości. Podobno mieli zachowywać się agresywnie wobec stróżów prawa. I o ile Arnautović ze swoimi statystykami długo szukać nie musiał - trafił do Stoke, gdzie szybko został graczem podstawowego składu - to po Elię nie zgłosił się nikt. Coś tam mówiło się o Liverpoolu, ale bez jakichkolwiek konkretów. 


No tak, bo po co brać drogiego w utrzymaniu (w Werderze miał zarabiać 2 miliony euro za sezon) skrzydłowego, który przez dwa lata nie potrafi strzelić ligowego gola, notując ledwie 3 asysty w 28 spotkaniach. Dlatego też teraz, gdy sięgnął po niego Ronald Koeman, wszyscy pukali się w głowę. Mogło się wydawać, że albo Holender poczuł się za pewnie i uwierzył w swoje niesamowite menedżerskie umiejętności, albo potrzebuje kogoś do zespołu… muzycznego.





- Wszyscy w Holandii wiedzą na co mnie stać, ja też to wiem. Jeśli traktuje się mnie dobrze, wszystko jest dla mnie możliwe - powiedział Elia na dzień dobry. Pewności siebie, mimo tylu niepowodzeń, nadal mu nie brakuje. Wylewa mu się ona uszami. Bez niej nie byłby pewnie tak skutecznym i jednocześnie tak bezczelnym dryblerem. To mogło irytować, bo jak nie miał dnia, to tracił piłkę za piłką. Jeśli zaś trafił z formą? Czasem krótki filmik powie więcej, niż tysiąc słów:





Na razie wychodzi na jego. Co zaskakujące, dryblingów na razie zaliczył tylko o jeden więcej, niż goli. W jednym z pierwszych wywiadów w Anglii zaznaczał, że ma już 27 lat i czuje, że to może być dla niego ostatnia szansa. Na udowodnienie z jednej strony, że jest świetnym piłkarzem i że zasługuje na dłuższy kontrakt z Southampton. A z drugiej, że zwyczajnie po tych wszystkich latach ma coś w głowie. Bo że w nogach ma, to wiemy już od wielu lat.