Jak w trzech krokach David Moyes zawrócił tankowiec

2021-12-15 09:22:58; Aktualizacja: 2 lata temu
Jak w trzech krokach David Moyes zawrócił tankowiec Fot. Xinhua/PressFocus
Redakcja
Redakcja Źródło: Transfery.info

West Ham United w niecałe dwa lata z drużyny balansującej nad strefą spadkową urósł do zespołu walczącego o Ligę Mistrzów. A David Moyes udowodnił, że w budowaniu drużyny niewielu może mu dorównać.

Szkot lubi porównywać swoją pracę w Londynie do kierowania wielkim tankowcem. Takie statki potrzebują czasu, by zmienić kurs. Ale szybkość, z jaką West Ham zmienił się z drużyny walczącej o utrzymanie na taką, która gra o Ligę Mistrzów, zaskoczyła samego Moyesa.

– W dwa lata doszedłem do etapu, który w Evertonie zajął mi dekadę – mówił w rozmowie ze „Sky Sports”.

West Ham nie dokonał tego skoku rewolucją kadrową, innowacyjną taktyką czy powrotem do klubowego DNA. Czasem wręcz trudno uwierzyć, że wystarczy po prostu nie popełniać błędów, by ruszyć do przodu. Dobrze wykonywać piłkarskie podstawy: konsekwentną obroną na własnej połowie i szybkie ataki z udziałem wielu piłkarzy. 

West Ham pod wodzą Moyesa ma plan i go realizuje. A Szkot wie doskonale, jak to się robi. Wystarczyło mu to umożliwić.

1. Długoterminowy proces

– Chcę odejść od ściągania zawodników pod koniec ich karier, którzy głównie chcą dobrze pożyć w Londynie. Chcę zerwać z tym cyklem. Podobnie musiałem zrobić, gdy przyszedłem do Evertonu. Było tam wielu utalentowanych piłkarzy, ale nie chcieli być tam na dłużej – opowiadał Moyes w „Sky Sports”.

Moyes musiał więc stworzyć nowy plan rekrutacji piłkarzy. I patrząc na to, jak zgrany i po prostu skuteczny jest dziś West Ham, plan ten się udał.

W książce Michaela Calvina „The Nowhere Men” jeden z rozdziałów w całości poświęcony jest temu, jak David Moyes planował transfery w Evertonie.

Dziś dużo mówi się o planowaniu kadry, odpowiedniej rekrutacji zawodników. Żaden transfer nie istnieje w próżni - wpływa bowiem na cały zespół, pozostały budżet, zmienia układ w drużynie. Niektóre transfery robi się jedynie z myślą o przyszłości, od innych wymaga się jakości od teraz. Dlatego zawsze trzeba patrzeć globalnie.

A Moyes w Evertonie patrzył globalnie na wiele różnych sposobów. Za jego gabinetem w ośrodku treningowym był pokój do którego piłkarze nie mieli wstępu. Na jednej ze ścian - nie daj Bóg - mogliby bowiem zobaczyć tablicę z planowanym składem Evertonu za trzy sezony. I wielu z nich by już siebie tam nie znalazło.

Dzięki tej tablicy Moyes wiedział w jaką stronę powinna zmierzać drużyna. Była drogowskazem przy każdej decyzji o transferze. Nie była doskonałym narzędziem, ale przynajmniej pozwalała ograniczyć liczbę błędów.

I była też wynikiem analiz widocznych na innych ścianach. Wszystkich zawodników ułożono według ustawienia, które Moyes preferował w zespole The Toffees.

Na jednej można było zobaczyć największe zagraniczne talenty (i do tego będące w zasięgu Evertonu) z najważniejszymi informacjami o możliwym transferze.

Na następnej piłkarzy z Premier League, którzy niebawem mogliby stać się okazją na rynku transferowym - albo szukaliby większego klubu, albo nie zmieściliby się już w składzie któregoś z wielkich klubów ligi.

Na kolejnej: obecny skład zespołu z informacjami o wieku, kontrakcie i liczbie występów. To na niej decydowało się planowanie kadry na następne miesiące. Widać było braki w drużynie albo jej silne strony.

Dalej: zawodnicy z niższych lig. Nie starsi niż 23 lata.

I na końcu: plany na najbliższe okienko transferowe.

Piłkarze znaleźli się na tych tablicach dzięki tysiącom raportów skautingowych.

W niemal każdym profesjonalnym klubie na poziomie mistrzowskim skauci wykonują wielkie liczby takich raportów. Ale dopiero prosta i klarowna wizja rozwoju klubu sprawia, że ta praca nie idzie na marne. – Raporty dopasowane są do planu rozwoju drużyny, który z kolei powiązany jest z kulturą klubu, aspiracjami i statusem finansowym – czytamy w książce Calvina.

I patrząc na to jak konkretną drużyną jest dziś West Ham, ten plan i na London Stadium zaczyna być wdrażany w życie.

2. Szukanie okazji na niedowartościowanych rynkach

28-letni prawy obrońca z czeskiej ligi to rzadki transfer w Premier League. Praktycznie bez szans na zarobek przy ewentualnej sprzedaży. W dodatku dla bocznego obrońcy to już niebezpiecznie blisko spadku formy spowodowanego wiekiem. Żaden to sexy transfer.

Ale są to po prostu dobrze zainwestowane pieniądze. Vladimir Coufal od przyjścia do West Hamu w październiku zeszłego roku opuścił tylko cztery mecze Premier League. Nie popełnia błędów, wykonuje zadania, pomaga w atakach.

Modnie jest dziś patrzeć na piłkarzy jak na aktywa finansowe, które potem można spieniężyć, dlatego w myśl tej filozofii szuka się przede wszystkim młodych zawodników. A ceny za nich nieustannie rosną.

Spadają tymczasem tych, którzy mają przed sobą jeszcze dwa-trzy sezony dobrego futbolu. I w nich kryje się teraz być może największa wartość.

– Chcę mieć głodnych piłkarzy, którzy mają w sobie dość pokory, by zrozumieć, że nie chodzi o nich, tylko o drużynę. Chodzi o nas wszystkich, więc trzeba włożyć w to pracę. Dlatego teraz nie szukamy nikogo z dużym ego – tłumaczy Moyes.

Inne angielskie kluby walczą o piłkarzy z ligi francuskiej, hiszpańskiej czy Bundesligi, więc West Ham chce szukać gdzie indziej.

Z czeskiej ligi do West Hamu przyszedł też Tomas Soucek, z Championship przyszli Jarrod Bowen, Said Benrahma i Craig Dawson (30-letni obrońca), z ligi rosyjskiej zaś Nikola Vlasić i Alex Kral.

Wyjątkiem wśród Moyesowych transferów jest jedynie Kurt Zouma ściągnięty z Chelsea, lecz była to po prostu rynkowa okazja. Zapewne przydała się tutaj tablica z piłkarzami Premier League.

Lecz czasem nie trzeba robić transferów, by załatać dziurę w składzie.

3. Praca na treningach

Declan Rice tak polubił pracę ze sztabem Davidem Moyesem, że skrócił wakacje po mistrzostwach Europy. – Wstajesz rano i aż chcesz iść na trening. Jesteśmy jak rodzina. Trener mówił już, że jesteśmy grupką dzieciaków. Szczerze, to po prostu świetne miejsce do pracy – opowiadał reprezentant Anglii w rozmowie z „The Athletic”.

Treningi u Moyesa nie należą do najłatwiejszych - często zdarzają się dwa treningi dziennie - ale ewidentnie są skuteczne.



[FBref.com]


Jeszcze rok temu wydawało się, że sufitem Rice’a jest klasowy defensywny pomocnik. Ktoś, kto będzie w stanie odbierać piłkę, regulować tempo gry, strzelić z dystansu. Dziś wygląda na to, że coraz bliżej mu do pomocnika kompletnego w stylu Yayi Toure. Rice coraz częściej zapędza się z piłką w okolice pola karnego, potrafi też celnie podać do przodu.

Reprezentant Anglii rozwijał się, a wraz z nim rozwija się cały zespół.

Drugim symbolem - i być może ważniejszym - pracy sztabu Moyesa z piłkarzami jest Mikhail Antonio. Kiedyś prawy obrońca bądź prawoskrzydłowy, dziś reprezentant Jamajki jest jednym z lepszych napastników ligi.



[FBRef.com]


Co prawda to nie Moyes zmienił Antonio pozycję, bo Jamajczyk grał już w ataku wcześniej, lecz to właśnie u Szkota stał się skutecznym napastnikiem - ma tyle samo goli, co Heung Min-Son czy Cristiano Ronaldo.

W rozwoju West Hamu pod okiem Davida Moyesa nie ma magii, zaklęć o DNA czy nagłego zastrzyku gotówki. Jest jasny plan i ciężka praca w jego realizacji. Mimo rozwoju piłki, pewne rzeczy pozostają po prostu niezmienne.

JACEK STASZAK