Nicolas Pépé – delfin Ligue 1 w Arsenalu
2019-08-06 15:13:58; Aktualizacja: 5 lat temuW większości ligowych rozgrywek po tak wybitnym sezonie Nicolas Pépé zostałby okrzyknięty królem krajowych boisk – bez cienia wątpliwości. Na jego nieszczęście w Ligue 1 występuje Kylian Mbappé i, póki nie opuści Francji, najważniejsze indywidualne nagrody będą trafiać do niego.
Pépé zostaje tytuł delfina, ale w Lidze Talentów i tak jest to nie lada osiągnięcie.
***
Popularne
W dniu, kiedy Iworyjczyk obchodzi 24. urodziny, po jego podpis na umowie ustawia się kolejka niczym na otwarciu nowego dyskontu z polnym robaczkiem w logo. Jednak nim dotarł do tego punktu, musiał redefiniować podejście do piłki i zmienić punkt koncentracji z „ja” na bardziej pożądane „my”.
O miłości Luisa Camposa
Pod koniec listopada 2016 roku, po odejściu ze stanowiska szefa działu sportowego w Monaco, ale nim oficjalnie został zatrudniony w roli doradcy prezydenta w Lille, Luis Campos udał się na Roazhon Park, aby w meczu Rennes – Angers na własne oczy zobaczyć skrzydłowego gości, Nicolasa Pépé. Jak sam później stwierdził, przecierał oczy ze zdumienia. 11 dni później mimo porażki SCO z PSG 2:0 Iworyjczyk ponownie zachwycił Camposa, który od tego momentu nie wyobrażał sobie budowania potęgi Lille bez niego.
Luis Campos o Pépé: „Gdy byłem skautem w Realu Madryt (lata 2012-2013) nawet w razie złej gry drużyny wiedziałem, że Cristiano Ronaldo dzięki swoim nieprzeciętnym umiejętnościom może zaważyć o wyniku spotkania. Tak samo było w Monaco z Mbappé, a teraz jest z Pépé w Lille”.
W podobnym tonie o umiejętnościach 24-latka wypowiada się jego trener Christophe Galtier, który twierdzi, że w tej chwili w Ligue 1 Nicolas ustępuje miejsca tylko paryskiemu duetowi Neymar- Mbappé: „Jest niezwykle nowoczesnym piłkarzem. Gdy zaczyna drybling, uwalnia w sobie coś tak pięknego, że oglądanie jego gry jest czystą przyjemnością. Myślę, że ludzie przychodzą na stadiony właśnie dla takich zawodników. Wyjątkowy gracz, który potrafi zarówno przyspieszać grę, jak i wykańczać akcje, co jest rzadkością”.
Jeszcze jedna opinia, tym razem Philippe’a Leclerca, trenera z czasów gry Iworyjczyka w Poitiers FC, który polecił go do Angers: „Nie widzę możliwości, aby cokolwiek mogło go powstrzymać przed wielką karierą. Obok Neymara i Mbappé jest zdecydowanie najlepszym zawodnikiem Ligue 1. Ma wszystko: technikę, wydolność, silny mental i fizjonomię na najwyższym poziomie. Jak każdy uwielbiam go oglądać w akcji. Robi prawdziwe show. Jest rakietą, która przebije każdy blok obronny”.
O trudach w Lille
Z polecenia Luisa Camposa, po zaledwie jednym, statystycznie średnim sezonie, Lille wyłożyło na skrzydłowego 10 milionów euro. Dużo, choć nie była to największa suma wydana w tamtym okienku na nowego zawodnika. Ekscentryczny trener Marcelo Bielsa miał być twarzą nowego, mocarstwowego projektu „LOSC Unlimited”, a żeby plan się ziścił, trzeba było sięgnąć do kieszeni nieco głębiej niż zazwyczaj.
Nie wgłębiając się w szczegóły porażki Bielsy, warto przyjrzeć się ówczesnej sytuacji samego Pépé. W drużynie SCO grał przeważnie na boku pomocy i tam czuł się najlepiej. Jednak argentyński szkoleniowiec wolał na tej pozycji wystawiać Luisa Araujo, Anwara El Gaziego czy Yvesa Bissoumę (sic!), a Iworyjczyka przesunąć na szpicę.
Nicolas opowiadał później, że pierwsze pięć miesięcy jako numer „9” było bardzo wymagające. Zwłaszcza w zestawie z nowymi wytycznymi odnośnie do pracy na treningach, nowym trenerem i kulturą gry narzuconą przez szkoleniowca. Początkowo był krytykowany, ale stopniowo wczuwał się w nową rolę. W tej samej rozmowie z przymrużeniem oka stwierdził, że szczęśliwe zakończenie mogło być związane z jego dzieciństwem, w którym również przechodził etap gry na nieco innej pozycji. Do czternastego roku życia występował na bramce w niewielkim klubie Solitaires Paris-Est. Dopiero gdy jego ojciec poprosił o przeniesienie z Vivonne (pracował jako nadzorca więzienia), przeprowadzili się do Poitiers, co poskutkowało porzuceniem rękawic przez Nicolasa - choć podobno szło mu dobrze.
Lille przed rokiem do niemal ostatniej kolejki musiało drżeć o ligowy byt. Po zmianie na stanowisku trenera – zatrudniono Christophe’a Galtiera – gra uległa poprawie, ale mimo wszystko o punkty nadal było ciężko. Decydujące było spotkanie na dwie kolejki przed końcem sezonu z Tuluzą, bezpośrednim rywalem o utrzymanie. „W tym momencie musieliśmy wziąć na siebie odpowiedzialność, co zarówno mi, jak i całej drużynie się udało. Wielcy gracze tak robią. Wychodzą na boisko i pokazują, że zrobią wszystko, by wygrać. Chcę też taki być i myślę, że w spotkaniu z Toulouse udało mi się to zrobić [dwie bramki Pépé dały zwycięstwo 3:2 – przyp. red.]. To było najbardziej stresujące spotkanie, nasza ostatnia szansa. W szatni trener był bliski płaczu. Jak dotąd był to zdecydowanie najtrudniejszy moment w mojej karierze”.
Sukces zazwyczaj ma wielu ojców, ale tu łatwo wskazać jednego - to Nicolas, którego 13 bramek i pięć asyst uratowało ligowy byt. Po sezonie bardzo blisko pozyskania skrzydłowego był Lyon, ale na ostatniej prostej sam zawodnik zrezygnował. Ówczesny trener OL tłumaczył decyzję sprawami osobistymi Pépé, choć media podawały, że zawodnik wolał pewne pierwsze skrzypce w Lille od rywalizacji z Depayem, Fékirem i Dembélé.
W drodze do Londynu
W Orleanie, gdzie Angers wypożyczyło go w sezonie 2015/2016, był showmanem. W National – trzeci poziom rozgrywkowy – jedynym celem młodziaka było upokorzenie przeciwnika. Nie liczyło się dobro drużyny tylko jego własne popisy. Gdy cel został osiągnięty, przestawał skupiać się na meczu.
Teraz podkreśla, że jego dawne nastawienie na „ja” to przeszłość i teraz jest w pełni skupiony na partnerach, czyli „my”. Wychwala drużynę, która jest kolektywem, i która może istnieć bez niego. Zaznacza, że w drugą stronę to nie działa, ale to kurtuazja - bez iworyjskiego gwiazdora drużyna aktualnego wicemistrza nie funkcjonowałaby tak dobrze. Jego wpływ na grę Lille był nieoceniony. Genialne ścięcia do środka pola z prawego skrzydła i umiejętność natychmiastowego rozegrania piłki do lepiej ustawionych partnerów stały się ozdobą całej Ligue 1. Żaden piłkarz nie miał tak ogromnego wpływu na wyniki zespołu – może z wyjątkiem Téjiego Savaniera z Nimes – a że cała drużyna była skuteczna, to i jej klejnot koronny wypracował genialne liczby: 22 bramki i 11 asyst.
Nie dziwi, że Pépé od dłuższego czasu znajdował się na liście zakupów najbogatszych zespołów Europy. Jak sam zapewnia wzrastająca cena nie robi na nim żadnego wrażenia. Niedawno było 10 milionów, teraz 80, może nawet 100, ale dla niego – zaznacza – to tylko cyfry. Jego sezon się jeszcze nie skończył. Dopiero po Pucharze Narodów Afryki (21 czerwca – 19 lipca) miał zdecydować o przyszłości. „Widziałem wielu piłkarzy, którzy szybko wyjechali i jeszcze szybciej wrócili, zatracając swoją jakość. Aby utrzymać płynność rozwoju, po Angers wybrałem właśnie LOSC. Przedstawiony projekt od razu przypadł mi do gustu i choć pierwszy sezon nie był taki, jak oczekiwaliśmy, nauczył nas wiele i okazał się idealnym krokiem naprzód”.
To że odejdzie, było oczywiste. Lille potrzebowało zastrzyku gotówki. Trener Galtier stwierdził wprost: „jego odejście jest pewne na 120 procent. Nie wypada zatrzymywać tak dobrego gracza”. Z początku najwięcej mówiło się o Bayernie Monachium, ale sprawa przycichła. Ostatecznie dość niespodziewanie Iworyjczyk trafił do Arsenalu. Na początku letniego okienka transferowego pojawiały się informacje, jakoby Kanonierzy mieli zaledwie 45 milionów funtów na zakup nowych zawodników. Większość z tej kwoty wydali na Williama Salibę z AS Saint-Etienne, więc nikt na poważnie nie brał informacji o ich zainteresowaniu skrzydłowym Lille. Jednak coś z pozoru nieprawdopodobnego stało się faktem i duża w tym zasługa włodarzy LOSC, którzy rozbili na raty płatność za swojego zawodnika – 20 milionów z góry, 60 w kolejnych latach. Gdyby nie to, Arsenal nie miałby możliwości, aby pozyskać tej klasy zawodnika. Dziwią za to słowa Pepe z końca sezonu, kiedy to stwierdził, że interesują go kluby występujące w Lidze Mistrzów – Lille zagwarantowało sobie grę w LM, natomiast Arsenal trafił do Ligi Europy. Informacje napływające z źródeł bliskich PSG wskazują na to, że Nicolas do samego końca liczył na ofertę z Paryża, ale ta nie napływała, więc skorzystał z tej z Londynu. Tak czy inaczej kibice angielskiego zespołu nie posiadają się z radości z zakupu nowego skrzydłowego i trudno się dziwić, gdyż w tym momencie na rynku nie był dostępny bardziej kreatywny i zjawiskowy zawodnik niż Nicolas Pepe.
MICHAŁ BOJANOWSKI