Nie zachłysnąć się zwycięskim szampanem: Legia przed Ligą Mistrzów
2016-05-23 15:02:26; Aktualizacja: 8 lat temu"Wojskowi" miniony sezon zakończyli z dwoma tytułami. Puchary za mistrzostwo i Puchar Polski stoją w klubowej gablocie, ale teraz stołeczną drużynę czeka walka o upragniony awans do Ligi Mistrzów. Czy jest na to gotowa?
Od 20 lat piłkarze polskich klubów oglądają Ligę Mistrzów z perspektywy kibica. Gole Cristiano Ronaldo, Leo Messiego, a wcześniej Zinedine’a Zidane’a, Ronaldinho, Rivaldo, Ronaldo i wielu im podobnych są czymś odległym i niedostępnym. Od dwóch dekad nasi ligowcy wieczorami włączają telewizję, aby przekonać się o tym, jak należy grać w piłkę. Każdy taki mecz jest dla nich lekcją pokory, aby po tygodniu chodzenia w chmurach mogli w końcu zejść na ziemię.
Tydzień po zakończeniu sezonu nasze głowy ponownie znajdują się wysoko w chmurach. W minionych rozgrywkach Legia nie miała sobie równych i zdobyła dublet: mistrzostwo i Puchar Polski. Piłkarze rozjechali się na urlopy – wyłączając tych przygotowujących się do Mistrzostw Europy we Francji – i za nim ponownie wrócą do treningów, warto zadać sobie kilka pytań. Czy Legia pasuje do Ligi Mistrzów? Jeśli nie, to czego jej brakuje? Czy piłkarze Stanisława Czerczesowa po 20 latach wstydliwych porażek dadzą Polsce miejsce w europejskiej elicie?
Piękny stadionPopularne
Cały poprzedni sezon – a szczególnie jego końcówka – to zacięta rywalizacja dwóch klubów: Piasta Gliwice i Legii Warszawa. Piłkarze Radoslava Latala znakomicie spisali się w roli niespodzianki sezonu i do ostatniej kolejki naciskali na faworyzowanych „Wojskowych”. Jednak z perspektywy Ligi Mistrzów, dobrze się stało, że tytuł zdobyła Legia. Mistrzowie Polski grają na jednym z największych stadionów w Polsce (w lidze większym obiektem dysponują Lech, Lechia i Śląsk Wrocław), na który tłumnie przychodzą warszawscy kibice. Z resztą, fani stołecznej ekipy to kolejny atut tej drużyny. Mieszkańcy największego miasta w kraju żyją futbolem, utożsamiają się z Legią, co udowodnili przy okazji ostatniej mistrzowskiej fety.
DOBRANOC (L) ! ! ! pic.twitter.com/gTHSIXrCXK
— Mateusz Kostrzewa (@mat_kostrzewa) 15 maja 2016
Solidne fundamenty i przewaga finansowa
W przypadku Ligi Mistrzów odpowiednia liczba zer na koncie również jest bardzo ważna. Legia już w poprzednim ustroju dzięki wsparciu wojska zaliczała się do czołówki najbogatszych – jak na ówczesną sytuację i ustrój komunistyczny - klubów w Polsce. Teraz po tamtych czasach został jedynie przydomek, ale to aktualni mistrzowie Polski od kilku lat dominują w lidze pod względem finansowym. Lepsze czasy nastały wraz z osobą Bogusława Leśnodorskiego. Prezes „Wojskowych” przejął klub z Dariuszem Mioduskim i Maciejem Wandzelem i wspólnie systematycznie dbają o jego rozwój. Warszawską drużynę tworzą najlepsi zawodnicy w kraju, Legię stać na opłacenie najwyższych kontraktów w całej lidze, a do tego dochodzą regularne przychody na klubowe konto. Po mistrzostwie i Pucharze Polski Legię czeka jeszcze większe wyzwanie i tylko dzięki solidnym wzmocnieniom wzrosną jej szansę na kwalifikację do upragnionej fazy grupowej Ligi Mistrzów. A spośród wszystkich drużyn w naszej lidze, tylko stołeczny klub stać na spore wydatki.
Trener (nie)wizjoner
Wszystkich zawodników w jedną całość będzie musiał poskładać Stanisław Czerczesow. Były reprezentant ZSRR, Wspólnoty Niepodległych Państw i Rosji święcił triumfy na rodzimych boiskach (cztery tytuły mistrza kraju ze Spartakiem Moskwa oraz ćwierćfinał Ligi Mistrzów) i w Austrii (trzy mistrzostwa z Tirolem Innsbruck), ale w swojej trenerskiej karierze – przed przyjściem do Legii – nie posiadał żadnego trofeum. Jednak nie wydaje nam się, aby miało to wielkie znaczenie. Rosjanin po przyjściu do Legii narzucił swoją taktykę, przedstawił własne reguły gry i zawodnicy nie mieli innego wyjścia jak wziąć się do ciężkiej pracy. Czerczesow może nie jest szkoleniowcem - wizjonerem jak Piotr Stokowiec, który wspólnie z zarządzającymi klubem patrzy długofalowo na cały projekt i dba o rozwój piłkarzy z akademii, ale jest idealnym trenerem na miarę aktualnych mistrzów Polski. Chętnym do ciężkiej pracy i nastawionym na końcowy sukces.
Naiwna taktyka
Drużyny prowadzone przez Stanisława Czerczesowa cechują się grą wysokim pressingiem i bazują na znakomitym przygotowaniu fizycznym. Właśnie dzięki niemu obserwatorzy Ekstraklasy mogli podziwiać spokój i pewność siebie warszawskich piłkarzy. „Wojskowi” bez względu na przeciwnika byli przekonani, że prędzej czy później – a już na pewno w ostatnich dwóch kwadransach – wykorzystają swą przewagę i dojadą przeciwnika. Wspomniana taktyka – pomijając kilka wpadek – przyniosła wymierny skutek w postaci dubletu i klub przeszedł do historii na stulecie istnienia.
Jednak to, to co sprawdziło się w Ekstraklasie nie musi zdać egzaminu w Lidze Mistrzów. Tam – już w decydujących meczach kwalifikacyjnych – Legia zmierzy się z poważnymi przeciwnikami, mającymi w swoich szeregach zawodników o wysokich – często wyższych - umiejętnościach. Aby na równi walczyć z Olympiakosem Pireus, APOEl-em Nikozja, czy chociażby z Viktorią Pilzną nie wystarczy sam pressing, bo rywale mają odpowiednich graczy, aby go uniknąć i następnie zagrozić bramce Arkadiusza Malarza.
Aby wspomniana taktyka zdała skutek i nie powtórzyła się sytuacja z meczu z Napoli w Lidze Europy potrzeba…
Słabe zasoby ludzkie
… zawodników, którzy podniosą poziom warszawskiego zespołu. Legia posiada mocną i szeroką kadrę, ale jedynie na Ekstraklasę. Jeżeli drużynę Stanisława Czerczesowa porównamy do sowieckiego czołgu, a samego Rosjanina do czołgisty, to niestety, ale opisany twór nie miałby żadnych szans na polu walki. Nawet jeśli szkoleniowiec „Wojskowych” prowadziłby go bez zarzutu i podejmował tylko dobre decyzje, każdy poważny strzał przebije jego cienki pancerz, a własne pociski nawet nie dolecą do celu.
My Polacy zbyt często popadamy w euforię, nie mając do tego żadnych argumentów. Dlatego nie dziwi zachowanie Czerczesowa i ciągłe plotki o jego powrocie do ojczyzny. Rosjanin wysyła wyraźny sygnał: jeśli chcecie na poważnie walczyć o Ligę Mistrzów, zróbcie poważne transfery. Mistrzowie Polski potrzebują solidnych wzmocnień w defensywie, środku pomocy i na skrzydłach (w przypadku odejścia Nemanji Nikolicia również w ataku) i Bogusław Leśnodorski musi podjąć ważną decyzję: albo Czerczesow (i walka na serio o Ligę Mistrzów), albo prężenie muskułów i kolejna zmarnowana szansa.
Prezes mistrzów Polski musi pamiętać, że już niedługo UEFA wycofa reformę Platiniego i znów przyjdzie nam walczyć z drużynami pokroju Atletico Madryt. Dziś do upragnionej Ligi Mistrzów brakuje niewiele, ile będzie brakowało za kilka lat?