Ostatni piłkarz renesansu?
2015-12-12 23:15:47; Aktualizacja: 8 lat temuNieżyjący już urugwajski pisarz i dziennikarz, Eduardo Galeano, powiedział swego czasu o wszystkich bramkarzach - „(Bramkarz) nie strzela goli, a przecież gol jest radością futbolu. On tę radość niszczy”.
Cały cytat jest dłuższy i mówi o golkiperach więcej i głębiej, ale te dwa zdania to meritum,sparafrazowane mogłyby być swoistym "credo" każdego strażnika bramki. No, prawie każdego. Dzień po tegorocznych mikołajkach karierę zakończył jeden z niewielu, którzy po jednej stronie boiska zabijali radość goli a po drugiej – sami ją wywoływali. Wybaczcie pompatyczność, ale – niech żyje Rogério Ceni!
Prawdziwy z Ceniego był wół roboczy. W ciągu 23 sezonów spędzonych w São Paulo, zdarzało mu się grać ponad 70 meczów w roku. Po przekroczeniu czterdziestki w styczniu 2013 roku – tempa nie zwolnił. Od tamtych urodzin zagrał blisko 200 meczów, w których strzelił 24 gole. Ogółem nazbierało mu się w karierze ponad 1250 gier, niemal wszystkie w jednym klubie. Siedziba São Paulo FC była mu niemal jak drugi dom – kapitanował drużynie w prawie tysiącu spotkań! Ta najbardziej magiczna statystyka, a więc strzelone gole, zatrzymała się ostatecznie na liczbie 131. W tym roku strzelił ich osiem, co w skali całej kariery jest wynikiem powyżej średniej. Najczęściej pokonywał swoich vis-a-vis w drużynach rywali pomiędzy rokiem 2005 a 2007. W ciągu tych trzech lat strzelił kolejno 21, 16 i 10 goli. Tylko raz później udało mu się jeszcze strzelić „dwucyfrówkę”. W zeszłym roku strzelił bowiem kolejne 10 bramek. Te 131 goli sprawia, że w chwili odejścia w São Paulo był tylko jeden piłkarz, który strzelił w całej karierze więcej goli od Ceniego. Chodzi mianowicie o dobrze znanego swego czasu w Europie Luisa Fabiano. Alexandre Pato, który niemal przez dwa lata grał w jednej drużynie z Rogério, w całej karierze strzelił mniej goli (dokładnie o… jednego) niż Ceni. Teraz brzmi imponująco, nieprawdaż?
Początkowo Ceni zapowiadał się na… siatkarza. Jest wysoki, ma prawie 190 centymetrów wzrostu, ponadto będąc nastolatkiem cechował się podobno fantastycznym wyskokiem. Na boisku piłkarskim i w bramce konkretnie zaczął grać regularnie dopiero jako 16-latek. Zadebiutował w Sinop. W 1990 roku rozegrał 20 meczów – jego zespół występował wówczas na poziomie ligi stanowej i w tamtym roku ją wygrał. Po sezonie przeniósł się prosto do São Paulo. Początki – bardzo trudne. Przez dwa lata grał jeszcze w juniorskich drużynach klubu. Sam Rogério miał duże problemy z aklimatyzacją. Pierwszy raz był zdany tylko na siebie – w nowym, ogromnym mieście było mu ciężko – na dodatek z rodzinnego Mato Grosso docierały do niego wieści o ciężkiej chorobie matki, do której był bardzo przywiązany. Hertha, bo tak miała na imię rodzicielka Rogério, zmarła ostatecznie w 1993 roku. Poza tak ogromną tragedią, 1993 przyniósł Ceniemu coś przełomowego – zadebiutował w seniorskiej drużynie São Paulo. Przez cały rok był rezerwowym, zagrał tylko 13 meczów, ale siedząc na ławce zdobył aż cztery puchary, w tym – Copa Libertadores.
Na stałe do bramki "O Clube da Fé" wskoczył w 1997 roku. Wtedy też pokazał światu swój strzelecki instynkt. W klubie, jako trener młodzieży, pracował wówczas Muricy Ramalho. To on przyuważył jak Ceni ćwiczy rzuty wolne i jak znakomicie mu to wychodzi. Pierwszy pełny rok w roli podstawowego golkipera klubu zakończył z trzema zdobytymi bramkami. Gole strzelał przez kolejnych 18 kampanii, choć niewiele brakowało, a zostałby odsunięty od ich zdobywania już w 1998 roku. Trenerem São Paulo został wówczas Mario Sergio, który, całkiem logicznie przecież, kierując się bezpieczeństwem drużyny i podstawową rolą Ceniego – zamiast trenowania strzelania nakazał mu skupić się na strzałów bronieniu. Jak sam mówił w wywiadzie – Ceni był prawdziwym profesjonalistą i ani razu nie zakwestionował decyzji trenera. Ostatecznie Rogério zdołał zdobyć w tamtym roku całe trzy gole, a Mario Sergio szybko pożegnał się z posadą trenera – od 1999 roku już w klubie nie pracował.
Jeszcze w 1997 roku Rogério zadebiutował w reprezentacji Brazylii – w której niestety nigdy się nie spełnił. Jako rezerwowy zdobył Puchar Konfederacji ’97 (zagrał tam jeden mecz) i Mistrzostwo Świata 2002 (cały turniej na ławce). W 2006 zagrał ostatni, szesnasty mecz, dla "Canarinhos" i jednocześnie był to debiut na Mistrzostwach Świata – Ceni rozegrał osiem minut w meczu przeciwko Japonii. Niestety, dla reprezentacji bramki nigdy nie zdobył.
Największą chwałą, największym zwycięstwem i najlepszym rokiem w piłkarskiej karierze był 2005. Z São Paulo zdobył wówczas Copa Libertadores i Klubowe Mistrzostwo Świata. Ceni został wybrany najlepszym piłkarzem obu turniejów. Prawdziwy człowiek orkiestra, bo nie dość że wyczyniał cuda w bramce, to jeszcze został najlepszym strzelcem klubu we wszystkich rozgrywkach. W całym roku zdobył 21 bramek – rekordowy wynik, fenomenalny, tym bardziej, że wszystkie gole to przecież rzuty karne lub wolne. Kolejny rekord pobił w 2011 roku – zdobył wówczas setną bramkę, czym zasłużył na nakręcenie dedykowanego mu filmu dokumentalnego zatytułowanego zgrabnie „Rogér100”. Ogółem ze swoim ukochanym klubem zdobył aż 19 trofeów. Na przestrzeni lat przychodził na treningi nawet półtora godziny wcześniej, będąc wzorem pracowitości dla wszystkich innych. Ceni jak mało kto dbał o swoją kondycję, co z pewnością pomogło mu w grze do 43. roku życia.
Paradoksalnie jeszcze więcej prestiżu dodaje Ceniemu fakt, że jest ostatnim bramkarzem ze swojego gatunku. Pozostali bramkostrzelni golkiperzy zakończyli kariery już kilkanaście lat temu. Dziś żaden trener nie ma na tyle odwagi, by do stałych fragmentów delegować bramkarza. Pewnie, że szkoda, ale z drugiej strony… jeśli ktoś miał być ostatni, to tylko Rogério, z tytułem tego najlepszego, największego bramkarza-goleadora w historii dyscypliny.
Co na piłkarskiej emeryturze doceni Ceni? Z pewnością będzie mógł pozwolić sobie na większe luzy w diecie – jak sam mówi, jego największą słabością jest…czekolada. Rogério to podobno także znakomity kucharz, specjalizujący sięgłównie w przyrządzaniu ryb – od tych z grilla po sushi. Być może zostanie trenerem – jeszcze jako piłkarz mocno przyjaźnił się z Ramalho, hobbystycznie trenował młodych adeptów, a na 2016 planuje podróże po szkółkach w Ameryce Środkowej. Ma także spotkać się z Klinsmannem i Guardiolą – ot, może Ceni odkryje w sobie tę iskierkę do prowadzenia drużyn zza linii bocznej. No, i z pewnością zawsze znajdzie czas by wpaść na swoje ranczo w Sinop, choćby po to, by… zagrać w siatkówkę na swoim podwórku.
ADAM BOMBA