Przed szlagierem w Poznaniu. Jak to widzą eksperci?

2016-03-19 15:09:43; Aktualizacja: 8 lat temu
Przed szlagierem w Poznaniu. Jak to widzą eksperci? Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

Już tylko godziny dzielą nas od najważniejszego pojedynku 28. kolejki Ekstraklasy. Zapraszamy na rozmowę z naszymi ekspertami, którzy specjalnie zapowiadają ten mecz.

Osłabiony Lech, czy rozpędzona Legia, kto ma większe szanse na zwycięstwo?

Radosław Nawrot (dziennikarz z Poznania, „Gazeta Wyborcza” ): Większe szanse ma rozpędzona Legia. Co nie znaczy, że je wykorzysta.

Stefan Białas (były trener Legii Warszawa): Rozpędzona Legia. Z tego powodu, że te osłabienia Lecha, szczególnie brak Pawłowskiego, powoduje to, że ta drużyna straciła dużo w animacji ofensywnej. Tutaj Legia może wyjść zwycięsko z tego pojedynku. Mimo tego, że gra na wyjeździe.

Marcin Żelechowski (z-ca redaktora naczelnego „Transfery.info”): Siła kadry nie ma większego znaczenia w takim pojedynku, o czym wielokrotnie zdążyliśmy się przekonać. Na pewno możliwość lepszej jakościowo rotacji to atut Legii, ale też z tezą o osłabionym Lechu wstrzymałbym się do ogłoszenia składów. Ostatnio w Espanyolu też była epidemia - jakieś zatrucie żołądkowe - i mimo czarnych scenariuszy, wszyscy poszkodowani zagrali w meczu. Dla mnie każdy wynik jest możliwy, bo obie drużyny wciąż nie wypracowały własnego stylu, który narzuciłyby rywalowi. Boję się - bo to najgorsze dla widowiska - że o wyniku może przesądzić jedna sytuacja, jeden błąd rywala.

U bukmacherów faworytem jest Legia. Ostatnio jednak oba zespoły prezentują równą formę. W czym tkwi przewaga „Wojskowych”?

RN: W ławce, zdecydowanie ławce, którą ma mocniejszą i szerszą, może zatem reagować na wydarzenia na boisku z lepszym skutkiem. Także efekty pracy trenera Czerczesowa są bardziej widoczne niż efekty pracy trenera Urbana w Lechu. Legia ma swój styl gry, który okazał się skuteczny. No i ma Nikolicia.

SB: W tym, że ma pełny skład. Kadra jest bardzo szeroka, nie ma kontuzjowanych, nie ma zawieszonych. Natomiast w Lechu podstawowi zawodnicy mają urazy. I to jest ta przewaga. Legia ma najsilniejszą kadrę od kilku lat, co spowodowane jest setną rocznicą jej powstania i klub chce za wszelką cenę zdobyć mistrzostwo Polski. Z resztą słusznie, bo jest to bardzo ważna data.

MŻ: Jestem trochę zaskoczony tymi kursami, biorąc pod uwagę, że spotkanie ma miejsce w Poznaniu. Lech potrafi się mobilizować na takie mecze, co pokazał w trudnych sytuacjach (jak chociażby w pierwszym hicie pod wodzą Skorży), co Legii ostatnio nie wychodzi. Przewaga "Wojskowych" polega chyba na pewnym komforcie, wynikającym z układu tabeli. Nie mają noża na gardle, ewentualna strata punktów nie oddali ich od upragnionego celu, to wszystko ogranicza więc uciążliwą presję. Wiadomo, że kibice w Warszawie oczekują zwycięstwa, bo ono ucieszy ich bardziej niż triumfy na innych frontach, ale najważniejsze i tak jest mistrzostwo. Wspomniałbym jeszcze o indywidualnościach - jeśli Guilherme i Duda będą mieli dobry dzień, mogą rozstrzygnąć o losach meczu. W Lechu takim piłkarzem jest Pawłowski, ale on akurat na pewno nie zagra.

Lech ma dobrą passę z warszawską drużyną. Niezależnie jakie przechodzi problemy i jak bardzo się wzmacnia. Czy w sobotę wieczorem „Kolejorz” dozna smaku porażki?

RN: To wróżenie. Piłka lubi paradoksy i nieobliczalne scenariusze, zwłaszcza w rywalizacji Lecha z Legią, kiedy pozycja ligowa obu ekip i nawet aktualna forma nie mają takiego znaczenia. Pamiętam mecze, gdy Lech nie miał żadnych szans a wygrał - 1995 rok. Teraz szanse ma.

SB: Jest to bardzo ciekawa sytuacja. Walka o zwycięstwo będzie sprawą otwartą. Sobotnie spotkanie będzie wyjątkowe dla obydwu drużyn. Szczególnie zmotywowani będą gospodarze, którzy u siebie będą chcieli udowodnić, że to co wydarzyło się na początku sezonu to był taki wypadek przy pracy. Zwycięstwo piłkarzy Jana Urbana pokaże, że nie ma już śladu po mocnym zachłyśnięciu się zeszłorocznym mistrzostwem Polski.

MŻ: I na pewno nie prezentuje się gorzej od Legii. To trochę starcie dwóch stylów, bo wicemistrz Polski stawia teraz na fizyczność, pressing i szybkie ciosy, a filozofia Urbana polega na utrzymywaniu się przy piłce. Jeśli Warszawiacy wejdą dobrze w mecz, tak jak z Jagiellonią na początek wiosny, "Kolejorz" będzie w poważnych opałach. Wszystko jest jednak możliwe. Lech musi szukać pierwszej bramki, bo piłkarze z Warszawy mają problem z odrabianiem strat na wyjazdach.

Wraca Nicki Bille, który świetnie czuje kibicowską kulturę. Uważa pan, że może zrobić różnicę?

RN: Czucie kultury kibicowskiej? Nie, nie zrobi żadnej różnicy. Publiczność może pomóc, ale może też sparaliżować. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak zareaguje psychika Nickiego na takie wyzwanie.

SB: Może. W meczu na własnym boisku, mając doping swoich kibiców to może coś zrobić. Natomiast nie będzie to łatwe, bo obrona Legii jest bardzo silna, co potwierdziły powołania Adama Nawałki. Pomimo tego, że „Wojskowi” będą mieli optyczną przewagę to ten wynik będzie otwarty. Jest to mecz, który może zadecydować, czy Lech już się wykluczy z walki o mistrzostwo, czy jeszcze nie. Zwycięstwo „Kolejorza” może spowodować, że ta sytuacja będzie jeszcze otwarta. Po porażce różnica kilkunastu punktów będzie już nie do odrobienia.

MŻ: Na pewno charakter piłkarza ma znaczenie w takich meczach, bo "głowa" robi swoje. Myślę, że jednak zaległości treningowe i brak zgrania mogą być rozstrzygające, dlatego nie spodziewam się, by Duńczyk stał się kluczową postacią tego spotkania. Ale kto wie, w naszej lidze wszystko jest możliwe.

Niezłomny duet Nikolić-Prijović już wielokrotnie udowodnił swoją siłę. W sobotę nie będzie inaczej?

RN: Lech traci tej wiosny sporo bramek, obrona jest niestabilna. Zdziwiłbym się, gdyby Nikolić i Prijović tego nie wykorzystali. To wystawiłoby im kiepskie świadectwo.

SB: Prawdopodobnie nie. Nikolić przełamał się w ostatnim meczu Pucharu Polski i jest to zawodnik, który jeżeli jest w formie to jest najważniejszą postacią Legii Warszawa. Mimo, że Prijović jest na wiosnę bardzo skuteczny i w tym okresie gra bardzo dobrze.

MŻ: Ja mam problem z Nikoliciem. Z jednej strony strzela, na pewno absorbuje obrońców rywali, potrafi też dograć, ale w ważnych chwilach często zdarza mu się zniknąć. Na szczęście ma u swego boku Prijovicia, który z każdy kolejnym meczem zamazuje mylne wrażenie z początku. Mega się uzupełniają, dlatego sądzę, że będą mieli kilka dogodnych okazji. Czy je wykorzystają? To już inna kwestia.

Dla trenera Lecha ten mecz również będzie należał do szczególnych. Czu uważa pan, że gdzieś z tyłu głowy czają się osobiste pobudki?

RN: Myślę, że trener Urban jest tak skonfudowany sytuacją kadrową i kłopotami z kadrą, że będzie myślał o problemach, a nie o tym. To, że kiedyś trenował Legię nie odegra roli. Legia to nie Osasuna, nie była mu aż tak bliska.

SB: W pewnym sensie tak, chociaż wydaje mi się, że każdy trener chce odnosić sukcesy tam, gdzie aktualnie pracuje. Motywacją dla Janka Urbana będzie to, żeby dobrze wypaść. Myślę, że nie będzie szukał rewanżu na warszawskiej drużynie: tutaj odnosił sukcesy, rzeczywiście odszedł w złym momencie, bo wizją szefów klubu było znalezienie trenera, który będzie odnosił sukcesy w Europie. Dziś wiemy, że tak się nie stało, to był błąd. Jednak teraz pracuje dla Lecha i przede wszystkim dlatego będzie chciał pokazać, że działacze „Kolejorza” nie pomylili się zatrudniając go w klubie.

MŻ: Myślę, że ma jakiś żal do Legii i wydaje się to nawet zrozumiałe. Nie wygląda jednak na kogoś, kto robiłby priorytet z własnych porachunków. Zajmuje się własnym zespołem i niepytany na pewno nie będzie do tego nawiązywał. Choć niektórym Urban kojarzy się z wesołym człowiekiem od robienia atmosfery i gry w siatkonogę, to facet z zasadami.

Otoczka jak zwykle sugeruje hitowe starcie, ale na boisku zazwyczaj kibic spotyka się z rozczarowaniem. Czy teraz – kiedy oba zespoły jeszcze szukają optymalnej formy – jest szansa na spektakl?

RN: Był taki czas, gdy uważaliśmy, że mecze Lecha z Legią nie są dobrymi widowiskami, bo za duża tu presja. Nie uważam tak. To dwa zespoły o czołowych kadrach w Polsce, o najlepszych w lidze piłkarzach. Jeśli oni nie stworzą widowiska, to kto? Problemem może być murawa. I chyba tylko ona. Mecz Lecha z Legią ma wszelkie predyspozycje do tego, by stać się kompletnym widowiskiem, obejmującym widowisko i trybuny

SB: Zawodnicy powinni już być w formie: to będzie ich siódmy mecz na wiosnę, nie licząc tego w Pucharze Polski. Wczesne wejście w rozgrywki powoduje, że boiska nie są jeszcze najlepsze i ten spektakl nie jest na najwyższym poziomie. Mimo, że zawodnicy są w „gazie”, to stan boisk pozostawia wiele do życzenia. Szkoda, że takie ważne mecze jak półfinały Pucharu Polski, czy decydujące spotkania Ekstraklasy rozgrywane są na takich boiskach. Taki mamy klimat, niestety.

MŻ: Pewnie nie, choć jak zawsze ostrzę sobie zęby na to starcie i nastawiam się na miłe zaskoczenie. Presja trybun i dyscyplina taktyczna zazwyczaj przeważają. Ewentualny mocny początek, szybka bramka mogą być nadzieją na prawdziwy, boiskowy hit.

Jaki typuje Pan wynik?

SB: Wydaje mi się, że tam może paść bramkowy remis. Chociaż nie zdziwię się, jeśli na Bułgarskiej zwycięży Legia. Szeroka kadra może okazać się kluczowa.

MŻ: 2:1 po ciężkiej walce, nie wiem dla których. Choć prywatnie liczę na dobrą imprezę w warszawskich pubach.

Zebrali Aleksandra Sieczka i Marcin Łopienski