Ruszyła lokomotywa

2018-05-12 18:51:38; Aktualizacja: 6 lat temu
Ruszyła lokomotywa Fot. Transfery.info
Michał Flis
Michał Flis Źródło: Lokomotiw Moskwa | Transfery.info

To nieprawda, że nie ma ludzi niezastąpionych.

Szczególnymi orędownikami tej tezy mogą być od pewnego czasu sympatycy rosyjskiego Lokomotiwu Moskwa. Dopingowana przez nich drużyna ku wszechobecnemu zdumieniu sięgnęła właśnie po tytuł mistrzowski, co prawdopodobnie nie byłoby możliwe gdyby nie jedna osoba. Osoba, która ze stołecznym zespołem jest związana od dobrych kilku dekad.

Jurij Siomin po raz pierwszy pojawił się w Lokomotiwie w 1975 roku, kiedy to jako zbliżający się do końca kariery napastnik na krótko dołączył do ekipy popularnych „Kolejarzy”. Kończąc swój dwuletni epizod zawodniczy w klubie zapewne nie przypuszczał wówczas, iż drużyna ta odegra tak znaczącą rolę w jego dalszym życiu.

W 1986 roku zasiadł na ławce szkoleniowej moskiewskiej ekipy po raz pierwszy i jak pokazał rozwój wypadków, doprowadził ją do największych sukcesów w jej długoletniej historii. Pierwszym zwiastunem nowej ery w szeregach Lokomotiwu było przerwanie długoletniej hegemonii Spartaka Moskwa w lidze rosyjskiej, który nieoczekiwanie stracił tytuł na rzecz rywala zza miedzy w 2002 roku. Zaledwie dla lata później Siomin i spółka powtórzyli swój wyczyn i po raz kolejny pokazali plecy faworyzowanym przeciwnikom na krajowym podwórku.

Lokomotiw prowadzony przez doświadczonego szkoleniowca był także jedną z pierwszych rosyjskich drużyn, która otwierała drzwi dla zawodników z Afryki. Za jego kadencji na RZD Arenie występowali bowiem przedstawiciele takich narodowości, jak m.in. Malawi, Kamerun czy Nigeria. W szybkim czasie dało to także pozytywny oddźwięk na arenie międzynarodowej, gdzie w 2004 roku klub ten dotarł do 1/8 finału Ligi Mistrzów, nieznacznie ulegając późniejszemu finaliście, AS Monaco.

Trzynaście lat temu Siomin zdecydował się jednak podjąć wyzwania, jakim miało być przywrócenie reprezentacji Rosji na właściwe tory i zaakceptował ofertę prowadzenia owej kadry. Gdy jednak nie zdołał wywalczyć awansu na rozgrywane w Niemczech Mistrzostwa Świata, bardzo szybko zmuszony był ustąpić ze stanowiska. Tymczasem jego dawny klub coraz bardziej pogrążał się w ligowym marazmie.

Od momentu odejścia Siomina z Lokomotiwu, klub ten nie był w stanie nawiązać równej walki z coraz silniejszymi ekipami Zenitu St. Petersburg, Rubina Kazań czy CSKA Moskwa. Wystarczy zresztą wspomnieć, iż w latach 2005-2017 zalewie trzykrotnie udawało się mu finiszować na ligowym podium, jednak każdorazowo była to rozczarowująca trzecia pozycja.

Nie pomagały także rosyjskie koleje, których własnością od samego początku istnienia jest Lokomotiw. Jednym z najczarniejszych epizodów ostatnich lat było bez wątpienia mianowanie przez ową instytucję na stanowisko prezesa klubu Olgi Smorodzkiej, której rządy błyskawicznie poskutkowały konfliktem z kibicami, a także kiepskimi wynikami osiąganymi na boisku. Przez Lokomotiw przewijało się w tym czasie wielu znanych zawodników (Lassana Diarra, Reto Ziegler, Mbark Boussoufa), prowadzonych przez szkoleniowców pokroju Slavena Bilicia i José Couceiro. Nikt z nich nie zdołał jednak wprowadzić drużyny na wyższy poziom, na którym dominowała jeszcze na początku stulecia.

Wiele zmieniło się dopiero, gdy szefem drużyny mianowany Iliję Gerkina. Nowy sternik drużyny postanowił wprowadzić w szeregi drużyny spokój i opanowanie i konsekwentnie krok po kroku przywracał w moskiewskiej ekipie normalność. 

Jak można się domyśleć, już na początku swych rządów podjął decyzję o sprowadzeniu prawdopodobnie jedynej osoby, która zdołałaby opanować bałagan panujący wśród zawodników Lokomotiwu. Latem 2016 roku ku olbrzymiej aprobacie miejscowej publiczności, na stanowisku trenera zatrudniony został Jurij Siomin, który w wieku niemal siedemdziesięciu lat podjął się najpewniej ostatniego poważnego wyzwania w karierze trenerskiej.

Mylili się ci, którzy przewidywali, iż podopieczni Siomina będą prezentować na boisku toporną, nastawioną na defensywę piłkę pamiętającą jeszcze czasy Związku Radzieckiego. 70-letni Siomin pokazał, że nawet długi okres przerwy od futbolu na wysokim poziomie nie przeszkodził mu dostosować się do standardów panujących w dzisiejszej lidze rosyjskiej i pokazać plecy faworyzowanym rywalom.

Tuż przed startem bieżącego sezonu nikt nie wymieniał Lokomotiwu w gronie faworytów do sięgnięcia po tytuł. Ten miał bez większych trudności trafić w ręce zawodników Zenitu, którzy z Roberto Mancinim na ławce zdawali się być największym pretendentem do końcowego triumfu. Siomin po raz kolejny w swojej karierze postanowił jednak spłatać psikusa całej piłkarskiej Rosji.

Dowodzona przez niego drużyna niemal od początku rozgrywek prezentowała miłą dla oka i ofensywną piłkę, która pozwalała jej eliminować z gry kolejnych rywali. Siominowi udało się stworzyć idealną mieszankę obytych w świecie gwiazd (Manuel Fernandes, Vedran Ćorluka, Jefferson Farfán) z adeptami miejscowej akademii, wśród których na czoło wysuwają się bracia Aleksiej i Anton Mirańczukowie. 22-letni bliźniacy, spośród których jeden jeszcze niedawno występował w półamatorskiej lidze estońskiej, są dziś jedną z największych nadziei reprezentacji Rosji na przyzwoite zaprezentowanie się na nadchodzącym mundialu.

Lokomotiw niesiony dobrą formą swych zawodników jak burza brnął przez kolejne etapy rozgrywek, by w końcówce rundy wiosennej znaleźć się o krok od wywalczenia niespodziewanego mistrzostwa. Wówczas zaszły jednak wydarzenia, które na ostatniej prostej mogły wybić podopiecznych Siomina z rytmu. Kilka dni przed decydującym o tytule meczu z Zenitem, zawodnik Lokomotiwu, Igor Denisow wraz z braćmi Mirańczuk mieli wdać się w bójkę z sympatykami Spartaka, którzy na Instagramie upublicznili ich zdjęcia w momencie, gdy palili fajkę wodną. Obsługa lokalu, gdzie owo wydarzenie miało mieć miejsce zdementowała jednak informację o rzekomym zajściu, co każe twierdzić, iż była to jedynie prowokacja kibiców znienawidzonego rywala pragnących rozproszyć uwagę skupionych na zdobyciu tytułu piłkarzy.

Mecz, w którym Lokomotiw mógł powrócić na tron rosyjskiego futbolu, przypadł na domowy mecz z innym odwiecznym rywalem, Zenitem. W spotkaniu tym przez długi czas utrzymywał się bezbramkowy remis, jednak w końcówce spotkania doszedł do głosu specjalista od tego typu sytuacji. Na kilka minut przed końcowym gwizdkiem Portugalczyk Éder przyjął znakomite podanie od Władisława Ignatijewa i precyzyjnym strzałem przypieczętował tytuł mistrzowski dla swojego zespołu. Tym samym po raz kolejny stał się bohaterem zbiorowej publiczności po tym, jak przed dwoma laty w podobny sposób wywalczył dla reprezentacji Portugalii tytuł mistrzów Europy.

Moskwianie mogli więc wraz ze swymi kibicami rozpocząć świętowanie, które przedłużyło się do białego rana. Światowe media obiegły natomiast zdjęcia zalewającego się ze szczęścia łzami Siomina, który mimo iż wizualnie nie prezentuje się jak większość dzisiejszych szkoleniowców w ostatecznym rozrachunku pokazał plecy kolegom po fachu na czele z bardzo dobrze opłacanym Mancinim.

Lokomotiw na jedną kolejkę przed zakończeniem sezonu w lidze rosyjskiej może więc odpocząć i raczyć się zasłużenie odniesionym sukcesem. Już latem piłkarze ubrani w charakterystyczne zielono-czerwone stroje po czternastoletniej przerwie po raz kolejny wezmą udział w elitarnej Lidze Mistrzów, w której wcale nie muszą być skazani na pożarcie. Polskiego kibica może z kolei cieszyć fakt, iż przez znaczną część rozgrywek filarem defensywy był Maciej Rybus, który po nieudanej przygodzie we Francji najwyraźniej w rosyjskiej stolicy odnalazł swoje miejsce na ziemi.

Prawdziwą drugą młodość przeżywał z kolei Jefferson Farfán, który w wieku 33 lat przypomniał sobie czasy, gdy rozstawiał po kątach zawodników rywali, grając dla holenderskiego PSV Eindhoven. Legenda reprezentacji Peru swoimi dziesięcioma bramkami w znaczący sposób przybliżyła Lokomotiw do sukcesu, a jego doświadczenie i boiskowa charyzma niejednokrotnie ratowały drużynę ze sporych opresji. Transfer Farfána do Moskwy być może nie byłby możliwy gdyby nie osoba Erika Stoffelshausa, który od pewnego czasu sprawuje tam obowiązki dyrektora sportowego. Obaj panowie znają się jeszcze z czasów gry Peruwiańczyka w Schalke 04, gdzie Stoffelshaus był dyrektorem akademii piłkarskiej. To z pod jego ręki wyszli w owym czasie tacy zawodnicy, jak Mesut Özil i Manuel Neuer dlatego nie powinien dziwić fakt, iż młodzi piłkarze Lokomotiwu tak dobrze radzą dziś sobie w dorosłym futbolu.

Przyszłość pokaże, czy Lokomotiw zdoła na dłużej zagościć w ligowej elicie w państwie, które niebawem będzie organizatorem największego piłkarskiego święta globu. Niezależnie jednak od przyszłych wyników, Siomin na dobre zapisał się w pamięci tamtejszych kibiców i niewykluczone, iż jeszcze długi czas będą oczekiwali oni na pojawienie się w rosyjskiej piłce równie charyzmatycznej postaci.
Więcej na ten temat: Rosja Lokomotiw Moskwa Priemjer-Liga