Sanmaryńska legenda Juventusu - historia Massimo Boniniego

2012-09-18 13:26:41; Aktualizacja: 12 lat temu
Sanmaryńska legenda Juventusu - historia Massimo Boniniego Fot. Transfery.info
Tomasz Gadaj
Tomasz Gadaj Źródło: Transfery.info

Często przychodzi nam rywalizować z San Marino. To jeden z niewielu krajów, z którym nigdy nie przegraliśmy. Dla tego 32-tysięcznego państwa grał niegdyś piłkarz, który osiągnięciami w klubowej piłce nie ustępował Zbigniewowi Bońkowi.

29 maja 1985. roku na stale zapisał się w historii futbolu. O wydarzeniach z tamtego dnia napisano już wszystko. Zamieszki kibiców. Zburzenie trzymetrowej ściany. Śmierć 39 kibiców, w tym kobiet i dzieci. Mecz pomiędzy Liverpoolem, a Juventusem o Puchar Europy był wówczas sprawą zaledwie drugorzędną. Po kontrowersyjnym podyktowaniu jedenastki, rzut karny pewnie wykonał Michel Platini, a „Stara Dama” sięgnęła po jeden z dwóch w historii tytułów najlepszej klubowej drużyny Starego Kontynentu. Jak łatwo się domyślić, nastroje do świętowania był średnie. Część piłkarzy zaliczyła tradycyjną rundę honorową po belgijskim stadionie. Niektórzy, tak jak obecny szef UEFA, woleli zamknąć się w szatni, by w spokoju znosić ogrom tragedii. Wśród zwycięzców byli mistrzowie świata z 1982 roku: między innymi Gaetano Scirea , Marco Tardelli, czy Paolo Rossi. Gdzieś tam kręcił się nasz Zbigniew Boniek, jeden z zaledwie dwóch, obok Platiniego, obcokrajowców w zespole najlepszej włoskiej drużyny. Oprócz trzynastu Włochów, jednego Polaka oraz jednego Francuza, na obiekcie noszącym dziś imię króla Baldwina I przebywał jeszcze jeden stranieri. Niepozorny, cichy blondyn o dosyć wątłej budowie ciała. Jeden z najlepszych defensywnych pomocników Europy. Massimo Bonini, Sanmaryńczyk, nazywany przez kibiców ze Stadio delle Alpi "naszym trzecim cudzoziemcem".

Ku północy

To wręcz niewiarygodne, że tak utytułowany zawodnik pochodzi z kraju, który swoją wielkością przypomina raczej starożytne polis, niż współczesne, suwerenne państwo. Gdzie szczytem marzeń  jest załapanie się do kadry czwartoligowego włoskiego zespołu, a gra w piłkę stanowi zaledwie dodatek do fizycznej pracy oraz zajadania się owocami morza. W takim otoczeniu urodził się i dorastał Massimo Bonini, trzykrotny zwycięzca Serie A, zdobywca Pucharu Włoch, Pucharu Europy oraz Klubowego Mistrzostwa Świata. Najlepszy piłkarz w historii San Marino przyszedł na świat w 1959 roku w Serravalle, największym mieście San Marino, choć słowo „największym” dziwnie brzmi w kontekście mieściny liczącej niespełna 9,5 tysiąca mieszkańców, wielkością przypominającej Sztum. Nieopodal stacji meteorologicznej umiejscowionej w dzielnicy Galazzano, 14-letni Bonini rozpoczął treningi w klubie S.S Juvenes. Rodzinny kraj trzymał pomocnika jeszcze przez cztery lata, by pod osiągnięciu pełnoletności zwrócić uwagę pewnego małego, włoskiego klubiku.

Kariera Boniniego to niemal ciągłe wspinanie się w górnym kierunku Półwyspu Apenińskiego. W 1978 roku, mierzący niecałe 180 cm młodzieniec dostał szansę wyrwania się z malutkiej ojczyzny. Nie pognało go co prawda daleko, lecz trafił do lepszego środowiska pod względem rozwoju piłkarskiego. Jadąc autobusem, drogą SS72 przez Rimini, Sanmaryńczyk dostał się do oddalonej o nieco ponad 27 kilometrów na północ miejscowości Bellaria – Igea Marina. Tamtejszy zespół lubił zatrudniać co zdolniejszą młodzież z sąsiedniego państewka. Kilkanaście lat później pierwsze szlify będzie stawiał tam Andy Selva, najlepszy strzelec w historii San Marino. Bonini wytrzymał w Bellarii zaledwie jeden sezon, szybko dostając propozycję z Forli FC. Minęło kolejne dwanaście miesięcy, nim przyjął on, jak się okazało, przełomową ofertę w swojej karierze. Po skromnego defensywnego pomocnika, wydawałoby się niczym nie wyróżniającego się przecinaka, zgłosiła się drugoligowa wówczas Cesena. Sezony 1979/1980 i 1980/1981 były niezwykle udane dla Boniniego. Ciężką, tytaniczną pracą zagwarantował sobie pewne miejsce w wyjściowej jedenastce. Jego grę na zapleczu Serie A dostrzegł Azeglio Vicini, dając graczowi „Koników Morskich” szansę debiutu we włoskiej kadrze U-21. Przyszły selekcjoner dorosłej reprezentacji Włoch lubował się w technicznych piłkarzach, wszakże odkrył talenty Roberto Donadoniego oraz Roberto Manciniego. 57-letni wówczas szkoleniowiec potrafił jednak również dostrzec zalety surowego technicznie, ale walecznego środkowego pomocnika Ceseny. Piłkarz z  Serravalle mógł występować w barwach „Squadre Azzurra”, gdyż miał również włoskie obywatelstwo, a w tamtym czasie reprezentacja San Marino nie istniała w strukturach FIFA ani UEFA.

Cesena awansowała do Serie A, ale Boniniemu nie dane było zagrać dla niej w upragnionej, pierwszej lidze. Latem 1981 roku zgłosił się bowiem Juventus, któremu w tamtym czasie po prostu się nie odmawiało. Trener „Starej Damy”, Giovanni Trapatonni, widział w Sanmarińczyku następcę Giuseppe Furino, podstarzałego kapitana, który powoli już przestawał nadążać za młodszymi przeciwnikami. Doświadczony pomocnik miał być mentorem dla nieopierzonego gracza z maleńkiego kraju i zadaniem starego repa było spokojne wprowadzenie nowicjusza do utytułowanej drużyny. Kontrowersyjny „Trap” nie miał w zwyczaju jednak zawsze postępować zgodnie z planem. 22-letni Bonini wybiegł w podstawowym składzie na inaugurację sezonu przeciwko, o ironio, Cesenie, którą turyńczycy zmłócili wynikiem 6-1. Wychowanek Juvenes na dobre zadomowił się w wyjściowej jedenastce, szybko stając się ważnym ogniwem „Starej Damy”. Regularna i dobra gra w Juventusie została dostrzeżona przez włoskich dziennikarzy, którzy uhonorowali piłkarza w 1983 roku nagrodą "Bravo", przyznawaną najlepszym graczom młodego pokolenia. Później laureatami będą między innymi  Marco van Basten, Josep Guardiola oraz Cristiano Ronaldo.

Były młodzieżowy reprezentant Włoch zawsze przebywał w cieniu bardziej utalentowanych kolegów z formacji ofensywnych. Zabezpieczał największych boiskowych artystów stolicy Piemontu, począwszy od Michela Platiniego, przez Zbigniewa Bońka, kończąc na Michaelu Laudrupie. Bonini w Juventusie osiągnął niemal wszystko, co było do zdobycia w klubowej piłce. Na każdy sukces zapracował tytaniczną pracą, determinacją oraz ambicją. Niektórzy koledzy mówili o nim „Maratończyk”, jako dowód uznania dla jego niewiarygodnej wytrzymałości. Silne płuca trenował, jeżdżąc na rowerze i poważnie rozważając karierę profesjonalnego kolarza. Chyba na szczęście dla siebie, wybrał piłkę zamiast dwóch kółek. Na murawie godził się ze swoją drugoplanową rolą, dając błyszczeć bardziej znanym kolegom. Stolica Piemontu była domem Massimo Boniniego w sumie przez siedem lat. Dla „Starej Damy” rozegrał on 296 spotkań, zdobywając w nich sześć bramek. W 1988 roku jego czas w Juventusie minął, podobnie jak minął Furiniemu siedem lat wcześniej. Sanmarińczyk grał jeszcze przez cztery sezony w Bolonii. Karierę zakończył w 1992 roku, chociaż zawodowo kopał dalej niemal 36 miesięcy. Wszystko przez rodzącą się w bólach reprezentację pewnego kraju leżącego na terytorium Włoch.

Reprezentant dwóch krajów


W latach 80', co już zostało wspomniane, Massimo Bonini 9-krotnie zagrał w kadrze Włoch U-21. W tamtym czasie wszyscy piłkarze pochodzący z San Marino, z powodu braku tego państwa w strukturach UEFA, mieli możliwość gry w juniorskich reprezentacjach „Gil Azzurich”. Gracz Juventusu jako jedyny bodaj w historii piłkarz z tego państwa miał szansę załapania się do seniorskiej kadry mistrzów świata z 1982 roku. Warunkiem reprezentowania Włoch było jednak zrzeczenie się obywatelstwa drugiego kraju. Na to Bonini nie przystał i debiut w drużynie swojego macierzystego państwa musiał odłożyć aż do 1990 roku. Dwa lata wcześniej San Marino zostało wcielone do struktur europejskiej centrali, więc amatorzy z Dogany i okolic, plus jeden rodzynek z Serie A, mogli przystąpić do kwalifikacji Euro 1992. Premierowy mecz młodej reprezentacji odbył się 22 lata temu, 14. listopada na Stadionie Olimpijskim w Serravalle. Szwajcaria bez problemów pokonała ambitnych gospodarzy 4-0. Dwie dekady temu, podobnie zresztą jak teraz, San Marino było chłopcem do bicia. Nie przeszkadzało to jednak utytułowanemu Boniniemu przyjeżdżać na zgrupowania nawet, gdy nie miał już przynależności klubowej. Zdobywcy Pucharu Mistrzów przyszło brać udział w klęskach z Holandią (0-7),  Rosją (0-7), czy Anglią (1-7). W ostatnim przypadku warto dodać, że Wyspiarze po ośmiu sekundach niespodziewanie przegrywali, choć szybko jednak doprowadzili wynik do normalnego stanu.



Najlepszemu piłkarzowi w historii swojego kraju nie dane było niestety wystąpić w jej najlepszym meczu. Z powodu kontuzji, Bonini nie mógł grać w bezbramkowo zremisowanym spotkaniu z Turcją. Co prawda ekipa znad Bosforu była wtedy bardzo słaba i nijak się miała choćby do swojej dzisiejszej klasy, niemniej brak przegranej, po czterech lata od pierwszego meczu, traktowany był w San Marino nieomal jak święto narodowe. Uradowani reprezentanci zafundowali sobie nawet koszulki z wyszytym „0:0” na plecach, w których następnie paradowali w kilku meczach. Massimo Bonini w barwach swojego kraju rozegrał łącznie 19 spotkań. W kadrze ustawiano go bliżej napadu, gdyż umiejętnościami technicznymi zdecydowanie przewyższał swoich krajan z ofensywy, nawet jeśli przez całą karierę jego głównym zadaniem było odebranie piłki i jak najszybsze jej przekazanie partnerom z pomocy. Wychowanek Juvenes zakończył przygodę z piłką w 1995 roku. Niemal równo 12 miesięcy później zdecydował się objąć posadę selekcjonera San Marino, po pięcioletnich rządach Giorgio Leoniego. W eliminacjach do mundialu w 1998 roku Sanmarińczycy wypadli  jeszcze gorzej, niż w poprzednich kwalifikacjach. Same porażki i brak choćby jednego gola, nawet ze słabiutkim Cyprem, spowodował rezygnację legendy Juventusu ze stanowiska trenera kadry.

Od tego czasu Massimo Bonini zajmuje się szkoleniem juniorów oraz prowadzeniem akademii piłkarskiej. Z rzadka udziela się w mediach, czasem tylko przy okazji kolejnych wspomnień na temat złotej drużyny Juventusu z pierwszej połowy lat 80'. O wiele bardziej pożądanymi rozmówcami są jednak Platini, czy Rossi. Nikt jednak nie odbierze Sanmarińczykowi tytułów, pucharów, wyróżnień. Kilku setek występów w barwach słynnego klubu. Pozostaje tylko podziw, że nawet z tak małego państwa, nie posiadającego żadnych tradycji sportowych, można osiągnąć szczyt. W 2004 roku, z okazji 50-lecia UEFA, każdy członek organizacji musiał wybrać najlepszego piłkarza w historii swojego kraju. Wielki ból głowy  związany ze wskazaniem tego jedynego mieli Anglicy, Holendrzy, czy chociażby Włosi. W małym San Marino wszystko był jasne. Jedynym piłkarzem, który mógł zostać „złotym graczem”, był utytułowany zawodnik Juventusu. Trzeci cudzoziemiec "Starej Damy", Massimo Bonini.