Takie emocje tylko w Lidze Mistrzów [WIDEO]
2014-04-02 23:47:53; Aktualizacja: 10 lat temuPołowa drogi za nami. Pierwsze spotkania ćwierćfinałów Ligi Mistrzów udowodniły, dlaczego te rozgrywki wywołują mnóstwo emocji i gdy po wtorku mogliśmy czuć pewien niedosyt, to dzisiejsze mecze wypełniły wszystkie oczekiwania.
Każde spotkanie Ligi Mistrzów wywołuje mnóstwo emocji. Przeważnie więcej jest tych pozytywnych, związanych typowo z tym, co się dzieje na boisku i niewychodzących poza przyjęte normy odpowiedniego zachowania. Niestety przed spotkaniem Paris Saint-Germain - Chelsea doszło do starć pomiędzy "kibicami" obu ekip. Lokalna policja informowała, że do Paryża przyjechało wielu fanatyków "The Blues", którzy nie posiadali biletów na mecz i że to oni są odpowiedzialni za szkody.
Bardziej interesującym wydawało się spotkanie rozgrywane w Paryżu. Tak też ostatecznie było, bo mimo, iż mecz pomiędzy Realem a Borussią był naszpikowany wieloma smaczkami, to to w jakim składzie musiała grać drużyna z Niemiec, w zasadzie skreślało jej szansę na sukces. Problemy kadrowe BVB najbardziej uświadamia fotografia poniżej, na której przedstawiona jest jedenastka Borussii z zeszłorocznego starcia z Realem (piłkarzy w odcieniu szarości zabrakło z różnych powodów).
Tymczasem na Parc des Princes szykowało się wspaniałe starcie, które lansowano jako pojedynek pomiędzy "The Special One" a "The Only One".
Oba spotkania zaczęły się jednak podobnie - to gospodarze jako pierwsi objęli prowadzenie. Nie trzeba było też czekać tak długo jak we wczorajszych spotkaniach, bo gole padły już w trzeciej minucie spotkania, a co jeszcze ciekawsze, w obu meczach bramki zostały strzelone w tym samym momencie.
Kibiców PSG uradował Lavezzi, a w Madrycie worek z bramki otworzył Bale.
W tym momencie sytuacja w obu spotkaniach zaczęła się zmieniać. Paryżanie oddali inicjatywę Chelsea, a Real dalej naciskał Borussię. Cofnięcie się do obrony PSG zakończyło się tak, jak można się było spodziewać. Thiago Silva, uważany za jednego z najlepszych defensorów na świecie, sprokurował karnego. Do wykonania jedenastki podszedł Belg Eden Hazard i wykonał swoje zadanie wyśmienicie. Kilkanaście minut później zawodnik Chelsea mógł podwyższyć swój dorobek, jednak Sirigu uratował słupek.
Tymczasem piłkarze Realu nękali obronę Borussii, dzięki czemu Isco strzelił gola w 27. minucie. "Królewscy" mieli wiele okazji, między innymi fantastycznym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Bale, ale Weidenfeller uratował sytuację.
Jednym z lepszych piłkarzy na boisku w Madrycie był Isco, a statystyki z pierwszych 45 minut jasno wskazywały, kto miał przewagę.
Real Madrid-Dortmund HT: Score 2-0. Passes completed 280-140. Chances created 4-3. Tackles won 12-7. Shots 12-6. Crosses 5-1. Take-ons 9-5.
— Squawka Football (@Squawka) April 2, 2014
W Paryżu wyróżniał się Marco Verratti, mimo tego, iż na początku było widać w jego grze dużo niepewności. Z drugiej strony, obrońcom Chelsea udało się wyłączyć z gry Zlatana Ibrahimovicia, a wiele dobrego w ofensywie dawali Oscar i Willian.
Tak jak się można było spodziewać, druga połowa w Madrycie nie przyniosła już wielu emocji. Real był już zadowolony z wyniku i zwolnił tempo. Dzięki temu ataków próbowali zawodnicy BVB. Po jednym z nich "Królewscy" przeprowadzili szybką kontrę, którą ostatecznie na gola zamienił... Cristiano Ronaldo.
Była to już jego czternasta bramka w tych rozgrywkach Ligi Mistrzów, co jest wyrównaniem rekordu ustanowionego przez Lionela Messiego w sezonie 2011/2012. Portugalczyk strzelił dla Realu w rozgrywkach LM 49 goli. Jedyny piłkarz, który dokonał tej sztuki więcej razy, to nie kto inny jak Raúl (66 bramek). Niestety CR7 swojego dorobku nie mógł już dzisiaj powiększyć, gdyż zszedł z boiska z kontuzją w 80. minucie.
Tymczasem w Paryżu działo się dużo więcej ciekawego. Od samego początku drugiej połowy inicjatywę przejęło PSG, które coraz śmielej atakowało podpiecznych Mourinho. A ci popełniali błędy. David Luiz w 60. minucie sprokurował rzut wolny, a później... wepchnął piłkę do własnej siatki.
PSG nie poprzestawało na atakach, a wspaniałe zawody rozgrywali Blaise Matuidi i Christophe Jallet. Później jednak nadeszło sześć czarnych minut. W 70., a później w 76. minucie gry z boiska musieli zejść Zlatan Ibrahimović i Marco Verratti. Chelsea nie potrafiła wykorzystać tego osłabienia Paryżan, a co więcej Lucas, którzy zastąpił Szweda, wchodził w linię obronną "The Blues" jak w masło.
Mimo, iż podopieczni Blanca atakowali coraz śmielej, to nie potrafili pokonać Petra Cecha. Tej sztuki dokonał dopiero w doliczonym czasie gry Javier Pastore, który wszedł na boisko w 85. minucie. Argentyńczyk atakowany jest w tym sezonie z każdej strony, wszyscy wypominają mu to, że nie jest wart 40 milionów, jakie zapłaciło za niego PSG. Dzisiaj jednak pokazał, że włodarze paryskiego klubu nie popełnili błędu. Zresztą, zobaczcie sami jego fenomenalną akcję.
PSG wygrało spotkanie 3-1 i jest to wynik zasłużony, gdyż w drugiej połowie Chelsea nie istniała. Ba, po rzucie karnym Hazarda, nie miała ani jednego celnego strzału na bramkę. Paryżanie przez całe spotkanie oddali trzynaście strzałów -
- a jeszcze jeden, bardzo celny, po zakończeniu spotkania -
Zarówno mecze wczorajsze, jak i dzisiejsze, to były widowiska pełne emocji i tego, co kochamy w piłce nożnej najbardziej - bramek. 24 godziny temu fantastycznym uderzeniem popisał się Diego, a dzisiaj fenomenalną indywidualną akcją Javier Pastore. Mimo, że gospodarze wygrali swoje spotkania, to w rewanżach może wydarzyć się wszystko. Kibice BVB i Chelsea, nie traćcie nadziei, bo to, że piłkarze będą walczyć do samego końca, jest jasne jak słońce.