TOP 5 nieudanych transakcji Arsenalu

2014-03-24 15:10:08; Aktualizacja: 10 lat temu
TOP 5 nieudanych transakcji Arsenalu Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

Arsène Wenger przyzwyczaił nas do tego, że na rynku transferowym cechuje go taka aktywność, jaką wykazują nietoperze w słoneczny dzień. Jednak specyfika futbolu klubowego powoduje, że czasem kupować musi.

Arsenal lubi oszczędzać. Mimo, iż bez wątpienia jest to klub z gatunku tych majętnych, każdego funta starają się tam oglądać bardzo dokładnie, nim zapadnie decyzja dotycząca przeznaczenia środków na potencjalne wzmocnienia. Jedyną skazą na tym oszczędnym wizerunku jest Mesut Özil. Niemiec kosztował fortunę i można odnieść wrażenie, że został sprowadzony „na alibi”. W zestawieniu 10 najdroższych zakupów w historii klubu, na tle największych rywali, a więc United, Liverpoolu, Tottenhamu – o Chelsea i City nawet w tym kontekście nie wypada wspominać –  pozycje plasujące się za Özilem wyglądają blado. Jak na realia wielkiej piłki w przebogatej Premier League, takie czołganie się na rynku transferowym powoduje uśmiech politowania. Z tak apatyczną polityką zakupową ciężko myśleć o jakichkolwiek trofeach…

No właśnie, niedługo minie dekada odkąd Arsenal sięgnął po raz ostatni po jakieś znaczące laury. Dekada odważnych zapowiedzi i planów, które spełzły na niczym. Taka sytuacja wywołuje drwiny pod adresem Wengera i jego podopiecznych. Chcesz trofeów? Uciekaj z Arsenalu! Pod tym zdaniem z pewnością mogliby się podpisać tacy zawodnicy jak Cesc Fabregas, Samir Nasri, czy Robin Van Persie. Niestety, dla zespołu z północnego Londynu, Arsenal już nie kusi największych. Najwięksi futbolowi artyści opuszczają ten zespół, następców zaś nie widać. Młodymi talentami nie da się wiele ugrać. W bieżącym sezonie odpadli już z Ligi Mistrzów, optymizmem napawa jednak półfinał pucharu Anglii i ścisła czołówka Premier League. To znaczy, po laniu, jakie w minioną sobotę zaserwowali „Kanonierom” na Stamford Bridge chłopcy Mourinho, jedynie krajowy puchar wydaje się być w zasięgu.  Czy Arsenal wreszcie coś wygra? Cóż, to pytanie z gatunku tych: Czy Polska reprezentacja awansuje do zbliżających się Mistrzostw Europy?

Mimo takiej transferowej posuchy, udało nam się znaleźć pięć ciekawych transakcji, które oszczędnych włodarzy „The Gunners” przyprawiły o zawroty głowy. Wśród tych przepłaconych piłkarzy byli też tacy, którzy mieli stanowić o sile zespołu. Zobaczcie sami, TOP 5 nieudanych transakcji Arsenalu!

Sezon 2008/2009, Andrij Arszawin, 16,5 miliona euro
Rosjanin to numer pięć na liście wszechczasów jeżeli chodzi o transfery Arsenalu. To niezbicie dowodzi, jak duże nadzieje wiązano z Arszawinem, skoro zdecydowano się wydać na niego takie pieniądze. W sezonie poprzedzającym przenosiny do Londynu Arszawin zdobył z Zenitem Puchar UEFA. W 40 meczach (liga plus puchar) strzelił 10 bramek i uzyskał 11 asyst. Sezon wcześniej wydatnie pomógł kolegom wygrać ligę, z bilansem 10 goli i 13 asyst w Premier Lidze. Wobec świetnej gdy w klubie i reprezentacji, motor napędowy Zenita dostał szansę spróbowania swoich sił w najlepszej lidze świata.

Arszawin podpisał kontrakt z Arsenalem 31 stycznia 2009 roku. W sezonie 2008/2009 rozegrał więc dla Arsenalu 12 spotkań. Prezentował się przyzwoicie, a w sercach kibiców zapisał się niesamowitym wyczynem, jakim było strzelenie czterech bramek Liverpoolowi na Anfield. Był również jednym z czołowych asystentów w ekipie „Kanonierów”. Jego gra pozwalała optymistycznie patrzeć na przyszłość w Arsenalu.

Drugi sezon rozegrał już w całości. 30 spotkań ligowych i 10 trafień – bilans nie najgorszy. Irytujące było jednak to, że Rosjanin potrafił się zaciąć na niemal trzy miesiące. Właśnie ten brak regularności był jednym z największych mankamentów urodzonego w Sankt Petersburgu napastnika.

Rozgrywki na przełomie lat 2010/2011 pokazały, że Arszawin ma charakter. Pracował za dwóch, a ustawiany na lewym skrzydle odwdzięczał się asystami (12 w 37 meczach). Cóż, próbował pracowitością zastąpić brak tego błysku, jaki miał grając w Rosji. Niestety, nie doceniał tego Arsène Wenger, który konsekwentnie sprowadzał Rosjanina do roli zmiennika. Ostatnie pół roku filigranowego piłkarza w Londynie to zaledwie 700 minut na boisku. Wobec braku perspektyw na poprawę sytuacji, zdecydował się na powrót do rodzimego miasta. Za niecałe dwa miliony euro (wyceniany był na ponad 10), w wieku 30 lat wrócił do ojczyzny.

Andrij Arszawin miał w Arsenalu dobre momenty. Nie przeraziła go specyfika gry na Wyspach. Zabrakło jednak kilku czynników, aby stać się długoletnim filarem ofensywy "Kanonierów". Pokazał, że faktycznie coś umie, jednak nie udało mu się spełnić pokładanych w nim nadziei. Dzisiaj, ma już 32 lata, wart jest trzy miliony euro.



Sezon 2007/2008, Eduardo Da Silva, 13,5 miliona euro
Urodzony w Rio de Janeiro napastnik szerszemu gronu dał się poznać dzięki występom w zespole Dinama Zagrzeb. W sezonie 2006/2007 w 28 meczach chorwackiej ekstraklasy strzelił aż 30 bramek, a jego bilans ze wszystkich rozgrywek wyglądał następująco – 36 spotkań i 36 trafień. Trzeba przyznać, że taki wynik robi wrażenie, niezależnie od poziomu ligi, w jakiej dany zawodnik gra. Eduardo pokazał Europie, że zasługuje na miano snajpera kompletnego.

Posługującego się chorwackim paszportem piłkarza wypatrzył Arsène Wenger i w lipcu 2007 roku Eduardo podpisał kontrakt z Arsenalem. Kibice sami namaścili go na następcę Thierrego Henry’ego, co z pewnością nie ułatwiło Da Silvie początków na The Emirates. Presja zastąpienia legendy bardziej wiązała nogi, aniżeli dodawała skrzydeł.

W momencie przyjścia w szeregi "Kanonierów" Eduardo był siódmym najdroższym piłkarzem w historii, plasując się tuż za plecami wspomnianego Henry’ego. Początkowo Wenger nie był skory do desygnowania swojego nowego napastnika na boisko. Grzanie ławy i rotowanie składem spowodowało, że pierwszego gola w Premier League Chorwat strzelił dopiero pod koniec grudnia w spotkaniu z Evertonem. I wówczas jakby się odblokował. W kolejnych 6 meczach strzelił jeszcze dwa gole i trzykrotnie asystował. Kiedy wydawało się, że Eduardo wreszcie będzie mógł w pełni potwierdzić swoją piłkarską wartość, doszło do makabrycznego wydarzenia…




23 lutego 2008 roku, w trzeciej minucie spotkania pomiędzy Arsenalem a Birmingham, Eduardo Da Silva został ostro zaatakowany przez Martina Taylora. Skutki tego boiskowego bandytyzmu były katastrofalne dla snajpera "The Gunners"…



Uraz wykluczył go z czynnego uprawiania futbolu na rok, choć szczęściem w nieszczęściu jest fakt, że w ogóle mógł on kontynuować karierę. Trzeba oddać wyrazy szacunku dla tego zawodnika za upór i determinację w dążeniu do odzyskania zdrowia i pełnej sprawności fizycznej. Po powrocie rozegrał jeszcze cały jeden sezon dla Kanonierów, ale niestety, nie był to już ten sam Eduardo sprzed kontuzji. 24 mecze, z czego połowa z ławki i dwa gole, to dorobek wychowanka Dinama Zagrzeb z sezonu 2009/2010.

21 lipca 2010 roku, po trzech latach spędzonych w londyńskim Arsenalu, Eduardo został sprzedany do Szachtara Donieck. Gra tam obecnie, wyceniany na cztery miliony euro.

Sezon 2011/2012, Gervinho, 12 milionów euro
Przygoda Iworyjczyka z Arsenalem trwała zaledwie dwa lata. Wychowanek belgijskiego Beveren podpisał kontrakt z "Kanonierami" 12 lipca 2011 roku. Świetne recenzje, jakie zbierał grając w Lille (67 meczy w lidze, 28 bramek, 20 asyst) pobudziły spore zainteresowanie czarnoskórym piłkarzem. To jednak Arsenalowi udało się pozyskać zawodnika.

Na The Emirates Gervinho zanotował zjazd. Ku jego usprawiedliwieniu można zanotować fakt, iż często był przerzucany przez Wengera z jednej flanki na drugą, grywając również w środku ataku. Brak stałej pozycji mógł nieco wpłynąć na całokształt poczynań 26-latka.

Jedynym owocnym miesiącem dla Gervinho był październik 2011 roku, kiedy to w trzech meczach ligowych, grając po lewej stronie strzelił jednego gola i zaliczył cztery asysty. Wszyscy myśleli, że obudziła się w nim ofensywna bestia, znana z Francji. Niestety, do końca sezonu bilans swój poprawił jeszcze trzema golami i jednym decydującym podaniem. Cóż, pierwsze śliwki robaczywki, jakby powiedział Dariusz Szpakowski.

Drugi sezon na Wyspach Brytyjskich to gra w kratkę w wykonaniu obecnego piłkarza Romy. Strzelił w 18 występach pięć nic nie wnoszących goli, dużo czasu spędził na ławce rezerwowych. Zbyt dużo, jak na piłkarza tej klasy i za takie pieniądze. Powoli jasnym stawało się, że Gervinho w Arsenalu nie spełni swojego snu o potędze i powinien szukać nowego pracodawcy. Na szczęście dla niego znalazła się Roma, gotowa zapłacić osiem milionów euro. We Włoszech reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej odnalazł formę i w obecnym sezonie prezentuje się bardzo dobrze. Dobra postawa na boiskach Serie A spowodowała podniesienie wartości rynkowej zawodnika. Dzisiaj, teoretycznie byłby do wyjęcia za ponad 16 milionów euro. Arsenal oddał go niecały rok temu za połowę tej sumy.



Sezon 2011/2012, André Santos, 7 milionów euro
W związku z odejściem Gaela Clichy’ego do Manchesteru City, Arsenal pilnie potrzebował godnego zastępcy na pozycję lewego obrońcy. Następcą Francuza miał zostać wyróżniający się w Fenerbahçe Stambuł Brazylijczyk André Santos. Miał zostać, ale nie został.

Przez dwa lata gry w tureckiej ekstraklasie w 55 meczach strzelił aż 10 bramek. Solidny, a do tego bramkostrzelny, z widocznym zacięciem ofensywnym szybko wzbudził zainteresowanie najlepszych europejskich zespołów. Mimo tego, iż świetnie czuł się w Stambule, oferta gry na Wyspach Brytyjskich okazała się zbyt kusząca. W sierpniu 2011 roku podpisał kontrakt z londyńskim Arsenalem. Oczekiwania względem niego były znaczne. Co ciekawe, w letnim oknie transferowym w roku 2011 Arsenal wydał aż 57 milionów euro. W tej cenie jednak pozyskali aż dziewięciu zawodników, z czego aż trzech znalazło się w naszym rankingu. Cóż, nauczka, że to nie ilość jest w tej branży najważniejsza…

Niestety, André Santos nie zaczepił się na długo w ekipie "Kanonierów". Dobrze za to zapoznał się z ławką rezerwowych i gabinetem lekarskim na The Emirates. 15 meczy w lidze i sześć w Champions League – to jego dorobek w przeciągu sezonu przeplatanego kontuzją kostki. Wraz z transferem Nacho Monreala, szanse na grę Brazylijczyka stały się iluzoryczne.

W lipcu 2013 roku na zasadzie wolnego transferu 31-letni już brazylijski defensor podpisał kontrakt z Flamengo Rio de Janeiro. Wyceniany jest na dwa miliony euro (w momencie transferu do Arsenalu było to 8,5 miliona). André Santos to 24-krotny reprezentant Kraju Kawy.



Sezon 2011/2012, Chu-Young Park, 6,5 miliona euro
Pierwszym europejskim klubem w karierze Koreańczyka było AS Monaco. W księstwie spędził w sumie trzy sezony, z każdym kolejnym prezentując coraz wyższy poziom. Ostatni rok na stadionie Ludwika II to 12 goli w 33 spotkaniach. Chu-Young Parka najczęściej można było oglądać jako cofniętego napastnika bądź prawoskrzydłowego. Dobra gra w Ligue 1 nie przeszła niezauważona, a lubujący się w piłkarzach znad Sekwany Arsène Wenger postanowił bliżej przyjrzeć się azjatyckiemu napastnikowi. Wynikiem tych obserwacji był definitywny transfer do Londynu pod koniec sierpnia 2011 roku.

Urodzony w Daegu zawodnik na boiskach Premier League rozegrał… osiem minut. Dorzucił do tego kilka spotkań w rezerwach i niecałe 70 minut w Champions League. W pewnym momencie, sytuacja Koreańczyka była tak beznadziejna, że możliwość oglądania rozgrywek z perspektywy ławki rezerwowych była swoistą nobilitacją. Taki klub jak Arsenal okazał się jednak zbyt wymagającym pracodawcą dla rosłego Azjaty.

Obecnie gra na zapleczu Premier League, wyceniany jest na milion euro. Zdecydowanie jest to jedna z większych pomyłek transferowych Arsèna Wengera.