W cieniu lepszych sióstr - reprezentacja Walii
2012-09-15 08:11:43; Aktualizacja: 12 lat temuCzy Walia ma w przyszłości szansę na przegonienie sąsiadów?
W każdej firmie, gdy w naszym dziale konkurujemy z starszym i o wiele bardziej zasłużonym personelem, nigdy nie jest nam łatwo się przebić. Potrzeba wiele lat, by zacząć odnosić większe sukcesy i liczyć się na rynku czy zdobyć aprobatę i zaufanie szefostwa. Czasem jednak graniczy to z cudem, tym bardziej, jeśli mamy obok siebie starych, doświadczonych wyjadaczy.
Jeżeli Wielką Brytanię – kolebkę „kopanej” przecież, miejsce o niespotykanej gdzie indziej piłkarskiej atmosferze potraktujemy jako wielopoziomowe przedsiębiorstwo, nie będziemy mieli problemu ze znalezieniem „starych wyg”. Anglia, Szkocja czy Irlandia to zespoły, które od początku istnienia rozgrywek międzynarodowych może nie zawsze brylują (tym bardziej jeśli mówimy o Irlandczykach i Szkotach), ale trzymają równy poziom i co 2-4 lata możemy ekscytować się (bądź też nie) ich grą na Mistrzostwach Świata czy Europy.Popularne
Jednak oprócz wyżej wymienionych państw jest jeszcze jedno, mniejsze, od wielu lat piłkarsko zostające w cieniu sąsiadów . Walia, mimo, że od 1910 roku należy do FIFY (a od 1954 do UEFY) nie zdołała do tej pory wyrobić sobie takiej renomy jak inne kraje z Wysp Brytyjskich. Szkoda, bo przecież skład reprezentacji „Smoków” od założenia najlepszej obecnie ligi piłkarskiej świata – Barclays Premier League (1992r.), bez przerwy pełen jest zawodników, którzy na co dzień odgrywają znacząco rolę nie tylko w średniakach, ale i czołowych klubach angielskiej ekstraklasy.
Jedynym oficjalnym międzynarodowym turniejem, który odbył się przy udziale Walijczyków był Mundial 1958 roku (co dziwne, Walia zajmuję 45 miejsce w rankingu FIFA – wyższe niż Polska). „Smoki”, zaliczając trzy remisy z pojedynkach grupowych z Węgrami, Meksykiem i gospodarzem Mistrzostw – Szwecją, dostały się do ćwierćfinału. Był to dość znaczący sukces jak na debiutanta w tych rozgrywkach. Później jednak nie było już tak kolorowo – w meczu ¼ finału Walijczykom przyszło się zmierzyć z reprezentacją Brazylii – późniejszym mistrzem globu. Nie był to jednak wstyd dla drużyny z Wysp – Walia przegrała 0:1 po bardzo wyrównanym meczu.
Późniejsze lata nie były jednak dla „Smoków” tak owocne – aż do dzisiejszych czasów nie udało im się zakwalifikować ponownie do Mistrzostw Świata, nie mówiąc o Mistrzostwach Europy. Najbliżej awansu do europejskiego turnieju byli w 1976 roku, kiedy to ulegli w fazie ćwierćfinałowej eliminacji z Jugosławią, oraz w 2003 roku, kiedy to w barażach ulegli reprezentacji Rosji.
Jaka Walia jest obecnie? Z pewnością jest ona reprezentacją pełną młodych i utalentowanych graczy, którzy już w swoim, młodym wieku stanowią o sile kilku czołowych angielskich teamów. „The Dragons” mają obecnie w swoich szeregach najmłodszego w historii tego kraju kapitana – Aaron Ramsey, gracz londyńskiego Arsenalu, został mianowany kapitanem Walijczyków mając 20 lat i 90 dni, bijąc tym samym poprzedni rekord, należący do Mike’a Englanda. Mimo swojego niskiego nadal wieku (21 lat), Ramsey cieszy się ogromnym autorytetem nie tylko kolegów z szatni, ale także trenera. Chris Coleman, trener „Smoków” do tego stopnia ufa i bierze pod uwagę zdanie swojego kapitana, że pyta podopiecznego o ewentualne powołania (chodziło o Ryana Shawcrossa, który dwa lata wcześniej, w meczu Stoke City – Arsenal, złamał nogę Ramseyowi). Ramsey pozostał jednak skromny i uznał, że to nie do niego należy decyzja co do powołania obrońcy Stoke.
„Rambo”, jak nazywają Ramseya koledzy z drużyny, to z pewnością lider zespołu, jednak oprócz niego grają tam także inne piłkarskie „diamenty”. Wystarczy wspomnieć chociażby Garetha Bale’a, który mimo 23 lat na karku jest największą gwiazdą Tottenhamu Hotspurs. Jego dobra gra, wiele pięknych goli i asyst nie odbiły się bez echa w Europie, a Bale stał się bohaterem wielu transferowych plotek, co krok łączących go to z Barceloną, to z Realem Madryt.
Ciekawymi postaciami odmłodzonej reprezentacji Walii są także Joe Allen (Liverpool, Chris Gunter (Reading) oraz Wayne Hennessey (Wolves). Jednak przykład Arsenalu z ostatnich sezonów pokazuje, że całkowite inwestowanie z młodzież nie zawsze musi się opłacić (pod względem sportowym oczywiście; kwestia finansowa i władze klubu z północnego Londynu to już temat na kompletnie inny artykuł). „Smoki” więc, oprócz młodych i zdolnych, opiera swoją grę również na doświadczonych na międzynarodowych boiskach. Wystarczy wspomnieć Craiga Bellamy’ego, zaprawionego w bojach przez grę dla Liverpoolu czy Cardiff, Jamesa Collinsa z West Hamu, Davida Vaughana ze Sunderlandu czy Roberta Earnshawa z Cardiff City.
Czy jednak Coleman stworzył z młodych i „gniewnych” oraz starszych i doświadczonych zawodników mieszankę zdolną liczyć się na europejskich placach gry? Ostatnie dwa mecze eliminacji Mistrzostw Świata w Brazylii pokazują, że póki co nie. Dwie porażki to z pewnością nie jest zadowalający wynik. Czy zatem Walia ma szanse na poprawę gry (trzeba sobie powiedzieć – ZNACZNĄ poprawę)? Czy są w stanie powtórzyć wyczyn z 1958 roku i zakwalifikować się do Mundialu w Ameryce Południowej? Osobiście w Walijczyków wierzę, i myślę, że jeśli Coleman zdąży na czas poukładać wszystkie elementy układanki w całość, może ona w końcu wypalić. I wtedy może dane będzie nam usłyszeć „Stary kraj moich ojców” („Hen Wlad Fy Nhadau” – hymn Walii) na stadionach w Brazylii?