Wisła Kraków: Wyboista droga ku normalności
2016-12-28 13:08:19; Aktualizacja: 7 lat temuChcąc jakkolwiek podsumować ostatnie sześć miesięcy w Wiśle Kraków należy przyznać, że zespół spod Wawelu zdążył osiągnąć już największy możliwy sukces w tym sezonie, bo… nadal posiada status drużyny ekstraklasowej.
Podkoniec sierpnia klub z Reymonta stanął nad przepaścią. Po ogromnychkontrowersjach związanych z przejęciem spółki Bogusława Cupiała przez JakubaMeresińskiego, losy pierwszej drużyny stanęły pod znakiem zapytania. Tylkodzięki decyzji TS Wisła Kraków o odkupieniu zespołu od nowego inwestora, pierwsza drużyna nie przestał istnieć.
Kiedy przysłowie „gorzej być nie może”okazuje się nieprawdziwe
Popularne
Wobecwielkiego paraliżu organizacyjnego jaki panował w Krakowie przez kilka tygodni,wyniki sportowe osiągane przez drużynę nie mogły być dobre.Co więcej, początek rozgrywek był dla krakowskiego zespołu wręcz katastrofalny.W dziesięciu meczach otwarcia sezonu, krakowianie siedmiokrotnie schodzili zboiska pokonani, prezentując jednocześnie wielką bezradność w boiskowychpoczynaniach. Kiedy wydawało się, że kolejne mecze pogrążą Wisłę, to ta naglezaczęła imponować i nie dość, że przestała seryjnie przegrywać to wygrywałakolejne spotkania, grając niezwykle widowiskowy futbol. Wtedy na klub spadłkolejny cios – kontrakt na mocy niewywiązywania się z warunków umowy rozwiązałtrener Dariusz Wdowczyk. „Biała Gwiazda” kolejny raz stanęła przez sporymwyzwaniem, którego podjąć mieli się przede wszystkim nowi sternicy klubu, duettrenerski Kazimierz Kmiecik – Radosław Sobolewski. Finalnie, zespół z ulicyReymonta zakończył 2016 rok na 10. miejscu w tabeli, z dorobkiem punktowympozwalającym spoglądać na miejsca premiowane grą w europejskich pucharach, alerównież na te zagrożone degradacją do I ligi.
Wszystko miało być inaczej
Wisłato z pewnością najbardziej nieprzewidywalny klub w Ekstraklasie. Przedsezonem wydawało się, że zespół bogatszy o doświadczenia poprzednich latwreszcie ustabilizuje swoją pozycje i na stałe zagości w „lepszej połówce”ligi. Rzeczywistość okazała się na tyle brutalna, że większość obserwatorówprzynajmniej do połowy września jako głównego kandydata do spadku wskazywaławłaśnie ekipę 13-krotnego mistrza Polski.
Opróczgry o najwyższe cele pod Wawelem mieliśmy oglądać zespół grający zupełnie innymsystemem, aniżeli większość ligowej stawki. Pomysł trenera Wdowczyka na gręsystemem 3-5-2, gdzie kluczową rolę pełnić mieli dwaj wahadłowi obrońcy, miałbyć antidotum na stratę kreatywnego rozgrywającego, Rafała Wolskiego.Niepowodzenia początku sezonu doprowadziły jednak do szybkiej rezygnacji znowej taktyki i powrotu do starych, lecz sprawdzonych schematów.
Realiafinansowe „Białej Gwiazdy” nie pozwalały na rozrzutność na rynku transferowym.Trzeba jednak przyznać, że zatrudnienie Adama Mójty, Mateusza Zachary i ŁukaszaZałuski, bądź co bądź, solidnych ligowców, mogło budzić uznanie. Okazało sięjednak, że Mójta to wyłącznie gracz przyciągający wszelkie nieszczęścia, alinia defensywy w skład której wchodził były gracz m.in. Podbeskidzia byłamniej stabilna, aniżeli posada trenera Wisły za czasów Bogusława Cupiała. Niezachwycał także Zachara, lecz on przynajmniej kilkukrotnie udowodnił, że wartomu zaufać, bo wciąż drzemią w nim spore możliwości. Trzeci z pozyskanych graczy, Łukasz Załuska, po zagranicznych wojażachwreszcie zdecydował się na powrót do ojczyzny i w Krakowie oczekiwano, że zanotuje wejście przynajmniej podobne jak kilka miesięcy wcześniej Radosław Cierzniak. Początki miał jednak trudne i kiedywydawało się, że Wisła kolejny raz dokonała transferowego „niewypału”,doświadczony golkiper zaczął bronić na miarę oczekiwań. Runda wiosenna powinnaugruntować jego pozycje w klubie, zwłaszcza, że jego kontrakt wygasa w czerwcu.
Podsumowanie – „Po burzy słońce wychodzizza chmur”
Chybadla żadnego klubu polskiej Ekstraklasy ostatnie miesiące nie były równie trudnejak dla Wisły Kraków. Wydarzenia pozasportowe często spychały na boczny torrezultaty osiągane przez piłkarzy na boisku. A te z całą pewnością były bardzosłabe. Dla kibiców z Krakowa pocieszające mogą być doniesienia rozsiewane przezdobrze zorientowanych o poważnym sponsorze rzekomo zainteresowanym inwestycjamiw klubie. Jeśli więc sytuacja finansowo-organizacyjna ulegnie poprawie to zpewnością wtedy Wiślacy mogliby z czystymi głowami zabrać się za to co potrafiąnajlepiej. Bo trzeba przyznać, że jeśli Wisła zaczyna grać swoją starą„krakowską klepkę”, którą większość graczy „Białej Gwiazdy” ma we krwi, tożadnej drużyny w Polsce nie ogląda się równie przyjemnie jak Wisły Kraków. Chociażo powrocie na szczyt tabeli kibice w Krakowie jeszcze mogą pomarzyć to wartozacytować jedną z ulubionych przyśpiewek krakowskiej publiczności stadionu im.Henryka Reymana – „Po burzy słońce wychodzi zza chmur i nad Krakowem zaświeci znów, ojednym marzę, o jednym wciąż śnię, mistrzem będzie Wisełka na pewno to wiem”.