Jemu wygrać nie kazano
2014-01-18 11:24:07; Aktualizacja: 10 lat temu Fot. Transfery.info
Głównym powodem by nabazgrać i posklejać w całość kilka akapitów była niedawna gala Złotej Piłki przyznawanej – tutaj uwaga – najlepszemu zawodnikowi za sezon 2012/2013, lub jak kto woli rok kalendarzowy 2013.
Na polu bitwy jako ostatni ostali się: Frank Ribery, Cristiano Ronaldo, Lionel Messi.
Tylko jeden z nich nie zdobył niczego ze swoim klubem we wcześniej wspomnianym sezonie, jednakowoż palcem nie zamierzam go wskazywać, gdyż jest to zwyczajnie niegrzeczne. Mimo wszystko wyprzedzę fakty – zwyciężył Portugalczyk z procentową ilością głosów wynoszącą 27,99%. Dla niektórych jest to dowód uznania za fenomenalny sezon asa Realu Madryt zarówno w klubie jak i w reprezentacji, która dopiero w barażach zdołała pokonać w dwumeczu reprezentację Szwecji.
Na krótką chwilę spróbuję zamknąć temat CR7, gdyż tematem przewodnim niniejszego tekstu jest bohater zdjęcia z samej góry. Bohater, który nie wiedząc czemu nie wygrał najcenniejszej indywidualnej statuetki dla piłkarza, gdyż z góry był na przegranej pozycji.
Bezapelacyjny lider obecnie najlepszej drużyny piłkarskiej na świecie, najlepszy piłkarz sezonu 2012/2013, pięć pucharów zdobytych w 2013 roku. Biorąc pod uwagę wyżej wymienione osiągnięcia nie trudno było wskazać (jeszcze dwa miesiące temu) głównego pretendenta do zdobycia Ballon d'Or za rok ubiegły. Dlaczego dwa miesiące? Otóż pod koniec października na dobre rozpoczęła się kampania pt: „Złota Piłka (tylko) dla Cristiano Ronaldo”. Kampania, która – o zgrozo - została na dobre rozpoczęta przez samego…Seppa Blattera i jego kontrowersyjną wypowiedź podczas wizyty na Uniwersytecie Oksfordzkim, w trakcie której 77-letni Szwajcar bez żadnych oporów wyżej docenił umiejętności i styl bycia pewnego Argentyńczyka z Barcelony (nie, nie Javiera Mascherano). Jako zwierzchnik największej organizacji piłkarskiej globu, który jakby nie było w język powinien się wówczas ugryźć, oczywiście po całym zamieszaniu posypał głowę popiołem, sprostował to i owo, po czym w ramach zadośćuczynienia…przedłużył klika dni później głosowania na wybór przyszłego laureata Złotej Piłki Anno domini 2013 tłumacząc się ZBYT MAŁĄ LICZBĄ GŁOSÓW PRZESŁANYCH DO DNIA 20 LISTOPADA. Nie byłoby w tym nic dziwnego i budzącego kontrowersji gdyby nie pewien znaczący fakt, a mianowicie to, iż dzień wcześniej CR7 w rewanżowym spotkaniu w ramach kwalifikacji do Mistrzostw Świata 2014 zniszczył Szwecję, eliminując tym samym "Trzy Korony" i fenomenalnego Zlatana Ibrahimovicia, czyniąc tym samym z siebie Boga Bogów i głównego kandydata do zwycięstwa w końcowym rozrachunku o Złotą Piłkę.
Wszystko ładnie, pięknie tylko jednego nie jestem w stanie pojąć: czy dziennikarze, kapitanowie reprezentacji i selekcjonerzy z 209 (!) federacji piłkarskich zrzeszonych w strukturach FIFA mieli aż tak mało czasu, aby przesłać swoje głosy w danym terminie? Pierwszy raz w historii (jeśli ktoś zna podobny przypadek poprawcie mnie) głosowania został przesunięty termin o dokładnie 10 dni, w trakcie którego nota bene można było zmieniać swoje pierwotne głosy.
Kilka dni po wypowiedzi sternika FIFA świat obiegła sensacyjna wiadomość: „Cristiano Ronaldo nie pojedzie na galę Złotej Piłki!”. Przypadek czy celowa zagrywka? Zamknijmy na chwilę oczy i przenieśmy się do 16 listopada (dzień po rzekomym odmówieniu pojechania na galę ZP) i wyobraźmy sobie taką sytuację:
Sepp Blatter (SB): Witaj Cristiano. Chciałem Cię serdecznie przeprosić za moje słowa. Wcale tak nie myślę.
Cristiano Ronaldo (CR): Witam pana prezesa. Przyjmuję przeprosiny, jednak decyzji nie zmienię. Do Zurychu nie pojadę.
SB: Nie wygłupiaj się Cris, naprawię to.
CR: Niby w jaki sposób?
SB: Przełożę głosowanie o klika dni, pozwolę zmienić dotychczasowe głosy, a Ty znając życie strzelisz hat-tricka ze Szwecją i awansujesz na mundial.
CR: Nie wierzę Ci.
SB: Uwierz. Wiem, że Ci przykro, ale tylko tak mogłem sprawić by rozpoczęła się akcja odnośnie przyznania Ci ZP. Nie oszukujmy się. Faworytem od początku jest Ribery. Przecież zależy Ci na Złotej Piłce.
CR: Może i masz rację. Zastanowię się. Żegnaj Sepp.
SB: Pa, Cris.
Czy tak poniekąd mogła wyglądać rozmowa Portugalczyka ze Szwajcarem? Tego rzecz jasna się nie dowiemy, jednak nie zmienia to faktu, że nagła zmiana decyzja i chęć ponownego uczestnictwa w poniedziałkowej gali jest mocno zastanawiająca.
Wróćmy jednak do bohatera, która również przeze mnie poniekąd pozostał w cieniu – Franka Ribery’ego. Francuz, który otwarcie deklarował, iż w razie ewentualnego niewygrania Ballon d’Or będzie niezwykle rozczarowany, może bez najmniejszych wątpliwości czuć się pokrzywdzonym na 145 sposobów. W końcu to gracz Bayernu jako jedyny z trójki finalistów uniósł w 2013 roku więcej pucharów aniżeli dwaj konkurencji grający na co dzień w Primera Division. Co więcej, pod koniec sierpnia na gali UEFA w Nyonie w trakcie losowania fazy grupowej Champions League to lewoskrzydłowy reprezentacji „Trójkolorowych” zyskał uznanie wśród dziennikarzy federacji krajów członkowskich UEFA. Zawodnik Bayernu otrzymał 36 głosów, natomiast Ronaldo… całe 3 (słownie „trzy”) głosy. W głosowaniu (dziennikarzy) na Złotą Piłkę przewaga Francuza nie była już tak oczywista (79 (głosy za 5 punktów) do 48 na korzyść Francuza.
W tym miejscu zadaje pytanie: skoro triumfator (wówczas) 4 pucharów (klubowe mistrzostwo świata Bayern zdobył po drugim terminie składania głosów) zostaje uznany za najlepszego piłkarza sezonu 2012/2013 to w jaki sposób cztery miesiące później zajmuje on trzecie? Czy naprawdę CZTERY miesiące bardzo dobrej gry Ronaldo były w stanie przyćmić jedenaście miesięcy najlepszego sezonu w karierze Ribery’ego na tyle by znalazł się on nawet za samym Lionelem Messim?
Nie kwestionuje pod żadnym pozorem piłkarskich umiejętności CR7, co to, to nie. Dla wszystkich jest (powinien być) to współczesny piłkarz idealny pod każdym względem. Piłkarz jedyny w swoim rodzaju, profesjonalista od A do Z. Rekordy bite co chwila zasługują na laury, może i nawet na Złotą Piłkę, jednak (nie)stety nie za rok 2013. On należał tylko to Bayernu i tylko do Franka Ribery’ego.