MACHITKO: Reprezentacja na dwa uda

2019-03-25 10:32:01; Aktualizacja: 5 lat temu
MACHITKO: Reprezentacja na dwa uda Fot. FotoPyK
Paweł Machitko
Paweł Machitko Źródło: Transfery.info

Uda się lub się nie uda, taka loteria. Dwa razy się udało, ale reprezentacja Polski nie dała przy tym jakiegokolwiek znaku, że zmierza w dobrym kierunku.

Jerzy Brzęczek od początku pracy z kadrą spotyka się ze sporą krytyką. O ile można mu jednak wybaczyć spotkania w ramach Ligi Narodów, gdy rywalizowaliśmy z kadrami bez wątpienia osobowo silniejszymi od naszej, to wczorajszy mecz przeciwko Łotwie stanowił podsumowanie tych wszystkich najgorszych momentów.

Trzeba przy tym uświadomić sobie, z kim w niedzielę rywalizowaliśmy. Łotwa znajduje się może i w najgorszym momencie w historii tej reprezentacji. W Lidze Narodów bohatersko zremisowała, i to dwukrotnie z Andorą, chociaż to rywal prezentował się lepiej. W rankingu FIFA, który oczywiście trzeba brać z lekkim dystansem, spośród europejskich kadr niżej znajdują się już tylko wspomniana Andora, Litwa, Mołdawia, Liechtenstein, Malta, Gibraltar i San Marino. Zważając na to, że mamy do czynienia z tendencją spadkową i brak u Łotyszy dobrych widoków na przyszłość, szorowanie dna coraz bliżej. Reprezentacja ta zbudowana jest przy tym na piłkarzach, którzy grali lub grają w Polsce. Część z nich się nawet od Ekstraklasy, obecnie 25. ligi w Europie, odbiła. Z czym do ludzi?

Nie przeszkodziło to wszystko jednak, by przez długi czas grać z Polską jak równy z równym (sic!). Choroba, która nawiedziła polski obóz (istniało podejrzenie nawet świńskiej grypy), jest przy tym mikrym wytłumaczeniem, to nie przygotowanie fizyczne stanowiło problem. W pierwszej połowie środek pola w polskiej kadrze po prostu nie istniał. Wiem, krytyka Piotra Zielińskiego jest bardzo popularna, ale najwyraźniej nie możemy sobie pozwolić na jego brak w centrum boiska. Piłkarz Napoli przeniesiony początkowo na lewą stronę zatracił większość atutów, a jednocześnie w środku zapanowało bezkrólewie. Największym zawodem tego meczu dla mnie był Mateusz Klich. Przy tym ustawieniu on powinien przynajmniej starać się kontrolować - graliśmy przecież z Łotwą, żadną Hiszpanią! - tempo rozgrywania akcji. Krychowiak też, ponownie, nie pokazał pełni umiejętności, używając eufemizmu. Jest to o tyle dziwne, że w Rosji radzi sobie dobrze. Jako ten pierwszy „rozgrywający”, odpowiedzialny za przekazanie piłki od stoperów, wyglądał na mocno zagubionego, chociaż pamiętamy go ze znakomitego wywiązywania się z tej roli w wielu meczach za kadencji Adama Nawałki. Nie sądzę, że możemy sobie pozwolić na rezygnację z Krychowiaka w pierwszym składzie (Żurkowski to ani dokładnie ta pozycja, ani jeszcze nie ten kaliber zawodnika, z czasem może tak...), ale potrzebuje on większego wsparcia. Wielu kibiców krytykowało Krzysztofa Mączyńskiego za czasów jego „prime'u” u Nawałki, jednak to właśnie wtedy mieliśmy komfort w środku pola, o jaki teraz tak trudno. Piłkarz obecnie Śląska Wrocław, a wcześniej Wisły Kraków i Legii Warszawa, miał umiejętności obce obecnemu zestawieniu: łączenie stref i podania mijające wielu zawodników rywali (packing). Oczywiście wydaje się, że czas Mączyńskiego w kadrze minął, jednak któryś z polskich piłkarzy musi założyć tego typu buty, bo brak dominacji w środku pola nad Łotwą woła o pomstę do nieba. Strach pomyśleć, co się stanie, jeśli naprzeciwko nas stanie reprezentacja z wyższej półki. Albo w sumie nie, bo widzieliśmy, jak źle to wyglądało w meczach z Portugalią i Włochami. To miały być jednak tylko przygotowania, nieistotna (gdybyśmy wygrali, nagle okazałaby się istotna) Liga Narodów, ale wiele się od tego czasu nie zmieniło... No, zmieniło się, ale na gorsze.

Nie rozumiem natomiast krytyki Arkadiusza Recy. Nie mamy lewych obrońców, i tyle. W Atalancie na lewej stronie odpalony został lepszy od Recy piłkarz, Irakijczyk Ali Adnan. Tam naprawdę jest bardzo duża rywalizacja na pozycji, co oczywiście nie tłumaczy w zasadzie zupełnego braku gry Polaka. Kiedy jednak Brzęczek ma wystawić Recę, jeśli nie w meczu ze słabiutką Łotwą?! Zresztą lewy defensor odpłacił się. Mimo kilku błędów indywidualnych, trzeba pamiętać, że to właśnie on wyłożył asystę „ciasteczko” na głowę Roberta Lewandowskiego. Bez tego gola, kto wie, może skończyłoby się kompromitującym bezbramkowym remisem?! Trzeba mu oddać, co jego, a nie wiecznie wypominać znajomość z Brzęczkiem z czasów Wisły Płock, litości. W piłce tajemnicą poliszynela są dużo większe zażyłości tego typu.

Nie chcę jednak tylko krytykować Brzęczka. W obu meczach kwalifikacyjnych zabrakło pomysłu - z Austrią, która potem przegrała 2-4 z Izraelem, zwycięstwo było szczęśliwe, ale jednocześnie wybiegane; z Łotwą zdecydowała ogromna przewaga w umiejętnościach indywidualnych, bo systemowo brakowało wszystkiego. Ale na tym koniec. Zdobyliśmy sześć punktów, jest czas na poprawę. Trener potrzebuje też szczęścia - dobrze, że jest ono na razie po naszej stronie. Warto dodać, że dobrze czytał grę, przeprowadzając właściwe zmiany we właściwych momentach. Ale uważam, że okres ochronny dla trenera Brzęczka się skończył. W następnych meczach musi udowodnić, że zna się na swojej robocie, bo o ile z bardzo przeciętnej grupy eliminacyjnej powinniśmy wyjść nawet na samych indywidualnych zrywach, to na mistrzostwach w takiej formie czekają nas trzy porażki. A porażkami na dużych turniejach polscy kibice są już znudzeni, ile można. Tym bardziej, że dysponujemy niezłym pokoleniem, a Robert Lewandowski, zdecydowanie najlepszy zawodnik polskiej kadry, w sierpniu tego roku obchodzący 31. urodziny, wiecznie grać na tym poziomie nie będzie.
Więcej na ten temat: Polska Mistrzostwa Europy EURO 2020