Świetny sędzia Undiano
2014-03-24 09:46:12; Aktualizacja: 10 lat temu Fot. Transfery.info
Alberto Undiano Mallenco zaliczył wczoraj dublet, prowadząc po raz drugi w sezonie klasyk Realu Madryt z Barceloną. Pomimo wszechobecnej krytyki, tak naprawdę dał pokaz swoich umiejętności przed zbliżającymi się Mistrzostwami Świata.
Arbiter, jak to zwykle bywa, zupełnie niepotrzebnie znalazł się w centrum zainteresowania po El Clasico. Wielka szkoda, bowiem robił co w jego mocy, aby do tego nie doszło, a sami piłkarze dali pokaz fantastycznej piłki. Bardzo intensywnej, nowoczesnej, ofensywnej, ale jednocześnie pełnej błędów, z wieloma zwrotami akcji, czyli możliwie najlepszej dla widzów, szczególnie tych bezstronnych.
Niestety zawodnicy Realu zrzucili odpowiedzialność na Undiano, nieco wzorem retoryki jeszcze z czasów prowadzenia zespołu przez Jose Mourinho. "To nie my, to sędzia". A szkoda, bo tak naprawdę w tym niesamowitym meczu nikt nie zasługiwał na porażkę.
W pierwszej połowie kontrowersje wzbudziły trzy sytuacje: rzekomy faul na Neymarze w polu karnym, ręka Fàbregasa oraz przepychanka Fàbregasa z Pepe. O ile w pierwszej sytuacji mógł być karny (ale nie musiał), to w dwóch następnych arbiter zachował się wzorcowo. Przede wszystkim w ostatniej nie dał się nabrać na obustronną prowokację, pokazując obu po żółtej kartce. Nadepnięcia Portugalczyka przez Sergio Busquetsa widzieć nie mógł, zresztą i tak trudno dopatrywać się w tym przypadku intencji Katalończyka. Zdjęcie wygląda bardzo efektownie, jednak warto przyjrzeć się zdarzeniu w szerszym kontekście na wideo. Kontrowersja na siłę.
Jedyny większy błąd Undiano przydarzył się niedługo po wznowieniu gry. Najpierw niedostrzeżenie spalonego Benzemy, zaraz potem odgwizdanie karnego po faulu na Cristiano Ronaldo minimalnie przed linią pola karnego. Obie sytuacje były bardzo dynamiczne, sędzia asystent znajdował się na przeciwległym końcu boiska. W zasadzie dopiero na stopklatce człowiek jest w stanie zauważyć, że kontakt Daniego Alvesa z nogą Portugalczyka zakończył się przed linią. Dlatego też błąd, ale jak najbardziej do wybaczenia. Biorąc pod uwagę, że to jedyna pomyłka, decydująca w pewnym momencie o losach meczu, to wypowiedzi najlepszego piłkarza globu poprzedniego roku są po prostu nie na miejscu.
Kibice Realu wypominają Undiano przede wszystkim sytuację z czerwoną kartką dla Sergio Ramosa. Trudno jednak zaprzeczyć, że był tam kontakt z Neymarem. A nawet minimalny, to wystarczająca podstawa do odgwizdania faulu, pokazania czerwonej kartki i na jedenasty metr. Owszem, Brazylijczyk sporo od siebie dodał, ale to nie może mieć wpływu na ocenę sędziego, bo ten podjął jedyną możliwą decyzję.
"Jedenastka" z 83. minuty już nie powinna budzić żadnych kontrowersji. Xabi Alonso i Carvajal wzięli Iniestę w "kleszcze", powodując jego upadek.
Poza spornymi sytuacjami trzeba podkreślić, że Undiano pozwolił "żyć" meczowi. Nie przerywał akcji bezsensownymi gwizdkami, w umiejętny sposób regulując niezwykle szybkie tempo. Zachował koncentrację do ostatniej minuty.
Dziwię się zawodnikom Realu gwałtownych reakcji, chociaż przegrali mecz, który mógł równie dobrze ułożyć się na korzyść gospodarzy. Piłeczka jest jednak wciąż po ich stronie. Punkt przewagi nad Barceloną, przy możliwym wygraniu wszystkich kolejnych meczów, powinien być wystarczającym argumentem, żeby skoncentrować się li tylko na postawie boiskowej.
Undiano na pewno zostanie bardzo pozytywnie oceniony po tym meczu "wysokiego ryzyka". 40-latek solidnie pracuje na awans w swoim środowisku, a w nagrodę być może dostanie na mundialu coś więcej niż prowadzenie meczu 1/8 finału (w 2010 roku był arbitrem podczas spotkania Holandii ze Słowacją).