Edi Andradina: Niektórzy mówią, że Polska to poje**** kraj. Dla mnie jest piękny

Edi Andradina: Niektórzy mówią, że Polska to poje**** kraj. Dla mnie jest piękny fot. Maria Peda
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek
Źródło: Transfery.info

- W reprezentacji Brazylii na sto procent poradziliby sobie Arkadiusz Milik i Piotr Zieliński. Milik byłby podstawowym napastnikiem. Strzelałby więcej goli niż w polskich barwach i ludzie by tak na niego nie narzekali - mówi Edi Andradina, którego autobiografię współwydajemy.

Przedsprzedaż książki Ediego Andradiny, który ma na koncie występy w Pogoni Szczecin i Koronie Kielce, a wcześniej grał w Brazylii, Rosji i Japonii, potrwa do 23 września.

***

Mateusz Michałek: - Wkrótce minie 17 lat, odkąd jest pan w Polsce. Szybko zleciało?

Edi Andradina: - Z jednej strony przeżyłem w Polsce już tak wiele – rzeczy dobrych, złych, smutnych, radosnych. Z drugiej – minęło to bardzo szybko. Jak za pstryknięciem palcem. Przecież niedawno jeszcze wybiegałem na boisko, a zaraz to będzie dziesięć lat, odkąd skończyłem grać.

Jakby mógł pan raz jeszcze zdecydować, czy przylatuje do Polski, co by pan postanowił?

- Na sto procent bym tego nie zmienił. Nie żałuję tego, że postanowiłem tutaj przylecieć. Zresztą, ja niczego nie żałuję. No, prawie. Przenosząc się do Polski, trafiłem w dziesiątkę. Poznałem tutaj miłość swojego życia. Przeżyłem też piękne chwile na murawie. Bardzo szanowano mnie w Pogoni Szczecin i Koronie Kielce. Ta pierwsza zdecydowała się przecież zastrzec mój numer. To dla mnie coś dużego.

Przypuszczając, że pański najmłodszy syn Edi zostanie w Pogoni, chciałby pan, żeby kiedyś zagrał z „piątką” na plecach?

- Jeśli będzie obrońcą, zwłaszcza drewnianym, to nie. Nie ma mowy. Ale jeśli będzie gościem błyszczącym w ofensywie i strzelającym gola za golem, cały czas wyróżniającym się, możemy pomyśleć (śmiech).

Podkreśla pan, że obecnie znacznie lepiej czuje się pan w Polsce niż w Brazylii.

- Pod każdym względem. Od dawna nie mieszkam w Brazylii, więc siłą rzeczy łatwiej mi funkcjonować w Polsce. Nawet jeśli chodzi o pogodę. Nie czuję się dobrze, gdy wokół panuje brazylijski, czterdziestopniowy upał. Mam z tym naprawdę duże problemy.

Polacy często nie doceniają tego, jak fajny mają kraj?

- To na pewno, chociaż wydaje mi się, że jest tak na całym świecie. W każdym jego zakątku znajdzie się grupa ludzi uważająca, że lepiej jest tam, gdzie akurat ich nie ma. W Polsce czuć to jednak jeszcze mocniej. To się powoli zmienia. Z młodzieżą jest już nieco inaczej, choć oczywiście dalej słyszę, jak niektórzy mówią, że ten kraj jest pojebany czy coś takiego. Dla mnie to głupie gadanie. Ten kraj jest piękny.

Jak na przestrzeni lat wyglądała pańska przygoda z językiem polskim?

- Nie uważam, że mówię super czy nawet dobrze. Po prostu się dogadam. Syn się ze mnie śmieje, bo znam cztery czy pięć języków, ale żadnego idealnie. Teraz już nawet nie mogę tak powiedzieć o portugalskim, bo wszystko zaczęło mi się mieszać w głowie. Można zwariować (śmiech).

Jakieś słowa sprawiają panu szczególną trudność?

- Parę się ich znajdzie. „Przyzwyczajenia”, „prysznic”, i ten stół bez nóg.

Z powyłamywanymi nogami.

- No nie da rady. Dla mnie to stół bez nóg i tyle (śmiech).

Polski piłkarz - z jakimi cechami utożsamia pan to hasło?

- Widzę zawodnika, który nigdy nie odpuszcza na boisku. Nieważne, czy jest dobry, czy nieco słabszy, nie odpuszcza do samego końca. Brazylijczykom czasami tego brakuje. Polakom zdarza się narzekać, ale idą do końca.

W Polsce nie ma najlepszych piłkarzy na świecie, nie ma też najsłabszych. Dlaczego reprezentacja sporego kraju z reguły nie wychodzi z grupy na wielkich imprezach?

- Uważam, że głównie chodzi o taką ogólną presję kraju, który ma olbrzymie oczekiwania. Dzieciaki marzą o graniu w reprezentacji. Gdy potem zawodnik zakłada jej koszulkę, spełnia swoje marzenie z dzieciństwa. Przypomina sobie czas, gdy był jeszcze mały. Piłkarz grający w barwach narodowych nie zawsze czuje się wielki. Ciężko opanować niektóre emocje. Wiadomo, że niektórzy jak choćby Robert Lewandowski to zrobią. Chociaż... Jego euforia po strzeleniu gola dla reprezentacji jest większa niż po bramkach zdobywanych dla Bayernu. Widzę to. Grałem przeciwko niemu i wiem, jak cieszył się z trafień za młodu. Gole strzelane dla kraju dają mu podwójną radość. A presja jest ogromna i nie chodzi tylko o kibiców.

W Brazylii przecież też jest presja. Czym to się różni?

- W Brazylii piłkarz przez całe swoje życie jest mentalnie przygotowywany do wygrywania. Wiesz, w polskiej lidze jest tak na przykład z Legią Warszawa. Idziesz do Legii po to, żeby wygrywać, nie ważne kim jesteś.

Będzie tak kiedyś z reprezentacją?

- Prędzej czy później to się zmieni. Potrzebny jest jeden sukces. Po nim młodsze pokolenie pociągnie to dalej. Uważam zresztą, że polskiej kadrze idzie obecnie dobrze, dużo lepiej niż w momencie, gdy trafiłem do Pogoni Szczecin.

Ale wszyscy chcą jeszcze więcej. Choćby tego wychodzenia z grupy. Umówmy się - nie jest to coś nieosiągalnego, a mimo to się nie udaje.

- Oczywiście, chociaż w tym wszystkim jest też zbyt dużo negatywnych emocji. Polacy śmieją się ze swojej reprezentacji. W Brazylii czegoś takiego nie ma. Tam płacze się po przegranych. Porażki są prawdziwymi tragediami.

W książce opowiada pan dużo o swoim dzieciństwie. Jak wpłynęło ono na pańską późniejszą karierę?

- Dzieciństwo wpływa na całe życie człowieka, więc jeśli ktoś zostaje piłkarzem, siłą rzeczy również na to, co prezentuje na murawie. Mój tata był bardzo surowy, ale jednocześnie porządny. Dobry. Zobaczyłem, że jeśli będę w porządku wobec innych, nic mi się nie stanie. Nie można oszukiwać czy kraść, bo w końcu i tak to się obróci. To, czego nauczył mnie tata, pomagało mi w każdym miejscu, w którym mieszkałem. Problemem dzisiejszych czasów jest to, że rodzice momentami blokują rozwój pewności siebie dzieciaków. „Tego nie wolno!”, „tego nie wolno!”, „tego nie wolno!”. Nie. Daj mu to zrobić. Po sparzeniu się w jakiejś sprawie sam dojdzie do pewnych wniosków.

Edi-junior wychowuje się w zupełnie innych warunkach niż pan kiedyś. Mimo to jesteście do siebie podobni?

- Edi ma wiele rzeczy po mnie. Choćby charakter. Bywa cichutko, aż nagle wybucha. Jestem taki sam. Mam jednak wrażenie, że ma do mnie tak duży respekt, że czasami nie potrafi powiedzieć „nie, tak nie lubię, tato”. Albo słowo „obojętne”, gdy pytam czy chce to, czy to. Nie ma czegoś takiego jak obojętnie. Staram się mu to przekazać.

Wracając jeszcze do reprezentacji i gwiazd. Widziałby pan w jednym zespole duet Lewandowski - Neymar?

- Jasne. Obaj są wielcy i szanowaliby się. Neymarowi o wiele lepiej i łatwiej grałoby się z Lewandowskim niż z Kylianem Mbappé.

A kogo z tej polsko-brazylijskiej dwójki wolałby pan w swoim zespole?

- Zależy, kto byłby już w drużynie. Gdybym miał innego super zawodnika na boku, wybrałbym Lewandowskiego. Ale przy średnim zespole wolałbym Neymara, bo on załatwia mecze w pojedynkę.

Którego z nich pan bardziej ceni?

- Neymara… Moja mentalność w życiu codziennym zmieniła się. W środku serca jestem teraz bardziej Polakiem niż Brazylijczykiem. Ale jeśli chodzi o piłkę nożną, pozostałem tym drugim. Uwielbiam dryblingi, oszukiwanie obrońców, wręcz ośmieszanie ich na murawie, fantazję. Pod tym względem w ogóle nie jestem Europejczykiem, który preferuje poważną piłkę. Ja wolę cieszyć się nią i Neymar to powoduje. Sporo osób wkurza się na jego zachowanie, a ja to kocham. Kocham.

Jak to jest z Neymarem w Brazylii? Są też kibice, którzy niekoniecznie przepadają za jego stylem?

- Jest taka grupa. Nie chodzi nawet o postawę na boisku, ale zachowanie poza nim. Neymar dużo pokazuje, imprezuje. Sporo ludzi to lubi, ale oczywiście nie wszyscy.

Jakiego reprezentanta Polski oprócz Lewandowskiego widziałby pan w reprezentacji Brazylii?

- Na sto procent spokojnie poradziliby sobie w niej Arkadiusz Milik i Piotr Zieliński. Milik byłby podstawowym napastnikiem. Strzelałby więcej goli niż w polskich barwach i ludzie by tak na niego nie narzekali. Chciałbym mieć Milika w brazylijskiej kadrze. Chodzi o kulturę gry. W Polsce lubi się napastników prezentujących pewien styl, a w Brazylii – innych. Właśnie takich jak Milik. On gra z klasą, a oprócz tego jest wysoki, silny i dużo biega.

***

Polski Brazylijczyk. Historia Ediego Andradiny”

Autorzy: Edi Andradina, Mateusz Michałek.

Liczba stron: 368 + wkładka ze zdjęciami.

Oprawa: Miękka, szyto-klejona.

Cena: 44,99 zł, wersja z autografem Ediego – 54,99 zł, wersja z dedykacją od Ediego + karta z autografem – 79,99 zł.

Wydawca: Mateusz Michałek, Paweł Machitko/Transfery.info.

Książka dostępna na: EdiAndradina.pl.

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] Juan Jesus odpowiada Francesco Acerbiemu. „Te wypowiedzi są całkowicie sprzeczne z rzeczywistością” Juan Jesus odpowiada Francesco Acerbiemu. „Te wypowiedzi są całkowicie sprzeczne z rzeczywistością” Dawid Szulczek zmieni klub wewnątrz Ekstraklasy Dawid Szulczek zmieni klub wewnątrz Ekstraklasy Emmanuel Macron zaangażuje się w sprawę Kyliana Mbappé?! Emmanuel Macron zaangażuje się w sprawę Kyliana Mbappé?! Borussia Dortmund wyznaczyła próg bólu. Tyle może przeznaczyć na wykup Jadona Sancho Borussia Dortmund wyznaczyła próg bólu. Tyle może przeznaczyć na wykup Jadona Sancho Fenerbahçe rozważa wycofanie się z ligi tureckiej. Klub wydał oświadczenie [OFICJALNIE] Fenerbahçe rozważa wycofanie się z ligi tureckiej. Klub wydał oświadczenie [OFICJALNIE] Lionel Messi wypada z kadry Argentyny [OFICJALNIE] Lionel Messi wypada z kadry Argentyny [OFICJALNIE] W Górniku Zabrze wielki rozgardiasz. Piłkarz zrezygnowany W Górniku Zabrze wielki rozgardiasz. Piłkarz zrezygnowany 25 milionów euro. Sebastian Szymański „blisko” giganta?! 25 milionów euro. Sebastian Szymański „blisko” giganta?!

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy