Mateusz Kowalczyk: Gdybym miał podejmować znów taką decyzję, to jeszcze raz odszedłbym do Bröndby [WYWIAD]

2024-07-31 12:04:51; Aktualizacja: 2 godziny temu
Mateusz Kowalczyk: Gdybym miał podejmować znów taką decyzję, to jeszcze raz odszedłbym do Bröndby [WYWIAD] Fot. GKS Katowice
Antoni Obrębski
Antoni Obrębski Źródło: Transfery.info

Mateusz Kowalczyk, który przebywa na wypożyczeniu w GKS-ie Katowice udzielił nam wywiadu. Rozmawiamy między innymi o ofercie z Górnika Zabrze, powrocie do Polski czy czasie w Bröndby.

Przed rokiem Mateusz Kowalczyk był po bardzo udanym sezonie w barwach ŁKS-u Łódź. Młody pomocnik bardzo szybko wywalczył sobie pierwszy skład i stał się jednym z lepszych zawodników zespołu, walnie przyczyniając się do awansu łodzian do Ekstraklasy. 20-latek w tamtym sezonie zamknął swój dorobek na 27 meczach, sześciu bramkach i czterech asystach. 

Po udanych rozgrywkach przyszła do niego oferta z Bröndby, na która Polak przystał. Tam jednak Kowalczyk nie grał i przez cały sezon w pierwszej drużynie zaliczył 47 minut. Było więc jasnym, że musi odejść z Kopenhagi, choćby na wypożyczenie.

W wywiadzie z nami opowiada choćby o ofercie z Górnika Zabrze, swoim odejściu do Danii czy roli, jaką będzie miał w GKS-ie Katowice.

***

Antoni Obrębski, Transfery.info: Jak wprowadziłeś się do Katowic?

Mateusz Kowalczyk, GKS Katowice: Chłopaki w szatni przyjęli mnie bardzo dobrze. W klubie panuje świetna atmosfera. Ja też przyznam, że nie mogłem się doczekać, kiedy wrócę do grania. Mam też wielu znajomych w Katowicach i cieszę się, że tu jestem.

Wypożyczenie to bardziej Twoja inicjatywa czy Bröndby?

Na pewno ja bardziej wychodziłem z inicjatywą. Od dłuższego czasu wiedziałem, że wypożyczenie jest potrzebne, bo przez ostatni rok nie miałem dużo występów. Jeszcze od razu po zakończeniu poprzedniego sezonu dyrektor Bröndby dostał taką informację. Potem po powrocie z urlopu miałem jeszcze z nim rozmowę w cztery oczy i oznajmiłem mu, że chcę odejść na wypożyczenie i częściej grać. Wiedziałem, że jest parę klubów z Ekstraklasy, które byłyby mną zainteresowane. To się trochę przeciągało w czasie przez wszelkie negocjacje. Ja tak naprawdę tylko czekałem na zielone światło od Bröndby. GKS był najbardziej konkretny, spodobała mi się wizja klubu na mnie. Wiedziałem, że chcę grać regularnie, więc jeszcze podsumowując - wypożyczenie to była moja inicjatywa.

Jesteś w stanie określić, kiedy zrozumiałeś, że tego potrzebujesz? Czy taka opcja wchodziła w grę zimą?

Sytuacja wyglądała tak, że przyjechałem do Danii już po trzeciej kolejce ligi duńskiej. Dawałem sobie pół roku, żeby się wprowadzić. Zimą wydawało mi się, że miałem bardzo dobry okres przygotowawczy, ale znowu w pierwszych meczach trener na mnie nie postawił. Miałem z nim rozmowę, mówił mi, że z minutami może być ciężko. Potem jeszcze doszła kontuzja - miałem problemy ze spojeniem łonowym. To też mnie wykluczyło na blisko dwa miesiące, a po powrocie tak naprawdę zostało półtora miesiąca na grę, a ja musiałem odzyskiwać rytm i wdrażać się od nowa. Myślę, że wiedziałem, że wypożyczenie będzie potrzebne w połowie rundy wiosennej. Dawałem znać menadżerowi. Zimą też była opcja, zostały wtedy bodaj trzy dni okienka transferowego, ale uznaliśmy, że nie powinniśmy podejmować pochopnych decyzji. Bröndby to też w końcu fajny klub, gdzie można się rozwijać, bo nawet treningi to jest jednak trochę inny świat.

Jak do tej informacji, o Twojej chęci odejścia na wypożyczenie podchodził trener i dyrektor sportowy?

Dyrektor, mimo że nie był zachwycony, na pewno zrozumiał moją decyzję. Nie grałem, straciłem młodzieżową reprezentację Polski. Myślę, że on też miał z tyłu głowy, że chciałby, abym dostawał więcej minut. Trener też to rozumiał, mówił mi, że taka jest piłka. Podszedł też do tego fajnie, bo kiedy wypożyczenie było blisko dopięcia, cały czas trenowałem z drużyną, grałem w sparingach - nie odstawił mnie.

Wracając do GKS-u, w ostatnim meczu wszedłeś za Sebastiana Milewskiego. Czy to jest Twój naturalny konkurent w walce o skład?

Tak, to ta sama pozycja. Mamy kilku chłopaków, to jest naturalna rywalizacja. Ja też jestem w klubie dopiero półtora tygodnia. Dopiero poznaje model grania GKS-u. Myślę, że mamy mocną drużynę i mocny środek pola. Ten, kto będzie na dany moment w najlepszej formie, będzie grał.

W ŁKS-ie grałeś też wyżej.

W Łodzi było tak, że zaczynałem na „szóstce”, potem grałem dużo na „ósemce” i to się przeplatało. Na tej „dziesiątce” grałem dopiero później, ale wciąż głównie występowałem na „ósemce”. Też różnica jest taka, że tutaj i w Bröndby gramy na trzech obrońców, a w ŁKS-ie graliśmy z czwórką. Jako pomocnik mam inne zadania. Także myślę, że tutaj w „Gieksie” jestem przewidziany na te pozycje sześć-osiem.

Jak to wygląda z trenerem Górakiem, jaki ma pomysł na wprowadzanie Cię do zespołu?

Rozmawiałem tutaj z trenerem i przed, i po podpisaniu kontraktu. Wyjaśnił mi wszystko, plan na mnie. Nie tylko sam trener Górak mi wszystko pokazywał. Inni trenerzy tłumaczyli mi model gry, jak to ma wyglądać. Powoli wszystko się wdraża. Z dnia na dzień coraz lepiej rozumiem grę.

Jak oceniasz swój debiut w Ekstraklasie?

Cieszę się, że udało mi się zadebiutować w Ekstraklasie, bo w ŁKS-ie nie było mi to dane. Wszedłem w okolicach 70. minuty. To był ciężki mecz w Mielcu, dużo walki, nie było łatwo wejść.

A indywidualnie jesteś z siebie zadowolony?

Nie lubię się indywidualnie oceniać. Wygraliśmy mecz, nie straciliśmy bramki. Wiadomo, zawsze mocno zrobić coś lepiej, nie był to jakiś idealny mecz, ale wydaje mi się, że swoje założenia spełniłem.

Rozmawialiśmy wcześniej o Twoim wypożyczeniu. Myślałeś, czy w ogóle ten transfer był Ci potrzebny?

Wiele razy myślałem. Na pewno nie tak zaplanowałem sobie ten wyjazd zagraniczny. Wiedziałem, że nie będzie łatwo o skład. Ja też przyszedłem w trakcie ligi, więc nie miałem okazji się pokazać w sparingach, w okresie przygotowawczym. Wiedziałem, że te pierwsze pół roku będzie ciężkie, ale nigdy nie myślę o tym w takich kategoriach, że zmieniłbym decyzję. Gdybym mógł jeszcze raz podjąć taką decyzję, to jeszcze raz odszedłbym do Bröndby. Mimo że nie grałem, to uważam, że jestem dojrzalszy i wiele się nauczyłem. Od zawodników na miejscu mogłem czerpać garściami. Nie zmieniłbym decyzji i zostanę przy takim zdaniu.

Kiedy trafiałeś do Danii, trener mówił Ci, jaki będziesz miał status w drużynie?

Z dyrektorami rozmawiałem przed podpisaniem kontraktu, z trenerem dopiero po podpisaniu. Poinformowano mnie, że będę ostrożnie wdrażany, że pierwsze pół roku jest na aklimatyzację, z czasem będę dostawał swoje szanse. Nie było tak i stąd to wypożyczenie. Nie widziałem szans dla siebie na granie, choć uważam, że miałem momenty, w których dobrze grałem na przykład w sparingach, a później żadnej szansy nie dostałem. Czuję niedosyt. Teraz jestem na rocznym wypożyczeniu w Katowicach. Zobaczymy, jak to będzie za rok. Mam nadzieję wrócić do Bröndby i walczyć tam o pierwszym skład. Wiadomo, jak jest w piłce, że nie zawsze to wygląda tak, jak było mówione.

Mówiło się rok temu na temat wielu klubów. Miałeś dużo ofert?

Na pewno wiedziałem o wielu klubach. Też dużo mnie ten transfer nauczył, bo kiedy awansowaliśmy z ŁKS-em do Ekstraklasy, to później pojechałem na młodzieżowe EURO na Maltę i czytałem o tym zainteresowaniu. Menadżerzy też mi mówili, było sporo tych klubów, ale takich oficjalnych ofert do ŁKS-u wpłynęły trzy albo cztery, więc inaczej do tego podchodziłem. „Zainteresuje się” tobą Real Madryt, ale nic z tego nie wynika, bo klub nie ma oferty, więc to tylko takie gadanie. Z jednym polskim klubem byłem blisko podpisania kontraktu, ale z tego, co wiem, to kluby się nie dogadały. Później weszło Bröndby i tak się to skończyło.

Czy ten klub to była Legia? O niej się najwięcej mówiło.

Nie, to nie była Legia. Chodzi o Górnik Zabrze.

Pozostałe zainteresowane kluby były zagraniczne?

Wydaje mi się, że jeden był zagraniczny. Na pewno był jeszcze Raków Częstochowa, ale wiadomo - różnie to bywa. Do klubu dochodzi tylko garstka oficjalnych ofert. Na 100% były właśnie Raków, Górnik i coś było faktycznie ze strony Legii, ale nie wiem, czy to była oferta. No i Bröndby. Po drugiej kolejce Ekstraklasy dostałem informację od dyrektora ŁKS-u o Duńczykach. Nie byliśmy przekonani, ja też nie byłem do końca nastawiony na transfer zagraniczny, bo było blisko Górnika. To wszystko wydarzyło się szybko, analiza, rozmowa z dyrektorem Bröndby. Pamiętam, że tydzień po informacji o zainteresowaniu, byłem już na pierwszym treningu w Kopenhadze.

A czy te wszystkie spekulacje medialne wpływały na to, że byłeś na przykład bardziej chętny do odejścia?

Ciężko powiedzieć. W ŁKS-ie też się dużo działo. Po awansie miałem chyba półtora tygodnia wolnego, więc pojechałem ze znajomymi na wakacje, od razu po nich tydzień przygotowywałem się na Mistrzostwa Europy U-19 na Malcie, więc nie miałem tak dużo czasu na myślenie o tym, co będzie dalej. Ja też sam tak dużo o tym nie czytałem. To bardziej znajomymi mi podsyłali, rodzice mi mówili. Chciałem się skupić na tym EURO i tak naprawdę dopiero po powrocie zacząłem o tym myśleć, a to i tak już był tydzień do pierwszej kolejki Ekstraklasy.

A mogłeś czuć się pewniej przez takie doniesienia?

Na pewno. Już ten sezon 2022/2023 w ŁKS-ie pomógł mi nabrać pewności. Zaczynałem na ławce, a potem stałem się podstawowym piłkarze. Wydaje mi się, że nabierałem tej pewności siebie, rosłem. W drugiej rundzie miałem już świadomość, że mimo młodego wieku mam pozytywny wpływ na zespół. Same te informacje o nowym klubie jednak na mnie nie wpływały. Bardziej tu chodzi o dobrą grę - i moją, i ŁKS-u.