- Po
wszystkim zadzwoniłem do niego i szczerze przeprosiłem. Powiedział,
że nie ma do mnie pretensji ani żalu - mówi ten pierwszy w
rozmowie z Transfery.info.
Pański faul na
Dąbrowskim cały czas jest bardzo mocno komentowany. Jak pan w ogóle
na to wszystko patrzy?
Jestem
świadomy tego, że nagonka jest dość mocna. Skupiam się jednak na
tym, na czym powinienem, a więc analizie całej sytuacji. Skoro mogę
się teraz do tego odnieść, chciałbym powiedzieć, że faul nie
był celowy. Nie chciałem zrobić Damianowi krzywdy. Warunki były
niekorzystne i nasze nogi się spotkały. Przez to, że piłka
stanęła w wodzie żaden z nas w nią nie trafił. Ubolewam nad tym,
że odniósł kontuzję. Po wszystkim zadzwoniłem do niego i
szczerze przeprosiłem. Powiedział, że nie ma do mnie pretensji ani
żalu.
„Boiskowy bandyta”, „rzeźnik”,
„zrobił to specjalnie”. Opinie kibiców czy ekspertów są
jednoznaczne.
Dla mnie
ważne jest to, jak do tego wszystkiego odnosi się sam poszkodowany.
Jest świadom tego, że wejście nie było chamskie i celowe. Bo
gdyby tak było, faktycznie mógłby mieć pretensje. Idąc do piłki,
obaj mieliśmy nogi w powietrzu. On postawił swoją pierwszy, moja
poszła druga. Przypuszczam, że gdybym to ja był pierwszy, jego
noga nastąpiłaby na moją. Piłka się zatrzymała, nie trafiła
bezpośrednio pod nasze nogi i tak się skończyło.
Nie
było przecież takiej sytuacji, że Damian prowadził piłkę, a ja
władowałem się w niego tylko po to, żeby go brutalnie zaatakować.
Obaj szliśmy do bezpańskiej piłki.
Komentarze są
krzywdzące?
Wszystko
rozpętało się jeszcze bardziej przez faul Tetteha, który uważam,
że był celowy. Tam była podniesiona noga w taki sposób, żeby
zrobić komuś krzywdę. W mojej sytuacji obaj szliśmy na piłkę.
Takie rzeczy na boisku się zdarzają. Wcześniej
zostałem podobnie nadepnięty przez Marcina Budzińskiego.
Oczywiście, nie odniosłem aż tak poważnej kontuzji, ale w tej
sytuacji arbiter również nie pokazał kartki. Nie chodzi o to, że
mam do kogoś pretensję. Chcę po prostu pokazać, że w podobnych
warunkach ciężko ocenić pewne sytuacje.
Dałby
pan sobie czerwoną kartkę?
Nie
chcę tak stawiać sprawy. Zaraz po samej akcji, nie byłem świadomy,
że coś się stało...
…Nawet miał pan pretensje
do arbitra.
Bo nie
wyglądało to na nic groźnego. Dopiero w powtórce zobaczyłem, że
nastąpiłem mu na nogę. Mogę tylko powtórzyć, że nie zrobiłem
tego celowo. Dużo było w tym przypadku. Nie gram w piłkę po to,
żeby robić krzywdę rywalom. Mam na koncie ponad 100 meczów w
Ekstraklasie i do tej pory nic podobnego nie miało miejsca.
Będzie
pan zdziwiony, jeśli zostanie ukarany przez Komisję Ligi?
Właśnie
jestem w drodze na nią. Wysłucham, co mają mi do powiedzenia i sam
przekażę, co mam do przekazania. Zobaczymy, jaka decyzja zostanie
podjęta.