Reprezentant Norwegii należy z całą pewnością go grona najbardziej rozchwytywanych piłkarzy przez najbogatsze oraz najbardziej utytułowane kluby na Starym Kontynencie. Dlatego z każdym dniem przybliżającym nas do zakończenia obecnych rozgrywek coraz więcej mówi się o prawdopodobnym opuszczeniu szeregów Borussii Dortmund przez 21-latka.
Sama ekipa z Signal Iduna Park wolałaby uniknąć realizacji takiego scenariusza poprzez zawarcie z nim lepszego pod względem finansowym kontraktu lub po prostu zatrzymanie go na jeszcze jeden rok na warunkach obowiązujących do 30 czerwca 2024 roku.
Przedstawiciele drużyny z Bundesligi pragną równocześnie mieć jasność w tej kwestii w niedalekim czasie, aby mieć go następnie wystarczająco dużo do znalezienia wartościowego następcy Erlinga Brauta Haalanda, na co wskazują słowa wypowiedziane przez dyrektora sportowego BVB.
- W najbliższych tygodniach z pewnością będziemy prowadzić z nim rozmowy. Chcielibyśmy, żeby został w Dortmundzie po letnim okienku transferowym. Nie musimy z niego rezygnować ze względów ekonomicznych, ale wiemy, że po spełnieniu pewnych warunków może nas opuścić - powiedział Michael Zorc.
- Mamy z nim zawarty długoterminowy kontrakt, dlatego to on musi być aktywny, a nie my. Dla nas wszystko byłoby fajne, gdyby wszystko zostało jak jest - dodał 59-latek.
W mediach mówi się już od dobrych kilkunastu miesięcy, że reprezentant Norwegii będzie mógł rozstać się z BVB w przypadku aktywowania klauzuli odstępnego opiewającej na 75-90 milionów euro przez jeden z zainteresowanych nim zespołów. Wśród nich mają znajdować się głównie FC Barcelona, Real Madryt czy Manchester United.
Haaland zakończył rundę jesienną na 19 zdobytych bramkach oraz 5 zaliczonych asystach w 16 występach.