Paris Saint-Germain ma za sobą gorsze dni, a wpływają na to trzy dotkliwe porażki na przestrzeni tygodnia. Najpierw sposób na mistrzów Francji znalazł Olympique Marsylia, a później lepsi od podopiecznych Christophe'a Galtiera okazywali się jeszcze AS Monaco oraz Bayern Monachium.
Nie może dziwić zatem fakt, że za przeciętne występy dostaje się nie tylko trenerowi, ale i poszczególnym zawodnikom. Na cenzurowanym jest między innymi Neymar.
W ostatnich dniach pojawiły się wieści, że władze klubu doszły do wniosku, że latem nadejdzie odpowiedni moment, by pożegnać Brazylijczyka. Jednym z kierunków transferu może okazać się Chelsea.
Okazuje się, że po potencjalnej przeprowadzce do Londynu odetchnie nie tylko klubowy księgowy (zawodnik inkasuje bowiem ogromną gażę), ale także sąsiedzi zawodnika, którzy poskarżyli się na niego w rozmowie z „L'Equipe”.
Głos w sprawie zabrał między innymi burmistrz dzielnicy Bougival Luc Wattelle, który mocno skrytykował 31-latka za imprezę zorganizowaną 5 lutego.
- To człowiek bez szacunku do innych. Kiedyś było na ulicy mnóstwo ludzi. Przywieźli namioty, orkiestrę i całe nagłośnienie. Mieszkam po drugiej stronie ulicy, a i tak trzęsły mi się okna - stwierdził.
Niektórzy sąsiedzi również nie pozostawiają na Neymarze suchej nitki.
- Mieszkamy przecież 600 metrów od niego, a i tak wszystko u nas słychać. Ten człowiek nie ma szacunku do niego. To, że jest piłkarzem, go nie usprawiedliwia. Niektóre z jego imprez trwają po 48 godzin - mówi.
Inny z sąsiadów nie ma do Brazylijczyka pretensji.
- Słyszymy krzyki kobiet, ryki silników. Zdarza się to najwyżej raz w miesiącu i jest zupełnie do zaakceptowania. Nie przeszkadza nam to. Ludzie narzekają, ale coś takiego ma miejsce może kilka razy w roku. Skoro ma wiele pieniędzy, to nic dziwnego, że organizuje tak wielkie imprezy. W jego wieku to normalne. Nazywa się Neymar i dlatego wszyscy o tym mówią - diagnozuje.