32 wygrane w 38 ostatnich meczach, po drodze 18:0. Rumuńskie „Juve” szaleje!

2016-10-30 12:24:07; Aktualizacja: 8 lat temu
32 wygrane w 38 ostatnich meczach, po drodze 18:0. Rumuńskie „Juve” szaleje! Fot. Transfery.info
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek Źródło: Transfery.info

W lidze przegrał po raz ostatni w sierpniu. Wcześniejsza porażka? Sierpień zeszłego roku. Po drodze mnóstwo wygranych. Co prawda cały czas mowa o rumuńskim drugim szczeblu, ale niebawem Juventusowi Bukareszt przyjdzie grać pewnie o wyższe cele.

ZagadkowyJuventus w obecnym kształcie istnieje od 1992 roku. W Rumuniiklub o identycznej nazwie działał jednak znacznie wcześniej.Pierwotne rumuńskie „Juve” powstało w 1924 roku po fuzji dwóchzespołów. Jednym z głównych pomysłodawców był Ettore Brunelli,wokół którego znalazło się jeszcze kilku innych włoskichbiznesmenów. Rok później Juventus zadebiutował w rozgrywkach omistrzostwo kraju, po upływie kolejnych 12 miesięcy zakończyłsezon na drugim miejscu, a w 1930 roku zgarnął tytuł mistrzowski.

Potem klub wielokrotnie zmieniał nazwy, aż w końcu wlatach pięćdziesiątych przestał istnieć. Wszystkich piłkarzyprzeniesiono do Flacary Ploieşti, którą obecnie znamy jakoPetrolul. I to właśnie klub z Ploiești dzierży tradycjepierwszego Juventusu. Ten obecny został utworzony niejako na jegopodobieństwo, ale formalnie nie ma z nim nic wspólnego.

Herbzerżnięty od włoskiego Juventusu? On pojawił się stosunkowoniedawno. W rumuńskich mediach do dzisiaj funkcjonuje zresztą kilkawariantów logo rumuńskiej ekipy. Same biało-czarne barwy, którerównież przywodzą na myśl turyńską „Starą Damę” odnosząsię bardziej do kolejnej nieistniejącej rumuńskiej drużyny - Colentiny, z którą „Juve” jest mocno utożsamiane. Stadion, naktórym gra, znajduje się w identycznie nazywającej się dzielnicyBukaresztu.

Przez pierwsze lata istnienia Juventus byłjednym z wielu maluczkich rumuńskich klubów. Zwykle występował natrzecim szczeblu rozgrywek. Tak wyglądały lata dziewięćdziesiątei początek XXI wieku. To wtedy jego barwy reprezentował zresztądotychczas najbardziej znany wychowanek, CiprianTătărușanu, obecnie 41-krotny reprezentant Rumunii i zawodnikFiorentiny. Juventus szybko zrobił się dla niego za ciasny i stądjeszcze przez występy w Glorii Bystrzyca, trafił do Steauy. Ale wklubie pamiętają go do dzisiaj.

Pierwszy awans do drugiejligi „Juve” wywalczyło w sezonie 2009/2010, ale zbyt długo wniej nie gościło. Zespół szybciutko spadł na trzeci szczebel imusiał zaczynać od nowa marsz w górę. Kolejny udało sięwywalczyć dopiero w poprzednim sezonie. Styl był jednak znakomity,bo w 24 spotkaniach Juventus nie odniósł ani jednej porażki. Iświetna passa trwa do dzisiaj.

Tabela

Liczba zielonychpól naprawdę robi wrażenie. Ostatnie 38 ligowych spotkań (zarównow trzeciej, jak i drugiej lidze) - 32 wygrane. Ekipa Şoimii Pâncotadostała od „Juve” - uwaga, uwaga - 18:0. Co prawda każdy lałją jak popadnie, ale nikt nie wbił jej aż tylu goli. I szkodatylko, że wycofała się ona rozgrywek. Piękny wynik ostateczniezostał bowiem wykasowany. Ale wysokich zwycięstw i tak jest całamasa. W piątek Juventus wygrał na przykład 5:0 z Berceni.

Samawans i obecna świetna dyspozycja jest zasługą 35-letniego treneraDaniela Oprițy, w przeszłości byłego zawodnika m.in. Steauy isześciokrotnego reprezentanta Rumunii. To właśnie w Steaulepracował wcześniej jako asystent Mirela Rădoi, ale z funkcji dośćszybko zrezygnował. Po awansie zachowywał spokój, choć niebrakowało też wypowiedzi zapowiadających walkę z najlepszymi.

Wostatnich 14 miesiącach „Juve” doznało w sumie tylko dwóchporażek - z Brașov w lidze i w pucharowym meczu z AcademicąClinceni. Po tej drugiej Oprița przyznał jednak szczerze, żedrużyna podeszła do spotkania zbyt pewna siebie.


Aco powiedział po
po niedawnym zwycięstwiez ASU Poli? -Chcę wygrywać w każdym spotkaniu i o takie samo podejście proszęmoich zawodników. Rywale już nas znają, ale jesteśmy w stanie torobić.



KadraJuventusu oparta jest niemal na samych Rumunach. Wyjątek stanowibrazylijski obrońca Walace, który od lat gra w rumuńskich klubach.Wielkim zawodnikiem jednak nie jest. Przed szereg wybija się jednakkilka innych postaci. 24-letni Bogdan Chipirliu w zeszłym sezoniestrzelił jednego gola dla Oţelul. W tym, na przestrzeni niemalidentycznej liczby minut, w 12 meczach ukłuł już 15 razy. Drugimstrzelcem zespołu jest cztery lata starszy Vasile Buhăescu, któryma na koncie siedem trafień, a w pomocy wyróżniają się GeorgeCălințaru czy Marian Stoenac, rocznik 1994.

Za klubem stoiIlie Ciuclea. Biznesmen, do którego należy firma Supercom,zajmująca się m.in. wywozem odpadów i dbaniem o czystośćrumuńskich ulic. Zwany w niektórych rumuńskich publikacjach„królem śmieci” przedsiębiorca w przeszłości był posłem.To właśnie on postanowił podążyć śladami Brunellego. Od samegopoczątku zależało mu przede wszystkim na tym, żeby w jaknajlepszy sposób szkolić młodych zawodników.


- Prawdopodobnienigdy nie zostaniemy mistrzem kraju, ale dążymy do tego, żebyrozwijać dzieci. Uczyć ich grać w piłkę, ale nie tylko. Przedewszystkim, pomagać im wkraczać w dorosłe życie - przyznał napoczątku zeszłego roku 72-latek. Nazwa klubu w końcu do czegośzobowiązuje. I „Juve” dobrze szkoli swoją młodzież. Ostatniojako jedyny drugoligowiec wysłało swojego zawodnika na kadręmłodzieżową.



Taknaprawdę do pewnego momentu pierwszy zespół nie był w Colentiniewcale taki najważniejszy. Oczywiście ostatnie wyniki to zmieniają.

A stoi za nimi jeszcze jedna osoba. Latem prezesem klubuzostał
Gheorghe Chivorchian. Wcześniejpiastował on tę funkcję w kilku innych rumuńskich klubach.Ponadto był sekretarzem generalnym tamtejszej federacji, z któregoto stanowiska został... usunięty. Powody? Nadużycia finansowewzględem Politehniki Timișoara, z którą wcześniej był związany.


- Rozmawiałem z kilkoma innymi klubami, ale wybrałem właśnieJuventus. Klub jest stabilny finansowo i chce się rozwijać. Chcemyjeszcze lepiej szkolić młodzież a do tego dochodzi budowa nowegostadionu na 15 tysięcy miejsc - przyznał po dołączeniu do klubu.

Obecnie Juventus występuje na dwutysięczniku.

Tabela

Przedstartem rozgrywek, mimo kilku obiecujących transferów, Chivorchianpowiedział, że jego drużyna wcale nie będzie bić się o awans ikandydatów do promocji upatruje w zupełnie innych drużynach. Życiejednak wszystko zweryfikowało. Albo oczywiście celowo wypowiadałsię on z kurtuazją. Do końca sezonu daleko, ale „Juve” pewniebędzie biło się o wejście do elity.

A my mamy tylko nadzieję, żewszystko jest w stu procentach czyste. Bo historia ciekawa, ale porumuńskiej piłce można spodziewać się absolutnie wszystkiego.