Artur Meissner: Nie ma kary bez ustawy
2014-08-08 21:29:21; Aktualizacja: 10 lat temuUEFA nie była łaskawa wobec Legii i przyznała walkower Celiticowi, co ostatecznie oznaczało pożegnanie się warszawskiego klubu z marzeniami o fazie grupowej Ligi Mistrzów.
Czy jednak można było liczyć na łaskę i czy karne strzelone przez Vrdoljaka coś by zmieniły? Na te pytania odpowiedział Artur Meissner, radca prawny Kancelarii Goldenstein&Partner, który specjalizuje się w prawie sportowym.
Przepisy są w niniejszej kwestii proste i jednoznaczne. W Regulaminie Ligi Mistrzów na lata 2012-2015 istnieje zapis, który jasno wskazuje, że dyskwalifikacja biegnie wówczas, gdy zawodnik jest zgłoszony do rozgrywek (art. 21 pkt 1 zdanie ostatnie). Tutaj nie ma żadnego pola do interpretacji czy wątpliwości. Z doniesień prasowych wiemy, że Legia zgłosiła Bereszyńskiego dopiero w 3. rundzie eliminacji Ligi Mistrzów, a więc kara zawodnika zaczęła biec od pierwszego meczu z Celticiem. Wpuszczając zawodnika w rewanżu ze Szkotami klub popełnił błąd i złamał przepisy.Popularne
Po określeniu tego, który zapis został złamany, przechodzimy do Regulaminu Dyscyplinarnego UEFA 2014. Tam można przeczytać, że w przypadku wystawienia do gry przez klub zawodnika pauzującego za kartki, mecz zweryfikować należy jako walkower przeciwko takiemu klubowi (art. 21 pkt 2). Przepis nie przewiduje innej kary. Tutaj ponownie sprawa jest klarowna i jasna.
Dalej można gdybać nad kwestią pojęcia "walkower". Znów spoglądamy do regulaminu i czytamydefinicję legalną, określoną w regulaminie, zgodnie z którą jest wynik 3-0 na niekorzyść „winnego”. Koniec, kropka.
Nieprawdą są więc podnoszone przez niektórych twierdzenie, że UEFA "podniosłaby" rozmiar walkoweru tak, by wyrzucić Legię z dalszych rozgrywek Ligi Mistrzów. Trzeba zawsze pamiętać, że za każde przewinienie kara musi zostać zawsze ściśle określona; zgodnie ze starą łacińską sentencją nulla poena sine lege (nie ma kary bez ustawy). Innymi słowy, jeśli Legia wygrałaby pierwsze spotkanie wynikiem 4-0, bądź jakimkolwiek innym, dającym jej przewagę czterech goli, wówczas klub z Warszawy dalej uczestniczyłby w walce o fazę grupową LM. Jako że w pierwszym spotkaniu padł rezultat 4-1, to po dodaniu wyniku 3-0 dla Celticu, otrzymujemy wynik 4-4 w dwumeczu i awans Szkotów, dzięki bramce strzelonej na wyjeździe. Trudno wyobrazić sobie jak sprawa potoczyłaby się gdyby Legia wygrała pierwszy mecz 3-0. Przepisy nie określając takiej sytuacji, więc możliwe nawet, że odbyłoby się losowanie zwycięzcy dwumeczu.
Kolejną kwestią, nad którą głowi się wiele osób to to, co by było, gdyby Bereszyński na murawę nie wszedł. Tutaj ważne jest sformułowanie - "zawodnik bierze udział w meczu". Niniejsze pojęcie jest dość szerokie ale na podstawie analizy treści całego Regulaminu Ligi Mistrzów,wywnioskować można, że zawodnik zgłoszony do gry/zmiany w danym meczu bierze w nim udział. Użycie w tym przepisie sformułowania „zawodnik bierze udział w meczu” a nie „zawodnik gra w meczu” raczej nie jest przypadkowe. Legia miałaby w tym przypadku pole do przedstawienia innych interpretacji, że zawodnik bierze udział w meczu dopiero, gdy pojawi się na boisku i ma wpływ na wynik sportowy. W takiej sytuacji, warszawski klub miałby pewne szanse na pozytywne rozpatrzenie sprawy.
Trudno też porównywać sprawę Legii do tej z 2010 roku, kiedy to VSC Debreczyn za podobnie przewinienie ukarany został tylko karą finansową. Po pierwsze, obecnie obowiązujący Regulamin Ligi Mistrzów obowiązuje w okresie 2012-2015, tak więc w roku 2010 zastosowanie znajdował zupełnie inny regulamin, który mógł niniejszą kwestię normować odmiennie. Po drugie, nie znamy dokładnie stanu faktycznego tamtej sprawy. W tamtym przypadku mogło być tak, że Debreczyn wystawił zawodnika niezgłoszonego albo nieprawidłowo zgłoszonego. Bereszyński został prawidłowo zgłoszony, ale był zawieszony na trzy mecze. W przypadku zawodnika niezgłoszonego lub nieprawidłowo zgłoszonego zgodnie z aktualnym regulaminem organ UEFA może, ale nie musi zweryfikować mecz jako walkower (art. 21 pkt 3). W takiej sytuacji organ ma wybór. W przypadku przewinienia jakie dopuściła Legia, organ nie ma już takiego wyboru. Po trzecie, na zasadach ogólnych wynikających z Regulaminu Dyscyplinarnego organ dyscyplinarny w każdej sprawie, może odstąpić od wymierzenia kary, gdy zajdą jakieś szczególne okoliczności łagodzące. W takiej sytuacji wymierzyć można jakąś inną mniejszą karę, np. upomnienie lub kara finansowa. Tak mogło być w przypadku Węgrów. W przypadku Legii takich wyjątkowych okoliczności się nie dopatrzono i nie można mieć o to do organu UEFA pretensji. Przepisy w przypadku sprawy Legii są na tyle jasne, że nie wydaje się, by można byłoby się doszukać jakiś szczególnych okoliczności uzasadniających taki błąd. Czynienie wyjątku w niniejszej sytuacji powołując się wyłącznie na bardzo ogólną zasadę „ducha sportu”, mogłoby zostać potraktowane jako nadużycie.
Nie sądzę, by UEFA była nieprzychylnie nastawiona do Legii, ze względu na wcześniejsze występki. Legie już za nie odpokutowała. Byłaby to z całą pewnością jawna dyskryminacja wobec klubu, wszak wcześniejsze przewinienia miały zupełnie inny charakter.
Nie wydaje się, by Legia miała spore szanse na pozytywne rozstrzygnięcie odwołania. Przepisy w niniejszej sprawie są jasne i nie pozostawiają pola do interpretacji. Klub jest oczywiście uprawniony do złożenia odwołania i zapewne to zrobi, powołując się na zasadę „ducha sportu” i fakt, że wejście Bereszyńskiego pozostało bez wpływu na rezultat na boisku. Nie wydaje się, by organ odwoławczy przychylił się do stanowiska Legii. Zasady dla wszystkich drużyn są takie same i klub przystępujący powinien je znać.
Artur Meissner, radca prawny w Kancelarii Goldenstein&Partner.