Dookoła Euro: Jak zagrać, żeby awansować? Starzy mistrzowie radzą swoim reprezentacjom przed półfinałami

2012-06-25 13:09:26; Aktualizacja: 12 lat temu
Dookoła Euro: Jak zagrać, żeby awansować? Starzy mistrzowie radzą swoim reprezentacjom przed półfinałami Fot. Transfery.info
Adam Flamma
Adam Flamma Źródło: Transfery.info | Fot. torstenfrings.com

Już niebawem rozpoczną się półfinały ME. Dla piłkarzy to wielkie wyzwanie. Na co powinni zwrócić uwagę? Kilka rad mają dla nich piłkarze, którzy ze swoimi drużynami awansowali do finału ME. Zobaczmy, co powiedzieli starzy mistrzowie.

Portugalia

Portugalczykom rad nie szczędzili piłkarze srebrnej drużyny, która grając u siebie w 2004 roku awansowała do finału Mistrzostw Europy, gdzie sensacyjnie przegrała z Grecją. W tamtej drużynie grał Cristiano Ronaldo, obecna gwiazda Portugalczyków. To właśnie na niego wskazują byłe gwiazdy reprezentacji, mówiąc, że może zrobić różnicę na boisku. – Półfinały… To wielkie emocje. Tu już nie ma różnic między drużynami. Przede wszystkim liczy się spokój i koncentracja. O wyniku może decydować przypadkowa akcja czy dyspozycja dnia. W 2004 roku niosło nas wsparcie kibiców, teraz zawodnicy są w nieco innej sytuacji. Na EURO nie przyjechało wielu naszych kibiców, w dodatku Cristiano Ronaldo ma wielu kibiców przeciwko sobie. Myślę, że to mu może pomóc. To bardzo dobra motywacja. Z Hiszpanią musimy zagrać spokojnie i konsekwentnie w obronie. – uważa Luis Figo, legenda portugalskiej piłki, były zawodnik między innymi Barcelony, Realu Madryt i Interu Mediolan. Z kolei Manuel Rui Costa twierdzi, że najważniejsza jest taktyka. – My w półfinale wiedzieliśmy, że najważniejsza jest taktyka. To już bardziej były szachy niż futbol. Nikt nie chciał się odkryć, to byłoby zbyt wielkie ryzyko. Z kolei w 2000 roku, kiedy graliśmy z Francją, to wiedzieliśmy, że gramy przeciw jednej z najlepszych drużyn w historii. Graliśmy dobrze i konsekwentnie, niestety, niesłusznie zagwizdana ręka i dyskusyjny karny i już nas nie było w turnieju. Teraz sytuacja jest podobna, nie jesteśmy faworytami. Ale mamy dobrego trenera i zespół z wielką gwiazdą. Ale reszta mu pomaga. Dlatego jestem dobrej myśli. – mówi 94 – krotny reprezentant Portugalii.

Hiszpania

- Niby jesteśmy faworytem, ale to nie oznacza przecież, że mecz wygra się sam. Gdy cztery lata temu walczyliśmy w półfinale, mieliśmy bardzo dużo spokoju. Nasz trener, Luis Aragones długo z nami rozmawiał. Nikt z nas nie był spięty. Nie czuliśmy presji, dlatego nie można porównać obu półfinałów. Teraz jest inaczej, bo każdy na nas patrzy. Mistrzowie Europy, świata itd. Co chciałbym powiedzieć moim kolegom? Żeby byli spokojni i skupili się na taktyce, jaką wyznaczy trener. Del Bosque to świetny fachowiec, wie, co robi. – uważa Marcos Senna, piłkarz Villareal i mistrz Europy sprzed czterech lat. Nieco inne zdanie ma Joan Capdevilla, inny z członków ekipy „La Furia Roja” z 2008 roku. – Ważne jest to, jak mocno wierzysz w siebie. To tak naprawdę mały krok od finału. Jeśli jesteście w gazie, możecie dojść z rozpędu od razu do finału. Ale czasem jest tak, że ta droga jest bardzo  trudna. My mocno wierzyliśmy w siebie. Nawet jak coś nie wychodziło, wiedzieliśmy, że umiemy sobie z tym poradzić. To jest klucz do sukcesu. Zwłaszcza teraz. Trzeba też pamiętać, że jedność w drużynie pomaga w takich sytuacjach. Zespół to zespół, 23 zawodników. Nie grupka indywidualności. O tym musi pamiętać każdy piłkarz. A o naszą reprezentację jestem spokojny. Jak nigdy wcześniej. – deklaruje Capdevilla.

Włochy

W 2000 roku Włosi awansowali do finału mistrzostw Europy pokonując w półfinale Holendrów w rzutach karnych. Jednym z bohaterów tego spotkania był Francesco Toldo, który obronił wtedy 3 rzuty karne. Dziś uważa, że mecz z Holandią był najważniejszy w jego karierze, to samo wróży aktualnym reprezentantom Włoch. – Dla wielu z nich to arcyważny mecz. Starzy mistrzowie, jak Gigi Buffon czy Andrea Pirlo są już doświadczeni, pomogą młodszym zawodnikom. Wtedy dla nas najważniejszy był spokój i koncentracja. Cały stadion był za Holandią, więc mieliśmy przeciwko sobie tak naprawdę dwóch rywali. Teoretycznie w trakcie meczu się wyłączasz, ale wtedy było inaczej. Nie wiem, czy kibice niemieccy aż tak zapełnią stadion, ale wydaje mi się, że dzisiejsze Niemcy są podobne do tamtejszej Holandii. Szybkie rozegranie, doskonałe wyszkolenie techniczne. Znowu Włochy nie są faworytem, to nam bardzo odpowiada. Spokój i granie swojego. Trener Prandelli lubi grać ofensywnie, to ważne, bo gra cios za  cios może być sukcesem w meczu z Niemcami. Zepchnięcie do defensywy przy takich piłkarzach jak Mesut Özil nie jest najlepszym wyjściem.  – twierdzi były golkiper Interu Mediolan. Podobnie uważa inny uczestnik turnieju na boiskach Belgii i Holandii, Massimo Ambrosini. – Wtedy byłem młokosem i to było dla mnie wielkie wydarzenie. Pamiętam, że z trenerem Dino Zoffem bardzo dużo rozmawialiśmy. Mieliśmy świetną ekipę, bardzo dobrze się rozumieliśmy i byliśmy jak wielka rodzina. Myślę, że to zadecydowało o naszym sukcesie. Z Holandią szliśmy na wojnę. Mieliśmy szczęście, to prawda. Ale nie robiliśmy nic na siłę, realizowaliśmy krok po kroku nasze założenia. Teraz to Niemcy są faworytami. Być może to oni będą chcieli na siłę wygrać z nami. Oni muszą, my możemy. To istotna różnica. Wiem, że Andrea (Pirlo), Antonio (Cassano) i Ignazio (Abate), moi klubowi koledzy, są bardzo zadowoleni z ekipy. Tam jest dużo młodych zawodników, oni mają wszystko do wygrania, nic do stracenia, tak samo jak my dwanaście lat temu. Dlatego wierzę, że będzie dobrze. – twierdzi kapitan AC Milan.

Niemcy

- To próba charakteru. Już nie umiejętności, bo w tej fazie nie ma słabych – mówi Mehmet Scholl, mistrz Europy z reprezentacją Niemiec w 1996 roku. – Najważniejsze jest to, żeby nie dać się emocjom. Wszystko musi być na spokojnie. Wiemy, o co walczymy. My wtedy wiedzieliśmy, teraz nasi piłkarze też to wiedzą. Do finału droga jest krótka, ale łatwo popełnić głupi błąd i w ogóle do niego nie wejść. Tak szczerze mówiąc, to dla nas to była wielka przygoda. Nie mieliśmy presji, chcieliśmy wygrać, to jasne, ale cieszyliśmy się grą. Teraz widzę, że Mesut, Sami czy Basti też tak mają. Dla nich to frajda, to bardzo ważne. I to może zadecydować o końcowym sukcesie, ten luz. – przekonuje były pomocnik Bayernu Monachium.  W podobnym tonie wypowiada się Torsten Frings, wicemistrz Europy sprzed czterech lat. – Swoboda, radość gry i skupienie. Te trzy rzeczy kojarzą mi się z półfinałem. Ale też niesamowita wola walki. Nie zawsze wszystko wychodzi, ale nawet jeśli straci się gola, trzeba walczyć do upadłego, choćby nie wiem, co się działo. EURO to nie turniej o pietruszkę, tu nie ma słabeuszy. Tu nikt nie odkłada nogi i nikt nie odpuszcza. Moi koledzy doskonale o tym wiedzą. A radość i polot wprowadzą nowi zawodnicy. Jestem spokojny o wynik meczu z Włochami. – uważa gracz Toronto FC.

Więcej na ten temat: Euro 2012 Dookoła Euro