Historyczny triumf młodych „Lechitów” - relacja z Xiaomi Lech Cup 2017

2017-12-13 18:10:59; Aktualizacja: 6 lat temu
Historyczny triumf młodych „Lechitów” - relacja z Xiaomi Lech Cup 2017 Fot. Transfery.info
Rafał Bajer
Rafał Bajer Źródło: Transfery.info

W zeszły weekend zakończył się Xiaomi Lech Cup 2017. Była to edycja szczególna i historyczna, ponieważ po raz pierwszy wygrana przez gospodarzy – Lecha Poznań.

Turniej oraz organizowana przed nim konferencja od lat przyciąga do poznańskiej Areny widzów z różnych rejonów Polski i zagranicy. Początkujący trenerzy mają okazję zapoznać się ze spostrzeżeniami i cennymi wskazówkami doświadczonych szkoleniowców. W tym roku na Lech Conference wypowiadali się między innymi trener Lecha Poznań Nenad Bjelica, były szkoleniowiec Legii Warszawa Jacek Magiera czy selekcjoner młodzieżowej reprezentacji Polski Czesław Michniewicz. Po konferencji zgromadzeni kibice mogli przyglądać się zmaganiom zawodników w turnieju w kategorii U-12, między innymi młodym podopiecznym akademii Lecha.

Wychowankowie akademii Lecha Poznań mieli przed sobą nie lada wyzwanie. Do tej pory nie udawało im się pokonać rywali zza granicy, którzy wygrywali kolejne edycje jednego z największych w tej części Europy turniejów dla początkujących piłkarzy. Lata zbierania doświadczenia i corocznego poprawiania błędów w końcu się jednak opłaciły – młodzi poznaniacy mogli cieszyć się ze swojego pierwszego triumfu, choć nie przyszło to tak łatwo.

Organizatorzy zdecydowali się podzielić turniej na dwie fazy – w pierwszej z nich, rozgrywanej w sobotę, wszystkie osiem drużyn zmierzyły się ze sobą w formacie „każdy z każdym”. Następnego dnia końcową tabelę podzielono na dwie części i tak pierwsze cztery zespoły rywalizowały między sobą w Lidze Mistrzów, a pozostałe w Lidze Europy. Po zmaganiach w grupach młodzi piłkarze walczyli już w fazie finałowej o kolejno siódme, piąte, trzecie i w końcu pierwsze miejsce.

Lech zamierzał powalczyć o coś więcej niż w poprzednich latach i nie zależało mu jedynie na zmierzeniu się z zagranicznymi rywalami. Po porażce „Lechitów” w pierwszym meczu z Chelsea, wyższość polskiej drużyny musiały uznać choćby debiutujący w Lech Cup Inter czy Hertha, która wcześniej czterokrotnie triumfowała na całym turnieju i zazwyczaj jest w jego czołówce.

Drużyny uczestniczące w Lech Cup pokazały, że wiedzą, iż jest o co walczyć, a część młodych graczy wykorzystała szansę na pokazanie się. Faza finałowa przyniosła wielkie emocje – sportowe i nie tylko. Nerwy zawodnikom puszczały szczególnie w meczu o piąte miejsce, w którym zmierzyły się ze sobą Slavia i Feyenoord. Oba zespoły grały dość ostro, a atmosfera zagęściła się również na ławkach. Ostatecznie ze zwycięstwa 2:1 cieszyli się Holendrzy. Dobrą odmianą był za to mecz o trzecie miejsce pomiędzy Manchesterem City a Herthą. Pojedynek również obfitował w wiele emocji, ale te przekładały się w tym wypadku na kolejne bramki po obu stronach. Przewagę mieli Anglicy, ale do końca musieli drżeć o zwycięstwo – koniec końców wygrali 5:4. Nieco rozczarowała za to postawa Interu i RB Lipsk. Niemcy zajęli siódme miejsce, z kolei „Nerazzurri” dopiero ostatnie. Trenerzy mediolańczyków nie ukrywali jednak, że nie przyjechali na turniej w swoim najlepszym zestawieniu. W Poznaniu pojawiło się dziesięciu graczy, tymczasem cała ich drużyna na tym poziomie wiekowym liczy sobie… 38 zawodników. Włosi chwalili organizację turnieju, choć przyznali, że nie spodziewali się tak szybkiej i technicznej gry.

Prawdziwą wisienką na torcie okazał się finał rozgrywek. Lech wcześniej dwukrotnie przegrał z Chelsea, ale ich najważniejsze starcie zakończyło się remisem. Doszło jednak do tego w dość dramatycznych okolicznościach. „Kolejorz” wyszedł na prowadzenie za sprawą Kajetana Nowaka. Przy głośnym wsparciu kibiców udawało się utrzymywać prowadzenie przez długi czas, ale „The Blues” wyrwali je w ostatniej minucie. Wielkiego pecha miał w tej sytuacji bramkarz Lecha, Eryk Praiss. Wysoka piłka skozłowała tuż przed nim, a rozgrywający do tej pory bardzo dobry turniej golkiper próbował ją złapać. Nie udało mu się jednak dobrze chwycić futbolówki i ta wyślizgnęła mu się z rąk, wpadając do bramki. Mecz zakończył się kilka sekund później, a to oznaczało rzuty karne. Podłamanego Praissa pocieszali sztab trenerski oraz cała drużyna Lecha i przyniosło to konieczną do triumfu motywację. „Lechici” wykorzystali wszystkie trzy karne, natomiast Chelsea tylko jednego. To za sprawą bramkarza Lecha, który szybko uporał się z popełnionym chwile wcześniej błędem i w dobrym stylu wybronił „jedenastkę”.

Jak to często bywa na tego typu turniejach, wielu występujących na nim zawodników może sobie nie poradzić w dalszej przygodzie z piłką. Trenerzy często podkreślają, że na tym etapie można uznać, iż jeśli chociaż kilku graczy dostanie się do pierwszego zespołu grającego na wysokim poziomie, będzie można mówić o dobrym wyniku. Tegoroczny Lech Cup pozwolił na odkrycie talentów przede wszystkim kilku „Lechitów”, którzy zagrali jak na potencjalne gwiazdy przystało. Na wyróżnienie zasługują wspomniani wcześniej Nowak, który znalazł się w najlepszej piątce turnieju, a także Praiss, który popisywał się dobrymi interwencjami oraz groźnymi strzałami z dystansu. Zawodnikiem turnieju został wybrany z kolei obrońca Patryk Olejnik, który również miał bardzo duży wpływ na grę Lecha i pokazywał prawdziwą klasę. Na uwagę zasługuje fakt, iż takie miano przypisali mu trenerzy uczestniczących zespołów, którzy wybierali najlepszych swoim zdaniem piłkarzy turnieju.

W najlepszej piątce znaleźli się również bramkarz Chelsea, Ted Noah Curd, defensor Manchesteru City, Isaiah Dada-Mascoll (przypominający nieco stylem gry Yayę Touré), a także napastnik Herthy, Julius Gottschalk. Królem strzelców został z kolei gracz Slavii – Jan Zika. Zdobył on dziesięć goli.

Czas pokaże, czy któryś z wymienionych graczy rozwinie się na tyle, że będzie mógł stanowić o sile swojej drużyny. Udział w takich turniejach jak Lech Cup to dopiero początek ich drogi do kariery. Turniej standardowo był dla adeptów futbolu szansą na zweryfikowanie swoich umiejętności na tle zawodników z europejskich szkółek. Być może za kilka lat, spoglądając w składy zamieszczone w informatorze rozgrywek, znajdziemy nazwisko gwiazdy światowej piłki.