Jak wystawić wszystkich do wiatru, czyli Shaqiri na transferowej karuzeli

2015-08-10 12:22:28; Aktualizacja: 9 lat temu
Jak wystawić wszystkich do wiatru, czyli Shaqiri na transferowej karuzeli Fot. Transfery.info
Marcin Żelechowski
Marcin Żelechowski Źródło: Transfery.info

Gdyby nie chodziło o Xherdana Shaqiriego, napisalibyśmy, że transfer do Stoke City to już tylko formalność. W przypadku Szwajcara powściągliwość jest jednak wskazana.

Piłka nożna zna wiele sag transferowych, a to ciągnących się, a to pełnych nieoczekiwanych zwrotów, ale nikomu nie zdarzyło się wykiwać największych mediów, a przy okazji i klubów, w taki sposób, jak uczynił to skrzydłowy Interu. Tego lata był już właściwie w Stoke, Schalke, a jedną nogą lądował nawet w Evertonie i Borussii Dortmund. Wszystko po to, by na samym końcu wrócić na początek tej zwariowanej karuzeli.

Gdy po raz pierwszy pojawiła się informacja o transferze do Anglii, media oszalały. Choć to okno w Premier League jest wyjątkowe - nawet średniacy finalizują transakcje, które imponują niedzielnym kibicom - przeprowadzka piłkarza z udami kulturysty na Britannia Stadium traktowana była jak absolutna bomba. Nawet u nas Shaqiri pobił rekordy oglądalności, a jeśli śledzicie nas regularnie to wiecie, że do nieoficjalek podchodzimy z dużą odpowiedzialnością.

Wówczas wszystko zależało od gwiazdorskiego ego Szwajcara, który musiał zaakceptować przenosiny do średniaka bez tradycji. Rozumiemy, że Inter - nawet przy wynikach z ostatnich lat - to uznana marka, nie wspominając już o Bayernie, ale gardzić grą w Anglii mając na uwadze perspektywę siedzenia na ławce rezerwowych? Ostatecznie po długich namysłach 23-latek był skłonny wyrazić zgodę, pod warunkiem niskiej klauzuli wykupu, która po roku pozwoliłaby mu na transfer do większego klubu i powrót na usłaną różami ścieżkę kariery.

W tym miejscu należałoby zostawić pusty wers, bowiem z niewyjaśnionych przyczyn wszelkie porozumienia nagle zerwano, a kilka dni później Shaqiri lądował już w Gelsenkirchen. Niemieckie i włoskie media - nawet te najbardziej wiarygodne - nie miały żadnych wątpliwości. Sprzedano przecież Jeffersona Farfana, ponoć tylko po to, by zrobić miejsce Szwajcarowi. Tymczasem ślad po filigranowym zawodniku znów zaginął, a temat ucichł.

Wszystko odżyło w ostatnich dniach i pojawił się nawet polski wątek. Skrzydłowego łączono bowiem z Borussią, a ofiarą transferu miał być Jakub Błaszczykowski, który wówczas musiałby szukać nowego pracodawcy. Swoich szans szukał także Everton, ale klub z Liverpoolu zainteresowany był jedynie wypożyczeniem, co nie bardzo urządzało ludzi z Mediolanu. Niemniej jednak oba kluby były bardzo zainteresowane, a "BVB" prowadziło naprawdę konkretne negocjacje.

Tymczasem nadchodzi inauguracja Premier League, a Shaqiri zupełnie nieoczekiwanie pojawia się na meczu Stoke. Nikt nie wie, czy powrót do Niemiec nagle mu się odwidział, czy po prostu ktoś miał dość jego zmiennego charakteru, ale znów wszystko wygląda na typowe "done deal". Jak poinformował Gianluca Di Marzio, wartość transakcji zamknie się w kwocie 17 milionów euro. 

Jak czytamy jednak, że "finalizacja jest kwestią kilku dni", to zapala się czerwona lampka. Shaqiri to bowiem gość, któremu mogą zazdrościć nawet internetowi trolle, bo nigdy nie wykiwali kogoś na tak dużą skalę. Jeśli jednak trafi do Stoke, będzie po części zrehabilitowany i - a niech będzie, nasza strata - zaliczymy go do bohaterów okna. Gdyby natomiast znów mu się odwidziało, zastanowimy się nad laurką błazna.