Zawadiaka na boisku, szelma na ekranie – Vinnie Jones walczy z rakiem
2013-11-24 15:03:18; Aktualizacja: 5 lat temuBlask fleszy, pot wylewany na boisku, bramki, kontuzje. To wszystko jest nieodłącznym elementem życia każdego piłkarza. Coraz częściej jednak w sportowej rubryce odnajdujemy informacje, o których nie chcielibyśmy czytać.
O skandalach, o śmierci na boisku, o chorobach...
Piłkarze pochodzący z Wysp Brytyjskich słyną ze swojego twardego i zadziornego charakteru, zarówno na boisku jak i poza nim. Wiele można mieć im do zarzucenia - niekiedy ich faule kończą się kartkami, zawieszeniami, a nawet poważnym uszczerbkiem na zdrowiu przeciwnika. Towarzyszą temu niemałe kontrowersje - kibic zastanawia się, czy łamanie nóg i balansowanie na krawędzi zdrowia zawodników jest uzasadnione. Pierwszy przykład z brzegu? Nasz Marcin Wasilewski przez Axela Witsela stracił prawdopodobnie swoje najlepsze lata gry w piłkę.
Wśród tych typowych boiskowych „psycholi” jest rzesza zawodników-zabijaków, którzy walczą do ostatniej kropli potu (a niekiedy i krwi) o zwycięstwo dla swojej drużyny. Zostawiają na boisku serce, jeżdżą 90 minut na tyłku tylko po to, by dać kibicom powód do dumy. Jednym z takich zawadiaków bez wątpienia był Vinnie Jones, Walijczyk, który nieraz musiał schodzić do szatni przed upłynięciem regulaminowego czasu gry z powodu wykluczenia. Typowy jeździec bez głowy, znany ze swojego temperamentu i z tego, że nigdy na boisku nogi nie odstawiał. Wirtuozem futbolu to on nie był, głównie kojarzony jest przecież ze swojego brutalnego stylu gry. W boiskowych zachowaniach niemalże jak robot: wybiegać, wywalczyć, tu popchnąć, tam kopnąć, kogoś przy okazji „wykosić” równo z trawą.Popularne
W pewnym momencie postanowił zawiesić buty na kołku i zostać… aktorem. Kto by pomyślał, że twardziel znany z boiska (swego czasu członek „Crazy Gangu”, drużyny Wimbledonu, z którą w 1988 roku zdobył puchar Anglii) posiada artystyczną duszę. A jednak, Jones na ekranie sprawdza się do dziś. Według specjalistów poczyna sobie nawet lepiej, niż za czasów swojej piłkarskiej kariery. Dziś media w Anglii podały informację, że Vinnie Jones ma raka skóry.
Zarówno u byłego zawodnika takich zespołów jak Wimbledon, Chelsea FC, Sheffield United i Leeds, jak i u jego małżonki Tanyi zdiagnozowano czerniaka skóry. W przypadku Tanyi ta informacja nie jest czymś nowym (z chorobami skóry walczy już kilka dobrych lat). U Jonesa natomiast zmiany na twarzy wykryto kilka miesięcy temu. Piłkarz postanowił nie zwlekać z decyzją i poddał się badaniom. Od tamtego czasu przeszedł już trzy operacje usunięcia plam powstałych w wyniku choroby.
- „Rak” jest okropnym słowem. Wypędza z ludzi całą energię i życie. Na boisku przeciwstawiałem się największym i najpaskudniejszym chłopakom, brałem udział w wielu awanturach. Ale to rak jest moim najtwardszym i najbardziej przerażającym przeciwnikiem - powiedział w wywiadzie dla „The Sun” Vinnie Jones.
Do tej pory Vinnie Jones zagrał w kilkudziesięciu filmach. Zazwyczaj wciela się w role czarnych charakterów - gangsterów, bandytów i oprychów. Z pewnością niemały wpływ na takie obsadzanie ma etykietka brutala, która przylgnęła do niego jeszcze za czasów boiskowych ekscesów. Grane przez niego postacie cechują spryt, cwaniactwo, zadziorność i hart ducha. Wszystko okraszone jest szelmowskim uśmiechem i typowym brytyjskim poczuciem humoru.
- Kiedy lekarz powiedział mi, że mam raka skóry, pierwszą myślą, jaka przyszła mi do głowy było pytanie: Ile czasu mi zostało? Milion i jedna rzecz przechodzi ci przez głowę w takich sytuacjach - dodał Jones.
Jedną z najlepszych ról, jaką dane mu było zagrać to kreacja z filmu „Mecz ostatniej szansy”, gdzie gra wsadzonego za kratki piłkarza, który musi stworzyć ze swoich współwięźniów drużynę będącą w stanie stawić czoła zespołowi klawiszy. Dla filmowego Jonesa tamten mecz miał być ostatnią szansą, dla prawdziwego zaś walka z rakiem z pewnością będzie najważniejszym meczem w jego życiu.
Vinnie Jones, jak na prawdziwego twardziela przystało, z pewnością podejmie wyzwanie. Niewykluczone, że za jakiś czas zobaczymy go również w społecznym spocie aktywizującym społeczeństwo do badań skóry. Na swoim koncie ma już występ w reklamie społecznej, w której pokazuje jak pomagać osobom, u których doszło do zatrzymania akcji serca.
- Ciąży to na mnie przez cały czas. To była naprawdę zaskakująca informacja, zmusiła mnie do ponownej refleksji nad moim życiem oraz moimi celami - przyznaje były reprezentant Walii. Na łamach „The Sun” ostrzega wszystkich przed biernością. – Jeśli zauważycie coś dziwnego na swojej skórze, małą kropkę albo cokolwiek innego, od razu idźcie to sprawdzić - doradza Jones.