Zdezorientowana Francja, Ukraina w siódmym niebie – EURO 2012 dzień 4
2012-06-12 07:24:37; Aktualizacja: 12 lat temuTo miał być wyjątkowy dzień. Zakończenie pierwszej kolejki fazy grupowej Mistrzostw Europy i jednocześnie data pierwszego meczu Ukrainy, współgospodarza turnieju. Jednak wszyscy najbardziej czekali na potyczkę Anglii z Francją.
– To będzie bitwa o kanał La Manche – można było usłyszeć pośród kibiców jednych i drugich. Ale niektórzy zwracali uwagę na zupełnie inny aspekt, czyli na trenerów. Laurent Blanc stworzył zespół, który nie porywał przez całe eliminacje, ale ciągle był w budowie. Grał solidnie, ale gwiazd na miarę Zidane’a czy Henry’ego nie było widać. – Wszyscy mamy nadzieję, że ten turniej wykreuje nam nowe gwiazdy – pisały francuskie „Le figaro” i „France football”. Z drugiej strony Roy Hodgson, który szkoleniowcem Synów Albionu został dopiero w maju tego roku. Wcześniej znany był z tego, że ze średnich zespołów potrafił zmontować solidne drużyny, jak to miało miejsce w przypadku reprezentacji Finlandii czy Fulham Londyn. – Problem w tym, ze kadra Anglii to nie banda średniaków. A tylko z takimi Roy najlepiej pracuje – mówił jeszcze tydzień temu Paul Ince, były reprezentant „Trzech Lwów”. Innymi słowy mecz miał być hitem. Stadion w Doniecku był pełen rozentuzjazmowanych kibiców, strefy kibica w Polsce i na Ukrainie szybko zapełniły się zwolennikami Anglików i Francuzów. – Zmieciemy ich, zmieciemy! – krzyczeli przed meczem na wrocławskim rynku Jean-Pierre i Christophe, studenci, którzy przyjechali do stolicy Dolnego Śląska na wymianę. – Francja? Z Mexesem na obronie? Nie mają szans – odgrażali się Anglicy.
Niestety, mecz nie potwierdził zapowiedzi ani jednych, ani drugich. Obie ekipy starały się grać widowiskowo, jednak Francuzom i Anglikom nie udało uzyskać znaczącej przewagi. Potwierdził to także wynik – remis 1:1. Oba gole zdobyli gracze Manchesteru City, czyli Joleon Lescott i Samir Nasri, którzy należeli do najaktywniejszych piłkarzy na boisku. – Grają dziś naprawdę dobrze, to w sumie zabawne, że obaj grają w jednym klubie, a w City występuje z nimi Hart, którego Samir pokonał – zauważył Frank Leboeuf, były reprezentant „Trójkolorowych”. – To był dobry mecz, bo go nie przegraliśmy i to jest najważniejsze. Szybkie rajdy, Oxlade-Chamberlain, Ashley Young – oni dawali sobie radę. A Hodgson pokazał, ze można grać bez Rooneya. Welbeck radził sobie w jego miejsce całkiem nieźle. Choć nigdy nie widziałem, żeby w obronie grało nawet 8 zawodników – powiedział w pomeczowej analizie Steve McManaman. Inaczej ten mecz widzieli Francuzi. – Znowu nic nie wiemy, remis to co prawda dobry wynik, ale przy meczu z rosłymi Szwedami i gospodarzami, Ukraińcami, to wcale nie taki super wynik – uważa Aime Jaquet, trener legenda, który doprowadził Francuzów do jedynego w historii mistrzostwa świata. Wtórowali mu inni eksperci – Benzema i Ribery zagrali dobrze, ale poza nimi nie mamy gwiazd. Zobaczcie, jest wielu świetnych piłkarzy, naprawdę solidnych, ale to wyrobnicy, brakuje wirtuozów, których sztuczki cos przynoszą drużynie. Ale dajmy im czas, bo w następnym meczu może być zdecydowanie lepiej – podkreśla Jean Tigana, przed laty świetny piłkarz, a obecnie trener Shanghai Shenhua.
Zupełnie w innych nastrojach byli wieczorem kibice Ukrainy i Szwecji. Obie reprezentacje zmierzyły się na stadionie w Kijowie, mieście, którego królem przez wiele lat był Oleh Błochin, były zawodnikDynama, a obecnie szkoleniowiec Ukraińców. Później takim mianem szczycił się Andrij Szewczenko, który Dynamo doprowadził do półfinału Ligi Mistrzów. Dlatego mecz miał wymiar symboliczny. – Nie ma co patrzeć na gospodarzy, my musimy zagrać swoje i tyle – mówił przed meczem Zlatan Ibrahimovi ć. No i Szwedzi zagrali, a był to najdziwniejszy futbol, jaki pamiętają kibice od Sztokholmu po Uppsalę. – No way, nie wierzę! „Ibra” w środku pola? Przecież to nonsens! – denerwował się Svante, kibic, który za kadrą „Trzech koron” jeździ od 10 lat na każdą wielka imprezę. I rzeczywiście trener Szwedów, Erik Hamrén, zaskoczył wszystkich. Napastnik Milanu grał nie na szpicy, ale raczej był odpowiedzialny za dogrywanie piłki kolegom. Co prawda gola w spotkaniu zdobył, ale chyba sam nie mógł się odnaleźć w sytuacji, kiedy jego podania próbowali wykończyć np. obrońca Olof Mellberg. Mimo to „Ibrakadabra” i tak należał do najlepszych na boisku. Ale tego wieczoru był ktoś, kto go przyćmił.Popularne
Andrij Szewczenko. Szewa. Bóg Kijowa. Złote dziecko Ukrainy i boski syn Błohina w jednym. Wszystkie określenia, jakimi nazywają tego utytułowanego goleadora kibice, nabrały tej nocy nowego znaczenia. – To nie jest tak, że to po prostu nasz najlepszy zawodnik. To ktoś więcej.. Matki nadają na jego cześć swoim synkom na imię Andrij, a ojcowie pokazują go swoim synom jako ideał Ukraińca. To symbol czegoś lepszego, tego, że Ukraina może być wielka. Wygrał Złotą Piłkę, strzelał gole dla Milanu, Chelsea, w na mundialu, a teraz jeszcze dołożył dwa gole ze Szwedami – tłumaczy fenomen Szewczenki Viktor Leonienko, który kiedyś grał z napastnikiem w kijowskim Dynamie. Szewczenko błysnął geniuszem w spotkaniu dwa razy. Obie bramki strzelił głową, a przy drugiej nie upilnował go sam Zlatan Ibrahiimović. Ukraińcy wpadli w euforię, zaczęli grać jak z nut i nawet często popełniane błędy w obronie nie potrafiły ich zastopować. Wojciech Kowalewski, nasz były reprezentacyjny bramkarz powiedział, że to był futbol w stylu kozackiej duszy – „komu kozacka sława miła – za moju!”, żeby zacytować „Ogniem i mieczem” Sienkiewicza. Jedno po tym spotkaniu jest pewne – Ukraina do rana nie zmrużyła oka, a już na pewno nie Kijów. Wszyscy świętowali wspaniały start w ME. Natomiast Szwecja, Francja i Anglia mają trudny orzech do zgryzienia, bo na ich tle Ukraina prezentuje się rewelacyjnie, co sugeruje, że pokonać ją będzie bardzo trudno. – Dopiero się rozkręcamy. To Francuzi i Anglicy mają problem, nie my. To dopiero początek, a mamy apetyt na więcej – przekonuje Serhij Rebrow, były napastnik Dynama i reprezentacji Ukrainy.