Młody, zdolny, 24-letni
2012-01-22 08:14:43; Aktualizacja: 12 lat temuPolska myśl szkoleniowa. To ciekawy temat, warty komentarza. Bo jak można nie wspomnieć o systemie trenowania młodych adeptów piłkarskich w naszym prężnie rozwijającym się kraju.
Poziom zacofania w porównaniu z innymi państwami jest łatwy do zmierzenia. Wystarczy spojrzeć w ranking FIFA i już wiemy, jak kapitalnie owe szkolenie wygląda. Dzięki Bogu, że mamy się od kogo uczyć. Takie potęgi piłkarskie jak Burkina Faso czy Uzbekistan wskażą nam drogę, musimy wchłaniać wiedzę wyżej notowanych w rankingu.
Oglądając jeden z programów, w którym grono specjalistów pokazywało i omawiało treningi w Hiszpanii, czyli największej kuźni talentów w Europie, doszedłem do wniosku, że perspektywiczny talent piłkarski to 18-latek. W naszej polskiej kuźni w wieku 18 lat piłkarze uczą się kapkować, a na przyszły rok zaplanowane mają zagranie piłkę z klepki. Kiedy przebrnie już tę fazę, stopniowo dodaję się nowe elementy, wszystko po to, żeby w wieku 20 lat umieć już przeplatankę bokiem (ze zmianą strony!).
W jednym z wywiadów, boczny obrońca Milanu - Marek Jankulovski stwierdził, że za czasów juniorskich grywał przeciwko reprezentacji Polski. Wspominał o poważnych brakach w technice naszych zawodników, co w dalszych latach przekłada się na dorosła karierę.
Największym błędem w Polsce są założenia. Mianem talentu określany jest zawodnik mający 24 lata. W innych reprezentacjach, piłkarze w tym wieku stanowią o jej sile. Kreują grę, będąc w pełni ukształtowanymi zawodnikami na swojej pozycji. Kiedyś słyszałem ciekawą anegdotę, mianowicie Adrian Mierzejewski określony został mianem zawodnika z wielkim potencjałem i szansą rozwoju w przyszłości. Ciekawe, bo w takim razie Lionel Messi dopiero się rozwija, w końcu jest od niego o rok młodszy.
Jedną z przyczyn, które mają na to wpływ, jest strach selekcjonerów. W Polsce, po kontrolerze biletów i sędziach, to trzeci najbardziej znienawidzony zawód. Ilość przekleństw, które padają pod adresem głowy naszej drużyny narodowej jest porównywalna z liczbą osób z Austrii, które lubią Howarda Webba na Facebooku. Z tego powodu każdy kolejny selekcjoner boi się stawiać na młodych zawodników, którzy świetnie się zapowiadają. Muszą dojrzeć. Albo, w innym przypadku, wejść na „international level”. Pewnie, niech złapie doświadczenie, nabierze pewności siebie i powołamy go jak skończy trzydziestkę i urodzi mu się drugie dziecko (przy pierwszym też nie można piłkarza powołać, bo nie miał doświadczenia w rodzicielstwie).
Miejmy nadzieję, że wszystko idzie ku lepszemu. Nasi trenerzy uczą się od lepszych i zaczynają rozumieć, że prawidłowe szkolenie piłkarza zaczyna się od dziecka, nie od młodzieńca. Otwiera się wiele szkółek, w których kształtuje się zawodników od najmłodszych lat. Bądźmy dobrej myśli i liczmy na to, że w przyszłości to zaprocentuje. Na tę chwilę cieszmy się z tych naszych młodych i już ukształtowanych rodzynków. Takich, jak Robert Lewandowski.