Anamaria Prodan, słynna agentka piłkarska z Rumunii: Nikt nie pamięta o tych, którzy byli drudzy

2021-08-04 12:10:55; Aktualizacja: 3 lata temu
Anamaria Prodan, słynna agentka piłkarska z Rumunii: Nikt nie pamięta o tych, którzy byli drudzy Fot. Anamaria Prodan
Redakcja
Redakcja Źródło: Transfery.info

Powszechnie wiadomo, że sława ma swoje blaski i cienie. W przypadku Anamarii Prodan, znanej rumuńskiej agentki piłkarskiej i celebrytki ciężko powiedzieć, co obecnie przeważa.

Kariery jej i męża, trenera Laurentiu Reghecampfa, rozwijają się, jednak krajowe media obrały ich sobie na cel, prześcigając się w tworzeniu różnych spiskowych teorii - obwieszczających choćby rozpad ich małżeństwa. Udało nam się porozmawiać z tą nietuzinkową kobietą na temat… Tak naprawdę, to chyba na każdy temat.

***

Na początek coś łagodnego. Chociaż pamiętasz jak wielu piłkarzy jest Twoimi klientami?

Anamaria Prodan: Jeżeli mam być szczera, to straciłam rachubę. Wszyscy jesteśmy wielką rodziną i dbam o wszystkich jak o własne dzieci. Mój telefon jest dostępny nawet przez 25 godzin dziennie. Ich problemy są moimi problemami. Razem je rozwiązujemy.

Nie trzeba być ekspertem od rumuńskiego futbolu, by stwierdzić, że Twój mąż Laurentiu Reghecampf jest przez cały czas na czołówkach gazet. Powiedz nam, jak duża jest cena sławy?

- Dobre! Za sławę i rozpoznawalność płacimy w życiu najwyższą cenę. To jest jak nóż o dwóch ostrzach. Musisz cały czas uważać, aby gdzieś się nie skaleczyć. Bycie celebrytą wymaga wielu czynników – nauki, zdrowego rozsądku, profesjonalizmu, przyzwoitości, ciężkiej pracy. Jesteśmy na pierwszych stronach gazet nie tylko w Rumunii, ponieważ razem z mężem ciężko pracowaliśmy na to i nikt nam w tym nie pomagał. Wspinaliśmy się szybko, konsekwentnie, bezkompromisowo. Mam gdzieś, co piszą gazety! Interesuję się tylko rodziną i tymi, którzy są mi bliscy. Przyszłam na świat w sławnej rodzinie, która nauczyła mnie jednej podstawowej zasady: aby mówić zawsze prawdę oraz szanować każdego zawsze i wszędzie.

Przepraszam za to pytanie. Muszę je zadać. Czy rumuńscy dziennikarze Cię nie lubią? I dlaczego? Nie jesteście jedyną sławną parą w sporcie.

- Naprawdę mnie nie lubią? Czy raczej kochają? Oczywiście jesteśmy sławnymi milionerami. Atrakcyjnymi. Dużą i uporządkowaną rodziną. Mamy wymarzone dzieci. Uwierz mi, każde z nas z osobna prezentuje coś sobą. Ludzie umierają z frustracji i zazdrości. Siedzą i wrzucają ohydne komentarze. Nie obchodzi mnie to. To tak jak z ujadaniem psa.



Prodan z mężem


Kiedyś powiedziałaś w wywiadzie dla telewizji „Digisport”: - jeśli tkniecie mojego męża, to was zniszczę. Nie zrozum mnie źle, każda kobieta powinna bronić swojego mężczyznę, ale plotki o Laurentiu Reghecampfie są częste i bezwzględne. Nigdy nie zwątpiłaś w niego i Wasze małżeństwo?

- Mój mąż jest słońcem mojej rodziny, najlepszym mężem i ojcem. Mam dalej wymieniać? Plotki? To, co ktoś pisze, nie interesuje mnie. Wierzę mu, słyszę tylko to, co mówi mi mój mąż. Laurentiu jest wzorem idealnego mężczyzny. Wszyscy kochamy go bezwarunkowo. Nigdy nie zwątpiłam w naszą miłość. Tak, powiedziałam tak, aby trzymać łapy z dala od mojego męża, ponieważ nikt nie ma przyzwolenia na jego atakowanie. Jestem zmęczona idiotami mówiącymi o nim, starającymi się go skrzywdzić. On na to nie zasłużył.

Rozumiem, ale sama znasz te doniesienia najlepiej. Dziennikarze pisali o ekskluzywnych prostytutkach, jak na przykład Pani Raiciu, czy Cory T znana lepiej jako „Złote Usta”. Słyszało się o „Epizodzie w Zurychu”, czyli libacji z menedżerem FCSB Mihaim Stoicą. Nie za dużo tego?

- Pani Raiciu? Pani? Corina Caciuc Bilcon? Złote Usta? Panie? One są paniami? Mój Boże. Czy ja powinnam brać pod uwagę takie rzeczy pod kątem mojej rodziny? Jak możesz wierzyć, że mój mąż mógłby robić takie rzeczy? Mówimy o wymarzonej rodzinie, w której każdy kocha drugą osobę i szanuje, przestrzega pewnych zasad. Nie ma w naszym życiu miejsca na prostytutki czy tego typu kobiety. Jesteśmy małżeństwem od 15 lat. On nie musi robić takich rzeczy. Mamy czworo dzieci. Mój mąż jest dla nich przykładem. Nie wydawał pieniędzy na prostytutki, nie zabierał ich na wakacje, nie ma nic wspólnego z tym światem. Mój mąż nauczył się przez te wszystkie lata, że ciężko trafić na szczyt, ale jeszcze ciężej się na nim utrzymać. Nie zaryzykowałby, nie zrobiłby tego, ponieważ to właśnie czyni go tak wspaniałym. Idee, którymi się kieruje. Zurych to kolejne kłamstwo. Mój mąż nie jest alkoholikiem. Jak ktokolwiek mógłby pić przed meczem? To nonsens. W Rumunii każdy mówi, co chce, bez grama prawdy. Najłatwiej rzucać słowami bez pokrycia. Wszystko to służy zniszczeniu modelowej rodziny, która ciężko zapracowała na to, by być tam, gdzie jest. Laurentiu jest ojcem moich dzieci i nie pozwolę żadnym prostytutkom, call-girls, dziennikarzom, piłkarzom, politykom, bogatym, biednym mówić złych rzeczy o nim.

Zostańmy jeszcze chwilę przy Twojej rodzinie. Wasz dwunastoletni syn, Laurentiu jr powiedział dla Sport.ro: „Gdyby mój tato urodził się jeszcze dwieście razy, to za każdym razem miałby idealne życie”. Od kiedy dwunastolatkowie udzielają takich dojrzałych wywiadów?

- Nasz chłopiec jest najlepszy z najlepszych. To dziecko jest prawdziwym członkiem tej rodziny. Nie dlatego, że to moje dziecko. Nie dlatego to mówię. Jest idealnym odzwierciedleniem swojego ojca. Jest za sprytny, aby oszukać go tymi wszystkimi złośliwymi artykułami. To najmądrzejszy mężczyzna w tym kraju i najlepszy obrońca swojej rodziny.

Nie polemizuję z tym. Jak widzimy, cały czas musisz walczyć z prasą. Jeżeli nic się nie zmieni, to masz w sobie na tyle siły, aby żyć w blasku fleszy? Każdego czasami coś może złamać.

- Zabrzmi to dziwnie, ale 90 procent prasy mnie szanuje i kocha, ponieważ jestem uczciwa, poważna wobec tych, którzy nie mają czasu na nonsensy, głupie rzeczy i historie. Nie jestem nic nikomu winna w swojej drodze do sukcesu. Pytasz mnie czy mogę walczyć do końca? W swoim życiu nie przegrałam żadnej walki. Myślisz, że jakąś przegram? Nigdy.



Anamaria Prodan


Robisz wielką karierę. Co byś doradziła kobietom w niełatwym świecie showbiznesu?

- Nie pozwólcie nikomu mówić, że jesteście dobre tylko w sprzątaniu, rodzeniu dzieci i gotowaniu. Róbcie kariery i doskonalcie się w tym, co wybrałyście. Możecie dokonać dużych rzeczy w życiu zawodowym i osobistym. Uwierzcie mi. Obie rzeczy można zrobić doskonale.

Mój znajomy dziennikarz z Rumunii opisał Cię tymi słowami: „Kobieta, która wie, co chce i jak to dostać”. Kiedy znajdujesz czas dla rodziny i na odpoczynek? Zawsze, kiedy rozmawiamy, jesteś w drodze na lotnisko.

- Pochodzę z dużej i sławnej rodziny. Ojciec prawnik, matka nauczycielka śpiewu. Marzyłam, by stać się jeszcze sławniejsza niż ona. Nauczyłam się też czegoś od ojca. Aby zbudować sukces, trzeba by dumnym ze swoich korzeni. Musisz dbać o dobre imię swojej rodziny, kochać ją i wspierać. Aby pomoc im stać się ważnymi ludźmi na ziemi. Wszędzie, gdzie byłam, zostawiłam ślad po sobie. Moje dzieci też muszą to zrobić. Żyję po to, aby spędzać czas z rodziną. W każdym momencie myślę o tym, aby następny spędzić z rodziną. To prawda, moje życie toczy się pomiędzy lotami, czworo dzieci jest rozsianych po różnych kontynentach. Dlatego od bardzo dawna podróżuję. Tak, zawsze dostaję to, co chcę. Byłam przygotowywana na to, odkąd się urodziłam. Być numerem jeden. Uczyłam dzieci, by walczyły o pierwsze miejsce, bo drugie się nie liczy. Nikt nie pamięta o tych, którzy byli drudzy. Pomogłam mężowi, dzieciom, bliskim w zdobyciu pierwszego miejsca we wszystkim, co chcieli osiągnąć.

Byłaś agentką Łukasza Szukały, byłego reprezentanta Polski. Skończył on w ogóle swoją karierę? Prasa pisała rok temu o możliwym transferze do Cluj.

- Jestem dumna z reprezentowania i wspierania tak fantastycznej osobowości, wspaniałego piłkarza. Łukasz to przykład prawdziwej tytanicznej pracy, charakteru, waleczności. Szanuję go i kocham jego rodzinę bezgranicznie.

A propos rumuńskiego futbolu. Wasza liga jest tak słaba, że wasi piłkarze lub inni zawodnicy z waszej ligi muszą iść do polskiej Ekstraklasy? Nasze kluby najczęściej kończą grę w pucharach w sierpniu.

- Źle na to patrzysz. Rumuński futbol napisał pewną historię. Rumuńscy piłkarze zawsze tworzą pewną historię, gdzie by nie byli. Poziom naszego futbolu jest wysoki. Nasi zawodnicy bez problemu mogą rozwijać się w Polsce.

Masz w ogóle przyjaciół w kraju, wyłączając piłkarzy? Rodzina Becalich oskarżyła Cię o nieprawidłowości przy transferze Denisa Mana do Parmy. Victor Becali mówił, że nie byłaś jego agentką, gdy odchodził do Serie A.

- Kim są ludzie, z którymi o tym rozmawiałeś? Nic o nich nie słyszałam. Wiem tylko, że osoby, które masz na myśli, to ludzie bez szkoły, starzy, którzy siedzieli w więzieniu za pranie pieniędzy. Nie zniosę dłużej tego typu insynuacji. Od początku do końca transfer Mana zrodził się w mojej głowie. Do dziś ma kontrakt ze mną. To prawda, że to pierwszy piłkarz, w sprawie którego zostałam pozwana. On sam trochę się przestraszył i nie zapanował nad tym, że pewne rzeczy wywróciły się do góry nogami, gdy inni agenci w tamtym czasie rzucili się na łakomy kąsek. Nie zmienia to faktu, że miał i ma umowę ze mną.

Wasz futbol jest w kryzysie od kilku lat, niezależnie od tego, co twierdzisz. Możesz polskim kibicom powiedzieć, czy jest w ogóle coś ciekawego w rumuńskiej piłce?

- Wszystko w naszym futbolu jest interesujące. Obecnie naszym futbolem kierują dobrze przygotowani do zarządzania ludzie. Razvan Burleanu, prezydent federacji, Gabriel Bodescu, sekretarz generalny, zarządzają żelazną ręką. Widzę zmiany, czuję, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

Przepraszam za tę opinię, ale czy Rumuni w ogóle wiedzą, że są inne kierunki do gry w piłkę niż Daleki i Bliski Wschód? Obserwuję kariery kilku z nich i, nie wiem, obawiają się gry w bardziej wymagającej Europie?

- Piłka cały czas się rozwija. Są pieniądze, możliwości. Zawodnicy cały czas muszą się wykazywać, ale też inwestować, bo kariera jest krótka i niebezpieczna. W świecie, w którym wszystko się kręci wokół pieniędzy, a kontuzje czają się wszędzie. Europejskie kluby nie zawsze stać na opłacenie zawodników tak, jak ma to miejsce gdzie indziej.

PAWEŁ KIEŁBUS

Więcej na ten temat: Rumunia Wywiad Anamaria Prodan