„Chciałem po prostu uciec z Ekstraklasy” [WYWIAD]

2016-07-15 10:24:10; Aktualizacja: 8 lat temu
„Chciałem po prostu uciec z Ekstraklasy” [WYWIAD] Fot. Transfery.info
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek Źródło: Transfery.info

- U bramkarzy głowa to 80 procent sukcesu. Takie jest przynajmniej moje zdanie. Wiadomo - trzeba trenować, trenować i jeszcze raz trenować. Bez pewnej bazy niczego się nie osiągnie, ale głowa jest szalenie ważna - mówi Maciej Gostomski.

Jeszcze całkiem niedawno Maciej Gostomski cieszył się z mistrzostwa Polski zdobytego z Lechem Poznań. Po nieudanej kolejnej rundzie w barwach "Kolejorza" postanowił zmienić klimat i został zawodnikiem Rangers FC. Tam nie rozegrał ani jednego spotkania, ale swojego pobytu w Szkocji nie uznaje jako kompletnej porażki. Od nowego sezonu będzie reprezentował barwy Korony Kielce. 


Podobno w ogóle nie oglądaszmeczów w telewizji, ale nie wierzę, że nie śledziłeś poczynańpolskiej kadry na Euro.
Kadrę oczywiście oglądałem. Jestemjej kibicem i staram się śledzić wszystkie mecze, nawet te mniejważne. Ale generalnie innych spotkań faktycznie nie włączam.Jeśli już to Ligę Mistrzów, a i to dopiero przy półfinałach ifinale.

Nie odczuwasz potrzeby, żeby bardziej to wszystkośledzić?
W ogóle. Regularnie oglądam też Ligę + Extraczy skróty spotkań, żeby być bardziej na bieżąco z samąEkstraklasą. Ale poza tym, to co mam na treningach czy meczachzupełnie mi wystarcza i zaspokaja głód. Nie muszę oglądaćspotkań z innych lig czy męczyć PlayStation.

Na Eurobłyszczał Łukasz Fabiański, z którym mieszkałeś na początkuswojej przygody w Legii Warszawa. W ogóle mocno ci wtedy pomagał.
Mieszkaliśmy razem jeszcze w Szamotułach, do którychtrafiłem w wieku 15 lat. Byliśmy w jednym pokoju, co było dla mniesporym przeżyciem, bo „Fabian” już wtedy był na fali. Późniejfaktycznie wziął mnie pod swoje skrzydła w Warszawie. Dla mnie tobyło coś nowego - seniorska piłka, duży klub, takie samomiasto... Wiele mu zawdzięczam. Wzorowałem się na nim. Zawsze byłdla mnie najlepszym bramkarzem w Polsce. Cieszę się, że teraz maswój moment.

Jak ci się z nim mieszkało?
Pamiętam,że raz zrobiłem mu jajecznicę i strasznie mu nie zasmakowała(śmiech). Generalnie „Fabian” zawsze był bardzo spokojnym ipoukładanym człowiekiem. Profesjonalista w każdym calu.

Myślisz,że jesteś do niego podobny?
Generalnie też staram się niewariować na bramce. Lubię wprowadzać do gry spokój.

Zgodziszsię, że masz trochę inne podejście do piłki niż większośćzawodników?
Zależy co dokładnie masz na myśli.

Maszduży dystans. Dla wielu piłka jest całym życiem, a mam wrażenie,że gdyby tobie się w niej nie powiodło, do końca świata byłobydaleko. Poradziłbyś sobie.
Chyba tak jest. Dla niektórychfutbol jest naprawdę wszystkim. Wracają do domu i oglądająkolejne spotkania czy grają na konsoli - o czym już mówiliśmy - ina pamięć znają składy wszystkich drużyn. Piłka, piłka i tylkopiłka. Ja zawsze wiedziałem, że w życiu można zająć się teżczymś innym. Nie chcę, żeby ktoś mnie źle zrozumiał. Uwielbiamtrenować i czuć atmosferę meczu, w którym występuję, ale lubięrobić również inne rzeczy. Jakiś czas temu wziąłem się zainwestowanie pieniędzy, bo wiem, że za niedługo granie w piłkęsię skończy. Chciałbym, żeby ciągnęło się to jak najdłużej,ale wiem, że w końcu moja przygoda dobiegnie końca. A przede mnąbędzie jeszcze kawał życia.

Wyjazd do Glasgow Rangersuznajesz za najbardziej bolesny upadek w karierze?
Nie. To niebył upadek. Za coś takiego uznaję Wodzisław Śląski, gdzie nierozegrałem ani jednego spotkania w I lidze i nie zobaczyłem choćbyzłotówki. Musiałem potem pójść do II ligi... To był dla mnietrudny moment. Ciężko było się pozbierać. Glasgow? Wiedziałemco może mnie tam spotkać, ale nie spodziewałem się, że będzieaż tak ciężko. Zobaczyłem kawał dobrej piłki, ale wróciłemwcześniej. Od razu mówię, z nikim się nie pokłóciłem. Podwzględem piłkarskim straciłem pół roku i to jest największyminus wyjazdu. Mam nadzieję, że teraz pokaże się z dobrej stronyw Kielcach.

Komu zależało bardziej na zakończeniuwspółpracy - tobie czy Szkotom?
Mnie. Szkoci byliwyrozumiali. Wiedzieli, że skoro mi się tam nie podoba, nie masensu, żebym siedział na siłę. Wiadomo, że trochę tegowszystkiego szkoda. Mogło się to potoczyć inaczej, ale trudno.Przede mną kolejny etap.

Z jakimi nadziejami tam jechałeś?Bo mówisz, że zdawałeś sobie sprawę z mocnej pozycji w drużynieWesley'a Foderinghama.
Szczerze mówiąc, chciałem trochęuciec z ekstraklasy. Ostatnie pół roku w Lechu było dla mnienieudane. Rozegrałem tylko dwa spotkania, w dodatku to z Cracoviąbyło w moim wykonaniu bardzo słabe. Zostałem przesunięty dorezerw... Brak występów i otoczka związana ze słabą grą całejdrużyny spowodowały, że chciałem zmienić otoczenie. Spróbowaćczegoś innego. Były propozycje z polskich klubów, innychzagranicznych, ale zdecydowałem się na Glasgow. Porozmawiałemtrochę z Barry'm Douglasem, poza tym zawsze lubiłem brytyjskiklimat. Wyszło jak wyszło. Myślałem, że będzie trochę inaczej.

Nie myślałeś, żeby jeszcze trochę poczekać z decyzjąo powrocie? Trzy tygodnie, cztery - może coś by się zmieniło?
Nie.Miałem półroczną umowę i wiedziałem, że tak czy siak tam niezostanę. Wiedziałem, że Foderingham będzie cały czas bronił.Poza tym, naprawdę nie chciałem być na siłę gdzieś, gdzie misię nie podoba. Nie o to chodzi, żeby przebywać w dużym klubietylko po to, żeby tam być. Nie chodziło też o pieniądze. Poprostu lubię czuć się dobrze w miejscu, w którym gram, rozwijaćsię również w innych kierunkach. A tam praktycznie cały czassiedziałem w mieszkaniu.

Foderingham to faktycznie takikozak?
Bardzo dobry chłopak. O ile się nie mylę ma 25 lat.Bramka, refleks, gra nogami, wprowadzanie piłki do gry - wszystko nanajwyższym poziomie. Jeśli czegokolwiek mu brakuje todoświadczenia, bo wcześniej bronił chyba w trzeciej lidzeangielskiej. Cały czas jednak się rozwija. Ogólnie to bardzo fajnyczłowiek, mamy kontakt do dzisiaj. Cieszę się, że będzie terazbronił w Premiership. Mam nadzieję, że kiedyś dostanie powołaniedo angielskiej kadry.

Jakieś plusy szkockiejprzygody?
Zobaczyłem jak to wszystko działa na zachodzie -baza treningowa, przygotowanie do zajęć, same treningi... Nie będęukrywał, naprawdę ciężko tam pracowałem. Drużyna była przecieżw sezonie. Do tego podszkoliłem trochę język i złapałem paręnowych znajomości. Jak widać kilka plusów się znajdzie.

Żałujesz wyjazdu?
Powiem tak - gdybym mógłcofnąć czas, nie poszedłbym tam. Podjąłem jednak taką, a nieinną decyzję.

Zraziłeś się trochę do zagranicy?
Nie,wydaje mi się nawet, że teraz jestem bardziej pewny siebie. Przedwyjazdem miałem lekkie obawy, których się wyzbyłem. Teraz mocniejzastanowiłbym się tylko nad kierunkiem, który bym obrał.

Na pewno się nie załamałem.Prawdziwą załamkę, w czasie której nie chciało mi się dalejgrać w piłkę miałem tylko raz - wtedy po Wodzisławiu. Teraz niemam na co narzekać. Wiem, że dalej mogę pokazać, na co mnie stać.Wyjazd nie wyszedł, zdarza się. Piłka jest bardzo przewrotna i działa to w obie strony. Do Lecha przechodziłem przecieżteoretycznie jako trzeci bramkarz, a po trzech miesiącach zacząłembronić.

Przed tym jak trafiłeś do Kielc mówiło się,że zostaniesz bramkarzem Lechii Gdańsk. Temat upadł przez twojąsympatię do Arki Gdynia?
Dokładnie nie wiem, ale upadłchyba właśnie przez kibiców. Z Arką trenowałem przez dwamiesiące. Miałem blisko, w dodatku znałem się z trenerami.Musiałem być w treningu. Z gdyńskiego klubu nie otrzymałem żadnejkonkretnej oferty.


Fani muszą zrozumieć, że gra wpiłkę to również nasza praca. Poza tym, nigdy nie byłem kibicemjednego klubu. Jestem z Pomorza i zawsze interesowałem się zarównoArką, jak i Lechią.

Przez jakiś wywiad większośćludzi myśli, że jesteś za Arką.
Szczerze mówiąc nawetnie wiem o jaki wywiad chodzi i skąd on się wziął. Nieprzypominam sobie takiej rozmowy. Tak jak mówię, na Arkę i Lechięzawsze patrzyłem tak samo. Wśród znajomych mam zarówno kibicówtej pierwszej, jak i drugiej. Z każdym rozmawiam w taki samsposób.

Pewnie masz też wielu kolegów kibicującychLechowi i Legii.

Oczywiście. Mimo wszystko najwięcejjest tych z Poznania, bo jednak to w Lechu grałem najdłużej. Aletak jak powiedziałem, piłka to nasz zawód. Ja staram się graćjak najlepiej i sympatyzować z zespołem, w którym aktualniewystępuję.

A przytrafiały się nieprzyjemności poprzenosinach do Poznania?
Bardzo rzadko. Jeśli już tobardziej ze strony kibiców Legii, gdy przyjeżdżałem z Lechem doWarszawy. Umówmy się, w Legii nie grałem, obecnie jestem bardziejkojarzony z „Kolejorzem”. Poza tym, nie trafiłem do Wielkopolskibezpośrednio ze stolicy. Pewnie dlatego nie oberwało mi się jakośspecjalnie od kibiców.

To Lech czy Legia?
Obakluby są wielkie i mają fantastycznych kibiców. Obu wielezawdzięczam i nie ma co dalej tego rozkminiać. Zarówno w Poznaniu,jak i Warszawie dobrze mi się żyło. Wiadomo, że najmilszym dlamnie momentem było zdobycie mistrzostwa z Lechem, ale spokojnie. Niemam jednego klubu, w którym jestem zakochany i muszę w nim grać.

Jakie miałeś w ogóle oczekiwaniazaczynając kopać piłkę? Bo chyba się zgodzisz, że ta twojakariera jest trochę pokręcona.
Na pewno mogłaby być trochębardziej spokojna i poukładana. Bardzo szybko załapałem się doLegii. Pojawiły się duże oczekiwania i nie potrafiłem sięprzebić. Konkurencja była zresztą ogromna, bo oprócz Łukasza byłjeszcze przecież Janek Mucha. Trzeba było iść dalej. Pojawił sięnieodpowiedni menedżer, głupie decyzje, wyjazdy... Po Legiipowinienem pójść do normalnego klubu z I czy II ligi, w którymmógłbym zostać na dwa, trzy sezony. A tak stabilizacja nastąpiładopiero w Bytovii. No i oczywiście później w Lechu. Teraz trafiłemna dwa, a może i trzy lata do Korony. Trochę się więc to wszystkouspokoiło. Lepiej późno niż wcale.

Tym menedżerem byłJarosław Kołakowski?
Nie pozdrawiam (śmiech).

Wróćmyjeszcze do tej chwili zwątpienia. O co dokładnie chodziło?
Poprostu byłem mocno zawiedziony pewnymi rzeczami. Chciałem normalnieżyć i stwierdziłem, że wolę już zajmować się czymś innym,ale za to mieć wszystko poukładane. Ciągłe niewiadome mniewkurzały. Bo ja nigdy nie miałem parcia na Ekstraklasę. Zawszerobiłem to, co lubię. Ciężko trenowałem, licząc po cichu, żemoże uda się coś osiągnąć, ale nie myślałem w takichkategoriach, że muszę zrobić to za wszelką cenę.

Zjednej strony świetna cecha, ale ktoś inny powie, że wada.
Możliwe. Ale zawsze podchodziłem do wszystkiego zdystansem. I nie chodzi tylko o piłkę. Taki już jestem i raczejsię nie zmienię. Nie wiem czy przyniosło mi to sukces... Ja zmojej przygody z piłką jestem bardzo zadowolony. Rozegrałem prawie50 spotkań w Ekstraklasie, a było też sporo meczów w Bytowie. Dotego dzięki piłce zwiedziłem kawał świata... Oczywiście całyczas mogę jeszcze sporo zdziałać. W tym roku kończę 28 lat ijeśli Bóg pozwoli, przede mną jeszcze dziesięć lat grania.

Jesteś osobą mocno wierzącą?
Naswój sposób. Nie chodzę co niedzielę do kościoła, ale wierzę wBoga i wiara jest dla mnie ważna. Nie wstydzę się tego. Nie lubięsię jednak z tym afiszować, co jest w ostatnim czasie dośćmodne.

Niska samoocena zawodnika mocno obniża jegowartość? Pytam, bo wiem, że interesujesz się psychologią,podejściem mentalnym.
U bramkarzy głowa to 80 procentsukcesu. Takie jest przynajmniej moje zdanie. Wiadomo - trzebatrenować, trenować i jeszcze raz trenować. Bez pewnej bazy niczegosię nie osiągnie, ale głowa jest szalenie ważna. Trzeba umiećradzić sobie z presją, która nadciąga z różnych stron, choćbyod kibiców. Wyłączyć się i być skoncentrowanym. Znałem kilkuzawodników, którzy na treningach robili co tylko chcieli, a gdyprzychodził dzień meczu coś w nich pękało. Ranga spotkania,kibice, kamery - wszystko po trochu ich blokowało. Nie pracowałemnad tym nie wiadomo jak bardzo, ale mam kilka swoich sposobów.Skupiam się na Bogu, tłumaczę sobie, że piłka nie jestnajważniejsza... Stres puszcza. No i wizualizacja dobrych momentów.Wyobrażanie sobie swojej osoby jako zwycięzcy. Generalnie pozytywnenastawienie. Klasyka. Wielu ludzi to stosuje.

To nie tyczysię tylko piłkarskiej szatni, ale przez długi czas jakakolwiekwspółpraca z psychologiem nie była w naszym kraju zbyt dobrzeodbierana.
Jest trochę lepiej niż wcześniej, ale wydaje misię, że to cały czas kuleje. Każdy przyzwyczaił się do takiegopodejścia - „Musisz sam poukładać to sobie w głowie. Co ci dapsycholog?”. Przecież nie chodzi o to, że ktoś jest walnięty...Psycholog sportu może naprawdę bardzo pomóc. Nawet jeśli ktośmyśli, że nie stresuje się w trakcie meczów i wszystko mapoukładane, zawsze są jakieś rezerwy. Czy to w koncentracji, czysamym przygotowaniu do meczu. Inna sprawa jest taka, że ludzie dopewnych rzeczy cały czas wstydzą się przyznawać.

Sporopracy w tym kierunku wykonałem w Warszawie i Poznaniu. Sporodowiedziałem się też na własną rękę. Nie ukrywam, żechciałbym znowu z kimś takim współpracować.

Powiedziałeś,że jesteś zadowolony z tego, co do tej pory osiągnąłeś. Niemiałbyś nic przeciwko, żeby grać teraz przez lata w słabszymekstraklasowym klubie?
Nie miałbym z tym żadnego problemu.Zdobycie mistrzostwa to fantastyczne przeżycie, ale przecież niebędę cały czas tego rozpamiętywał. Życie toczy się dalej. WKielcach czuję się bardzo dobrze. Nie mam presji na kolejne trofea,chcę po prostu regularnie bronić na wysokim poziomie.

Chciałbymmieć na koncie 100 spotkań w Ekstraklasie. Jest to jakiś mój cel.Setka to już będzie sporo, tak mi się przynajmniej wydaje. Nigdy wżyciu nie myślałem, że w ogóle będę grał w Ekstraklasie, atutaj nagle mogę mieć na koncie 100 meczów. Jeśli się uda, będąkolejne cele.