Piotr Klimek nie ma wątpliwości. „Nasze kluby mają potencjał, by cyklicznie występować przynajmniej w Lidze Europy” [NASZ WYWIAD]
2025-11-01 10:03:37; Aktualizacja: 2 godziny temu![Piotr Klimek nie ma wątpliwości. „Nasze kluby mają potencjał, by cyklicznie występować przynajmniej w Lidze Europy” [NASZ WYWIAD]](img/photos/112237/1500xauto/wywiad-piotr-klimek.jpg)
W ostatnim okresie polscy kibice dużo bardziej interesują się poczynaniami rodzimych klubów w pucharach. Duży wpływ na to miała działalność Piotra Klimka, który od lat publikuje statystyczne wyliczenia i przybliża szerszej publiczności korzyści płynące z lepszego rozstawienia. Porozmawialiśmy z nim o dotychczasowych poczynaniach naszych drużyn, zapytaliśmy o to, co może się wydarzyć już wkrótce, a także poprosiliśmy o prognozę tego, co przyniesie nam trwający sezon Ekstraklasy.
Kajetan Dudzik, Transfery.info: Kiedyś Franciszek Smuda, gdy był selekcjonerem naszej reprezentacji, mówił, że rankingi to głupota i nie mają wielkiego znaczenia. Łatwo się domyślić, że pan zajmuje zupełnie inne stanowisko w tej sprawie.
Piotr Klimek: Zdecydowanie. Kwestia jest taka, że nam do gry w Europie potrzeba właśnie rankingu. Jeszcze niedawno było tak, że polskie kluby już były w miarę niezłe, ale na przykład Raków trafiał na Slavię Pragę czy Gent, na takie kluby, z którymi po prostu musiały wspiąć się na wyżyny, żeby w ogóle mieć jakiekolwiek szanse. Chociażby ja jestem z tego pokolenia, które pamięta Wisłę Kraków walczącą ciągle o awans do Ligi Mistrzów.
To było frustrujące, że ona o ten awans grała z Realem Madryt czy Barceloną. A to wszystko dlatego, że była w tej grupie klubów nierozstawionych. Teraz się faktycznie odwraca tendencja. Kluby widzą, że mając ten ranking, jest trochę łatwiej latem i jesienią. Wtedy faktycznie już wystarczy ograć nieco słabsze drużyny, żeby grać w Europie. Ranking to absolutna podstawa. Popularne
Czytając opis na pana profilu na portalu X, da się zauważyć jedno określenie: matematyk. Czy To zainteresowanie liczbami, statystykami, rankingami piłkarskimi wzięło się bardziej z zawodu, czy miłości do futbolu?
Matematykiem jestem z wykształcenia. Lubię też jednak piłkę, czasami chcę zobaczyć, jak się układa sytuacja, spróbować przewidzieć przyszłość matematycznie. Te dwa hobby się spotykają i uzupełniają.
A kiedy w ogóle pojawił się pomysł, żeby zacząć to robić bardziej regularnie i systematycznie? Wiemy, że teraz pana profil na X właściwie co tydzień notuje ogromne wyświetlenia. Jest pan też cytowany przez największe polskie media sportowe. Jak w ogóle do tego doszło?
Na początku po prostu wrzucałem to wszystko tak sobie. Mam wrażenie, że byłem jednym z pierwszych, który wyliczał szanse procentowe. Na początku lajkowało to może z dziesięć osób, ale później temat chwycił.
Od czasu, gdy zaczęliśmy walczyć o 15. miejsce w rankingu, rozkręciło się to na dobre. Zaczęto mnie zapraszać nawet do większych redakcji.
Trudno nie odnieść wrażenia, że ty i polskie kluby się wzajemnie napędzacie.
Tak, ja też mam to poczucie, że dzięki temu, że mamy cztery zespoły w Lidze Konferencji, to ta liczba obserwujących jest taka, a nie inna.
Ostatnio pana wyliczenia wskazały, że mamy największe szanse, żeby skończyć obecny sezon na dziesiątym miejscu, które dawałoby upragnioną Ligę Mistrzów. To brzmi kosmicznie. Spodziewałby się pan czegoś takiego jeszcze parę lat temu?
Ojej, nie, raczej nie. Każdy na tą piętnastkę już patrzył trochę jak na taką ziemię obiecaną. Ostatni raz mieliśmy na to szansę 20 lat temu, gdy Wisła niespodziewanie odpadła z Valerengą i nie mieliśmy tych dwóch zespołów w eliminacjach do Ligi Mistrzów.
Nawet rok temu mało kto w ogóle przypuszczał, że tą piętnastkę zaczniemy szarpać. Ja przed obecnym sezonem zresztą sam mówiłem, że może powalczymy o czołową dwunastkę, a my już to zrobiliśmy, chociaż jeszcze nie ma listopada.
A kilka lat temu? W ogóle ciężko mówić, bo nas w Europie nie było. My byliśmy rankingowo koło Słowacji, Bułgarii i to nie był zakłamany obraz. Polskie kluby regularnie odpadały z drużynami ze Słowacji. Była chociażby taka para jak Cracovia – Dunajska Streda czy Górnik Zabrze - AS Trenčín albo Piast Gliwice – Riga FC.
Legia odpadała ze Spartakiem Trnava z eliminacji Ligi Mistrzów, także to nie był przesadzony obraz. Naprawdę polskie kluby odpadały w rywalizacji z tą trzecią dziesiątką europejską i perspektywa była żadna.Każdy to przyjmował po prostu tak, że my byliśmy po prostu w takim miejscu.
Pamiętam, że gdy Lechia Gdańsk trafiła na Brøndby, to postrzegaliśmy to jako zetknięcie z mocnym europejskim zespołem. A teraz? Ograliśmy Midtjylland, wyeliminowaliśmy to Brøndby, a w tym roku chyba też udało się pokonać Silkeborg.
Na TOP10
— Piotr Klimek (@pklimek99) October 24, 2025
Polska 61%
Czechy 37%
Grecja 3% https://t.co/4Q91MaiJLP
Wspomniał pan o wyścigu do czołowej piętnastki rankingu UEFA. Był pan jednym z pierwszych, którzy wskazywali, że to się może wydarzyć.
We wrześniu dawałem temu 3-4% szans, bo trzeba było patrzeć na Duńczyków. Nam dużo dało to, że Jagiellonia ograła Kopenhagę. Tego w sumie nikt się nie spodziewał, a to się wydarzyło i Kopenhaga się faktycznie posypała już kompletnie. Potem zaczęliśmy tak naprawdę patrzeć na Szwajcarów, bo był bezpośredni mecz z Lugano. Kiedy okazało się, że Kopenhaga trafiła na Chelsea, było już jasne, że naprawdę o to walczymy.
Pamiętam też, że założyłem się z kimś na X o to, czy Jagiellonia w ogóle zagra na wiosnę w Lidze Konferencji. Powszechnie panowało takie odczucie, że Jagiellonia to zespół bez doświadczenia europejskiego, a w dodatku miała na rozkładzie Molde czy Kopenhagę. Ostatecznie walczyła o pierwszą ósemkę, także i ten apetyt zaczął szybko rosnąć.
Zauważył pan, że mieliśmy kilka takich meczów, gdzie udało nam się wygrać mimo tego, że nie byliśmy faworytem. No to w tym sezonie dostaliśmy już plaskacza, bo Lech Poznań przegrał na Gibraltarze.
Mi ciężko jest zaliczać ten mecz do galerii naszych największych klęsk w Europie. Owszem, trochę tak jest, Gibraltar nijak nie kojarzy się z futbolem, ale, przynajmniej dla mnie, ta porażka to był grzech arogancji Lecha, a nie efekt bezsilności.
Zawsze te wszystkie Levadie, Stjarnany, Żalgirisy miały miejsce w lipcu czy sierpniu i one powodowały to, że polski zespół zamiast pięciu milionów euro z gry w Pucharze UEFA, Lidze Europy, Ligi Konferencji, dostawał 0, bo odpadał.
Tutaj po prostu Lech przegrał. Jest cały czas w realnej grze. Ten mecz niczego nie przekreśla. Owszem, mógł wiele ułatwić, ale wszyscy widzieliśmy że tam była ogromna rotacja. Lech po prostu bardzo arogancko podszedł do sprawy, przy czym gdy już na boisku pojawił się pierwszy garnitur, to ta gra się nie polepszyła.
Widziałem takie nagłówki, że to jest największa wpadka w historii europejskich pucharów w Polsce. Moim zdaniem na pewno nie, nie uznam tego chociażby z tego powodu, że ten mecz nic nie przekreśla. Poza tym pisałem też, że chociaż rozgrywki na Gibraltarze rozgrywki są w większości amatorskie, to w Lincoln Red Imps wszyscy żyją z futbolu. Tam jest chyba tylko dwóch piłkarzy, którzy dorabiają sobie w dzień, a po godzinach kopią piłkę.
To była normalna zawodowa drużyna, w Polsce oscylowałaby koło poziomu pierwszoligowego Chrobrego Głogów, także nie było tak, że Lech pojechał na tam grać z amatorami. To jest też ich drugi sezon w Lidze Konferencji. W pierwszym mieli faktycznie zero punktów, ale teraz już nie zakończą rozgrywek z takim dorobkiem. Czeka ich też bezpośrednie starcie z mistrzem Malty, także Lech mógł narobić im chrapki nawet na grę na wiosnę.
Jak myśli pan, która polska ekipa w tym sezonie zrobiła dla nas najwięcej dobrego? Nawet nie tylko rankingowo, ale też pod kątem pokazania się i stylu.
Ciężko powiedzieć, bo przez lata przyzwyczailiśmy się, że polskie kluby grają do sierpnia, września w Europie, a teraz zostaniemy tam do marca albo nawet kwietnia, także jeszcze pół roku przed nami.
Mam wrażenie, że Lech jednak zawiódł. Oczywiście, Crvena zvezda to dużo silniejsza marka piłkarska. W ogóle moim zdaniem to jest jeden z większych klubów w tej części Europy. W ogóle nie widzę takiego drugiego. Ani Dinamo Zagrzeb, ani Sparta Praga ani Szachtar Donieck jakoś tak do mnie nie przemawiają jak ten klub, który zresztą wygrał niegdyś Puchar Europy.Potem był mecz z Genk, a tam Lech przegrał już trochę za wysoko.
Legia? Szkoda tej Larnaki. Zawsze mówię, że jak ktoś zaczyna z pierwszej rundy eliminacji, no to nie może zakładać że przejdzie czterech rywali i dojdzie do Ligi Europy. Zresztą z Hibernianem i Banikiem Ostrava Legia też męczyła się za bardzo.
Zostają dwa zespoły, o których mówiliśmy, że niekoniecznie zagrają jesienią w pucharach. W lipcu mówiłem, że będę szczęśliwy, jak będziemy mieli trzy drużyny i cieszę się, że się pomyliłem. Pewnie trzeba by było wskazać któryś z nich.
Jagiellonia chociażby ostatnio pokazała się ze świetnej strony ze Strasburgiem, który jest przecież rewelacją Ligue 1.
Właśnie w jej kierunku bym zmierzał. To drużyna Adriana Siemieńca daje nam obecnie najwięcej. Mają cztery punkty w tabeli. Pierwszy mecz wygrali, a teraz zdobyli jedno oczko.
Owszem, Jagiellonia wygrała w pierwszej kolejce z Hamrun, co nie budzi może respektu, ale jak Lech pokazał, to niekoniecznie są darmowe trzy punkty. Przeszli też trzy rundy eliminacji właściwie bez większych problemów. Ten awans praktycznie ani przez chwilę nie był zagrożony.
Raków ma ten minus, że denerwowaliśmy się cały tydzień, czy oni odkręcą porażkę z Maccabi Hajfa. Okazało się jednak, że ekipa z Izraela była mocno średnia.
Myśli pan, że Jagiellonia jest tym polskim zespołem, który może sobie zrobić z Ligi Konferencji okno wystawowe? Mają w składzie Afimico Pululu. który był już królem strzelców w poprzedniej edycji. Jest też chociażby Oskar Pietuszewski.
Ciężko jest powiedzieć na ten moment. Pamiętam natomiast przypadek Ernesta Muçiego, który odszedł z Legii za bardzo ładne pieniądze zasadniczo właśnie dzięki grze w Lidze Konferencji, bo to, że ktoś dobrze spisuje się w Ekstraklasie, nie robi jeszcze takiego wrażenia jak ogrywanie kogoś w Europie.
Mam wrażenie, a przynajmniej taką nadzieję, że dzięki temu, że nasze polskie kluby pokazują się na w miarę sensownym poziomie w Europie, zaczniemy się obracać trochę w innych kwotach transferowych. Zawsze słyszę że nie można porównywać polskiego klubu do takiego Szachtara Donieck, bo oni to kupują za miliony z Ameryki Południowej, a polskie kluby to kupują za jakieś drobniaki. A potem się ostatecznie okazuje, że spotykamy się w Lidze Konferencji.
Zresztą Legia ostatnio pokazała, że można ten Szachtar ugryźć.
Można powiedzieć, że Szachtar trochę olał temat, ale też nie mam wrażenia, że Legia tam wyszła pierwszą jednostką. Dla niej ważniejszy był mecz z Lechem, który był potem.
Tak sobie dyskutujemy o tym, w jak dobrym momencie się znaleźliśmy, ale czy nie ma pan wrażenia, że za chwilę ten nasz wzrost w rankingu przerodzi się w spadek? W Lidze Mistrzów i Europy trudniej o punkty.
Na pewno jak jest przypływ, to musi się pojawić odpływ. Faktycznie zacznie nam być trochę trudniej już w przyszłym sezonie. Mogę jednak zapewnić, że będziemy mieli przynajmniej jeden, a moim zdaniem dwa albo trzy zespoły w Lidze Europy. To też nie będzie tak, że my tam będziemy outsiderami. Tam jest zawsze osiem meczów do rozegrania.
Moim zdaniem najciężej było się wkręcić do tej piętnastki, bo tutaj te kraje są hermetycznie ustawione. Zwyczajowo były tu Szkocja czy Austria. Jak już uda się tu dostać, to raczej zostaje się na dłużej. To moim zdaniem wynika z tego, że punkty dzieli się na pięć i są te trudniejsze rozgrywki.
W naszym przypadku mistrz i wicemistrz praktycznie mają gwarancje gry w Europie do stycznia i punktowania. Wyobraźmy sobie jednak scenariusz taki, że nie Jagiellonia odpada z Dinamem Tirana albo Raków nie wywozi z Debreczyna zwycięstwa z Maccabi. Mielibyśmy teraz dwa zespoły i nasze punktowanie byłoby dużo słabsze.
Zawsze było tak, że od jednego meczu latem zależało tak naprawdę prawie wszystko. Z kolei kraje z wyższych miejsc rankingu, gdzie zaraz będziemy, mają praktycznie pewność, że przynajmniej do tego stycznia będą w tej Europie. Można wtedy inaczej skonstruować budżet. Pamiętam, że Lech dwa lata temu stworzył skład na Europę, po czym odpadł w Trnawie.
Na szczęście nie tylko nam przydarzają się czasem przykre niespodzianki. Jak pan ocenia nasz potencjał w porównaniu do innych lig z podobnego poziomu? One przecież też czasami mają problemy.
Ogólnie patrząc, jesteśmy obecnie w rankingu obok Norwegii. Na ten moment nie mam żadnego argumentu, dla którego miałbym powiedzieć, że tamtejsza liga powinna być wyżej od nas. Jest tam faktycznie jedno mocne Bodø/Glimt, ale reszta drużyn jest spokojnie w naszym zasięgu.
Nie jest przypadkiem, że my mamy cztery drużyny w Lidze Konferencji, a oni jedną ekipę w Lidze Mistrzów, Brann w Lidze Europy i na tym lista się kończy. Obok nas też jest tam Dania, gdzie faktycznie są Midjtylland czy FC Kopenhaga, które może i są trochę mocniejsze, ale przynajmniej udowadnialiśmy, że jesteśmy w stanie ogrywać te zespoły.
Jest również Szwajcaria, za którą też trudno znaleźć argumenty. Nie mam wrażenia, że Young Boys czy Basel zrobiłyby u nas mistrza. Pamiętam, że kiedy dekadę temu Lech trafił na Bazyleę w eliminacjach do Ligi Mistrzów, to faktycznie było takie poczucie, że do Poznania przyjedzie naprawdę europejska piłka taka. Teraz tak nie jest.
Co najbardziej zaskoczyło Pana w trwającym sezonie? Były takie sytuacje albo wyniki, które wbiły Pana w fotel?
Chociażby to, że po latach dominacji Ludogorets może stracić panowanie w Bułgarii. Przy czym oni już od kilku lat mają trend schyłkowy. Ciekawie jest też w Szkocji, bo Rangersi mogą w ogóle nie załapać się do pucharów. Mają tam 12 punktów po dziewięciu meczach i są w środku tabeli. Sporą stratę do Hearts ma też Celtic. Przez następne pół roku będę śledził sytuację tam z zaangażowaniem.
Sporym zaskoczeniem jest także Kajrat Ałmaty, bo weszli do Ligi Mistrzów, przechodząc wszystkie rundy eliminacji. Zresztą gra tam Luis Mata, znany z Pogoni Szczecin i Zagłębia Lubin. To pokazuje mniej więcej poziom tej drużyny.
Rozmawialiśmy trochę o niespodziankach, które przydarzają się polskim klubom i innym, ale trzeba pamiętać o tym, że mają one spory wpływ na eliminacje.
Powiedziałbym, że im więcej niespodzianek, tym lepiej dla nas. Do Europy trafiają wtedy teoretycznie słabsze zespoły. Norwegowie w tym sezonie wystawili właśnie taki zestaw. Poza Bodø/Glimt same przeciętne drużyny.
To właśnie de facto zapewniło nam to dwunaste miejsce już teraz. Polska ma wszystkich swoich przedstawicieli w pucharach, a Norwegowie powoli zbliżają się do końca emocji z tym związanych.
Według pana prognozy w Ekstraklasie także pojawią się niespodzianki w tym sezonie ligowym. Co prawda Jagiellonia nawet po ostatniej porażce z Górnikiem pozostaje faworytem do tytułu, ale na pozycjach 2-5 wszystko zdaje się być kwestią otwartą.
Tak. Raków cały czas pokutuje za słaby start. Mam jednak wrażenie, że ostatnio zaczęli w miarę regularnie punktować. Nie notują wielu porażek. Wygląda też na to, że Górnik zgłasza aspiracje do zrobienia czegoś naprawdę wielkiego w tym sezonie. Mają 26 punktów, a zwykle do europejskich pucharów starcza 55-60 oczek. Nie brzmi to zatem jak misja niemożliwa.
Moim zdaniem Górnik wystąpi w europejskich pucharach. Od której rundy zacznie - to jeszcze kwestia otwarta. Teraz wychodzi im drugie miejsce, ale zobaczymy. Ten mecz z Jagiellonią faktycznie pokazuje, że może się wydarzyć coś wielkiego.
Lech traci do nich sześć punktów. To nie jest dużo, ale też i mało. Zobaczymy, jak to wszystko się potoczy. W eliminacjach Ligi Mistrzów zabrzanie mogliby trafić na wicemistrzów Austrii, Norwegii czy Szkocji. Z moich obecnych obliczeń wychodzi na to, że byłby to ktoś z zestawu Sturm Graz, RB Salzburg, Viking FC i Hearts. W konfrontacji chociażby ze Szkotami postrzegałbym polski zespół jako faworyta, a wystarczy wygrać jedną rundę, by zapewnić sobie Ligę Europy.
O Lidze Mistrzów dla wicemistrza Polski w ogóle nie mówię, bo to jest praktycznie nierealne. W następnych fazach faktycznie wchodzą dużo mocniejsze ekipy od polskiej czołówki.
Wyścig o mistrzostwo Polski pic.twitter.com/d2DtI79898
— Piotr Klimek (@pklimek99) October 26, 2025
Z tego, co pan mówi, to faktycznie rysuje się przed nami dosyć optymistyczny scenariusz, ale przecież w Szkocji może się zdarzyć cud i to Celtic skończy na drugim miejscu. Co wtedy?
Tutaj dużo zależałoby od tego, jak wypadną inne ligi.
W swoich prognozach odnośnie Ekstraklasy na razie nie wymienił pan Legii Warszawa. Co się dzieje z tą drużyną i o co w tym momencie walczy?
Mam poczucie, że Legia to gra już raczej o europejskie puchary, a nie o mistrzostwo, które było tak zapowiadane przed sezonem. Otworzyłem sobie tabelę i sprawdziłem, ile punktów miał w poprzednim sezonie mistrzowski Lech. To było 70 punktów.
Żeby dojść do tej granicy, Legia musiałaby zdobyć jeszcze 54 oczka w 22 meczach. To daje około 2,5 punktu na mecz, czyli praktycznie same zwycięstwa.
Wątpię, że to się wydarzy, zwłaszcza, że Edward Iordanescu stracił posadę po gorszych wynikach i zostawił drużynę w trudnej sytuacji. Mam wrażenie, że Legia powinna po prostu patrzeć na Cracovię czy Raków. Powiedzmy, że jeszcze na Koronę, ale chyba w Kielcach sami za bardzo nie wierzą że utrzymają taki poziom przez cały sezon.
Szykują się zatem niespodzianki. Jak może to wpłynąć na naszą przygodę w Europie latem i ewentualnie jesienią przyszłego roku?
Zależy, od której rundy wystartują nasze zespoły. Na przykład Jagiellonia po zdobyciu mistrzostwa zaczynała praktycznie bez współczynnika i do tej Ligi Konferencji w miarę sprawnie się załapali. Zresztą mieli piękną przygodę, zwieńczoną ćwierćfinałem.
Dla mistrza sprawa jest prawie pewna, ale niżej już tak nie jest.Wicemistrzów czeka, tak jak wspomniałem wcześniej, dwumecz w eliminacjach Ligi Mistrzów z kimś ze średniej europejskiej półki, absolutnie w zasięgu. Tutaj bez względu na rozstawienie są jakieś szanse.
Miejsce trzecie, czyli ewentualny zdobywca Pucharu Polski, zaczynałby od trzeciej rundy eliminacji do Ligi Europy. Gdyby był to klub z zerowym współczynnikiem, zagrałby z kimś dwukrotnie silniejszym.Taką ścieżkę pokonała na przykład Larnaka, która mierzyła się z Legią czy Partizanem. Czy taka Cracovia dałaby radę? Moim zdaniem to jest możliwe.
W końcu miejsca 4-5. Tutaj start od drugiej rundy eliminacji Ligi Konferencji. Taką drogę pokonały w tym sezonie Raków i Jagiellonia. Co prawda Raków miał na przykład swój współczynnik, ale nie dawał on rozstawienia w trzeciej i czwartej rundzie, a i tak udało się awansować.
Czy powtórzenie tego jest niemożliwe? Na pewno nie. Wiadomo, trzeba mieć trochę szczęścia w losowaniach, żeby faktycznie nie dostać kogoś takiego Fiorentina, Trzeba połączyć szczęście z dobrą piłką, by rywali ogrywać w miarę pewnie. Zresztą na przykład w Lidze Konferencji gra szwajcarska Lozanna.
To też nie jest jakaś europejska marka. Są w Europie pierwszy raz od dawna. I pewnie będzie ileś tam przypadków, z lig na naszym poziomie ktoś tam się przebije z tego zaplecza. Rok temu przecież było to St. Gallen.
A gdzie na ten moment jest Ekstraklasa, jeśli chodzi o ogólny potencjał naszej ligi. Wiadomo, teraz mamy świetny czas, ale gdzie wylądujemy, gdy sytuacja nieco się wyrówna?
Na pewno jeżeli chodzi o samego mistrza, to my nieprzypadkowo nie gramy w Lidze Mistrzów. Jest pewnie z 15 krajów, które mają tego mistrza mocniejszego. Można tutaj wskazać na przykład Serbię czy Chorwację. Także patrząc w ten sposób, że lider buduje markę, to faktycznie bylibyśmy teoretycznie poza TOP 15, ale z kolei mamy w miarę silną czołówkę.
Moim zdaniem będziemy balansować w okolicach 12-15 miejsca w rankingu UEFA. Może na chwilę zatrzymamy się nawet na dziesiątym, bo ten sezon nam rozbija bank, ale tak realnie mówiąc, to ja nie widzę argumentu, dla którego miałbym powiedzieć, że polska liga jest poza czołową dwunastką. Przeglądam sobie teraz, jakie tam ligi są, czy szwedzka na przykład jest mocniejsza, ale na ten moment nie widzę tam żadnego zespołu, który miałby być mocniejszy od naszych.
Na pewno to nie są tłuste lata w Szkocji. Jest Celtic, ale Rangersi to już na pewno jest półka w naszym zasięgu, a reszta jest spokojnie do ogrania. Dwa tygodnie temu do Polski przyjechał lider austriackiej Bundesligi i dostał czwórkę, a mam poczucie, że mógł dostać więcej.
Widzę nas na pewno w TOP 12. Czy polska liga jest faktycznie lepsza od czeskiej i greckiej, tak jak to wynika z tej prognozowanej tabeli? Można się spierać. W Grecji są zawsze cztery marki piłkarskie: Olympiakos, PAOK, Panathinaikos i AEK Ateny. Z wszystkimi poza Olympiakosem możemy śmiało rywalizować.
W Czechach podobnie. Jest Slavia Praga, ale reszta nie jest poza naszym zasięgiem. Zresztą za chwilę Sparta zmierzy się z Rakowem, a później z Legią.
To będą pojedynki kluczowe dla naszego rozstawienia, bo Czesi są tuż obok. Natomiast wybiegając nieco w przyszłość chce zapytać, do czego powinny dążyć polskie kluby rankingowo i sportowo?
Ja mam bardzo duży ból o tę porażkę Lecha, bo to nie jest jeszcze tak, że polskie kluby rok w rok występują w europejskich pucharach i już można mówić, że Lech jest znudzony Ligą Konferencji. On dopiero drugi sezon gra w tych rozgrywkach. Wcześniej był raz ćwierćfinał, teraz już mam wrażenie, że jest takie zmęczenie.
Trzeba po prostu nie lekceważyć, wygrywać takie mecze, potwierdzać to, że jesteśmy silniejsi od tych niżej notowanych od nas lig i szarpać się trochę z lepszymi.
Kibice z uwagą obserwują pana profil, ale czy myśli pan, że i nasze kluby też zaczęły w końcu realnie przejmować się rankingiem? Dotychczas zdarzało się nam lekceważenie niektórych spotkań eliminacyjnych, na czym cierpiało nasze rozstawienie.
Pewności oczywiście nie mam, ale mam wrażenie, że jednak te kluby patrzą, że w przyszłym roku mistrz Polski może z automatu grać w Lidze Mistrzów.
Myślę, że jesteśmy już w tym miejscu, gdzie każda pozycja coś znaczy. Przeskakujemy z szesnastej na piętnastą, mamy pięć drużyn, przeskakujemy dalej i zaraz możemy być w Champions League. Czasami może decydować o tym jeden mecz.
Wcześniej, gdy zastanawialiśmy się, czy wyprzedzimy Liechtenstein, Słowację, czy Węgry, to może faktycznie nikt na to nie patrzył, ale teraz jak już tak w miarę realnie istniejemy w tej Europie, każdy chce sobie zbudować współczynnik, nawet swój klubowy. Pamiętam chociażby, że w kwietniu dużo pisałem o tym, że Jagiellonia koniecznie musi zremisować przynajmniej jeden mecz z Betisem, bo od tego zależy, czy zagra z Dinamem Tirana, czy trafi na Fiorentinę w ostatniej rundzie eliminacji.Czy oni wiedzieli o tym, że tak będzie? Nie wiem, ciężko mi powiedzieć, ale cieszę się, że zremisowali tamto spotkanie.
Na pewno zmieniła się narracja wokół naszych występów w europejskich pucharach. To między innymi dzięki pana pracy zwracamy uwagę na takie rzeczy i narzucamy presję klubom, żeby nie odpuszczały żadnego meczu.
Pamiętajmy, że dzięki temu, że w ostatnich latach nie odpuszczaliśmy rund eliminacyjnych, już nie będzie wyjazdów do Aktobe za rok, już nie będzie walizki z palnikiem. Zwycięzca Pucharu Polski w końcu zacznie od trzeciej rundy eliminacji do Ligi Europy. czyli tego meczu z Larnaką i to już jest faktycznie duży spokój psychiczny.
Zaczynanie od pierwszej rundy, która jest w ogóle czasem w czerwcu, bywało uciążliwe. Kadry były niegotowe, a przygotowania absurdalne.Odpada też problem z przekładaniem Superpucharu Polski.
Wygląda na to, że w 2027 roku mistrz Polski zacznie od fazy ligowej Ligi Mistrzów, a wtedy ułożenie sobie tej kadry jest już dużo bardziej eleganckie, bo wiemy że dostaniemy 20 milionów euro od UEFY i mamy spokój. Do września można wykonać sensowne ruchy. Ewentualnie sama czwarta runda, gdyby się nie udało, to też już jest dużo. Pojawia się hymn i pewność gry w drugich najsilniejszych rozgrywkach. To wciąż dziesięć milionów euro.
Wspomniał pan o tym finansowym aspekcie, ale jak pokazał przykład Legii Warszawa, która przecież niecałą dekadę temu awansowała do Ligi Mistrzów, niekoniecznie pieniądze z rozgrywek przekładają się na dalszy rozwój.
Tak, ale ta Liga Mistrzów Legii trochę wtedy spadła z nieba. Nie byli pewni rozstawienia w ostatniej rundzie, a ścieżka też się ułożyła bardzo korzystnie. Legię z tamtych eliminacji kojarzyłem jako bardzo męczącą, ale po prostu to daje wypracowany ranking.
W ten sposób polskie kluby muszą postępować. Raz w Lidze Konferencji, drugi raz w Lidze Europy i w końcu za którymś razem wylądują w Lidze Mistrzów.
Powoli trzeba budować swoją markę w niższych rozgrywkach. Zaczynamy przechodzić wyżej i to jest zdrowy rozwój. Wygląda też na to, że kilka lig spadnie po tym sezonie o jeden szczebelek w dół, co można wykorzystać.
Skoro już jesteśmy przy tak optymistycznych prognozach to na koniec zapytam pana o to, jakie są pańskie marzenia związane z rankingiem UEFA.
Realnie dobrze by było być tam, gdzie Czechy i Grecja, czyli jeden zespół w Lidze Mistrzów, tak jak Olympiakos i Slavia. Najbogatsze kluby w Polsce, jak Lech, Legia czy Raków, mają taki potencjał. Fajnie jakby drużyny, które robią niespodzianki, jak teraz Górnik, grały w Lidze Konferencji albo nawet Europy.
Mają tak teraz Czesi, bo Sigma zdobyła tam puchar i w nagrodę gra w Lidze Konferencji, mają i Grecy z kilkoma klubami w Lidze Europy. Widziałbym w podobnej sytuacji również najbogatsze polskie ekipy, które mają potencjał na to, żeby cyklicznie występować przynajmniej na tym poziomie.









![Łukasz Surma komplementuje Jana Urbana. „Chyba tylko on by to potrafił” [WYWIAD]](img/photos/111557/170x113/lukasz-surma.jpg)

![Kamil Dankowski: Czekałem na kontakt ze Śląska Wrocław [WYWIAD]](img/photos/108989/170x113/kamil-dankowski.jpg)
![Michał Rakoczy: Przydało mi się odejście do Turcji [WYWIAD]](img/photos/107878/170x113/michal-rakoczy.jpg)
![Patryk Peda: Nigdy nie żałowałem wyjazdu do Włoch [WYWIAD]](img/photos/107827/170x113/patryk-peda.jpg)
![Kacper Kozłowski: Kibice wolą „grzecznych”, a to w piłce nie pomaga [WYWIAD]](img/photos/107797/170x113/kacper-kozlowski.jpg)
![Kazik Staszewski: Oglądałem mecze w trakcie koncertów [WYWIAD]](img/photos/107470/170x113/kazik-staszewski.jpg)







![Ewa Pajor wraca do zdrowia. „Krok po kroku” [WIDEO]](img/photos/101622/90x60/ewa-pajor.jpg)








