Edi Andradina: Byłem biedny, ale nie miałem o tym pojęcia, bo byłem szczęśliwy

2021-08-27 13:42:07; Aktualizacja: 3 lata temu
Edi Andradina: Byłem biedny, ale nie miałem o tym pojęcia, bo byłem szczęśliwy Fot. Maria Peda
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek Źródło: Transfery.info

- Mam przerąbane, bo gdy Polska przegrywa, obojętnie w jakim sporcie, przyjaciele z Brazylii piszą tylko do mnie: „Hahaha. Co tam u twojej Polski?”. A gdy przegrywa Brazylia, to samo robią znajomi stąd - mówi Edi Andradina, którego autobiografię współwydajemy.

Edi Andradina, w przeszłości grający w Brazylii, Rosji i Japonii, a już w Polsce reprezentujący barwy Pogoni Szczecin i Korony Kielce, napisał autobiografię. Ruszyła już jej przedsprzedaż, która potrwa do 23 września.

***

Mateusz Michałek: - Napisanie książki zaproponowałem panu w zeszłym roku. Jaka była pana pierwsza myśl, gdy zgłosiłem się z tym pomysłem?

Edi Andradina: - Tak naprawdę, gdy rozmawialiśmy na ten temat po raz pierwszy, nie byłem jeszcze w stu procentach na „tak”. Głównie dlatego, że nie myślałem, by moje życie było na tyle ciekawe, żeby opowiadać o nim ludziom. Dyskutowałem jednak na ten temat z żoną, która zmotywowała mnie, przekonując, że poznanie mojej historii czy punktu widzenia na pewne sprawy może być dla innych czymś fajnym i atrakcyjnym.

Zaskoczyło coś pana, jeśli chodzi o sam proces powstawania książki?

- Przede wszystkim jestem pod wrażeniem tego, jak przełożyłeś na papier to, co chciałem przekazać. Pod tym względem książka jest idealna. Na kolejnych stronach jest dokładnie to, co chciałem opowiedzieć. Wracając do niektórych wydarzeń, czy to najpierw mówiąc o nich, czy później czytając już ostateczną wersję książki, miałem w oczach łzy. W niektórych przypadkach te przeżycia budziły się na nowo.

Trzeba przyznać, że nasze rozmowy były intensywne.

- Czasami rozmawialiśmy przez pięć czy sześć godzin bez przerwy. Z jednej strony po każdym spotkaniu czuć było spore zmęczenie, ale z drugiej – to było też przyjemne. Tak naprawdę często nie zwracało się uwagi na to, że mijało tyle czasu.

Co się panu najbardziej podoba w książce?

- Wielu ludzi postrzega mnie jako człowieka, który cały czas się uśmiecha. Ta książka pokazuje moją prawdziwą twarz. Moje prawdziwe życie, które nie zawsze było radosne. Najbardziej podobają mi się fragmenty, w których wróciliśmy do czasów dzieciństwa w Brazylii. Chociaż nie zawsze było idealnie, przypomnienie sobie niektórych wydarzeń sprawiło mi naprawdę dużą frajdę. Gdy patrzę na to, jaki byłem kiedyś i jaki jestem teraz, zauważam, że aż tak bardzo się nie zmieniłem. Okej, w pewnych kwestiach doszło do jakiejś przemiany, wynika to choćby z wieku, ale jednak dostrzegam, że ja z kiedyś i ja z teraz to niemal jedno i to samo.

Zmienił pan za to życie swoje i najbliższych. Czuje pan satysfakcję z tego powodu?

- Oczywiście, ale sprawy materialne nie są najważniejsze. Dla mnie najcenniejsze jest to, że dalej kieruję się większością zasad, jakie towarzyszyły mi już za młodu. Często zachowuję się jak kiedyś. W sumie nie wiem, czy zawsze jest to powód do radości... Ale tak, jestem z tego dumny. Nie zatraciłem tego, co mam w sercu.

Osoby, które czytały już książkę zwracają szczególną uwagę na wątek pańskiego małżeństwa i przenikanie się dwóch światów: polskiego i brazylijskiego.

- Przede wszystkim bardzo się z Magdą kochamy. Jesteśmy z różnych krajów, wychowywaliśmy się w zupełnie innych kulturach. Prawda jest taka, że nasza relacja wynika z wzajemnego zrozumienia i poświęcenia. Ciężko jest zmienić ludzkie przyzwyczajenia. Żona przez całe swoje życie robiła coś tak, a ja inaczej. Akceptujemy siebie, a nie staramy się zmieniać jedno drugiego.

Powiedział pan o łzach. Jest pan w stanie wymienić jeden moment, który wzruszył pana najbardziej?

- Wspomnienia o rodzicach. O tym, jak kiedyś mieli ciężko. Nawet teraz, gdy myślę o tym tylko przez chwilę, wywołuje to we mnie duże emocje. Byliśmy biedni, ale nie mieliśmy o tym pojęcia, bo byliśmy ze sobą szczęśliwi. Rodzice pokazali nam z rodzeństwem, że życie jest wspaniałe. Że co by się nie działo, nie ma co narzekać. Czułem to od mamy i taty. Życie jest piękne. Może i czasami nie jest łatwe, ale piękne. I trzeba z niego korzystać.

Ciężko było mówić panu o niektórych sprawach?

- Tak, ale nie dlatego, że chciałem coś ukrywać. Po prostu wiązało się to z dużymi emocjami. Przede wszystkim dotyczyło dzieciństwa, ale również wszystkich spraw zdrowotnych, jakie dotknęły moich najbliższych już później. Jestem człowiekiem, który w momencie cierpienia kochanej osoby wolałby wziąć je całe na siebie. Trudno było o tym rozmawiać. Za każdym razem, gdy czytam te fragmenty, jestem poruszony.

A myśli pan, że ktoś się na pana obrazi po tej książce?

- Myślę, że tak (śmiech).

Mam paru faworytów.

- Kilka osób na pewno nie będzie zadowolonych. Ale mówiona była prawda, a prawda nie powinna boleć.

Jakby miał pan ocenić swoją szczerość w skali od jednego do dziesięciu, ile by to było?

- 9,5.

Dużo.
- Wydaje mi się, że sporo osób będzie zaskoczonych.

W książce wspomniał pan o wielu postaciach, które mocno wpłynęły na pańskie życie.

- W paru przypadkach dopiero przy okazji powstawania książki zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo niektóre z nich były dla mnie ważne. Choćby Fael. Zrobię wszystko, żeby znaleźć tego gościa. Już zacząłem go szukać, wykonując parę telefonów. Słowo „gratidão” pada w książce kilka razy. Wdzięczność jest dla mnie bardzo ważna, a mam wrażenie, że jemu jej nie oddałem. Nie miałem okazji. Przez wiele lat nie dążyłem do tego, żeby go odnaleźć, ale teraz się to zmieniło. Chcę mu podziękować i go przytulić. Pokazać mu, że jest ważną osobą w moim życiu.

Polska jest pana drugim domem. Chyba udało się nam to oddać?

- Tak, ale na dobrą sprawę ja nie potrafię o tym mówić. Mieszkam tutaj już tyle lat, mam rodzinę i przyjaciół. Stało się to naturalne. Polska to mój dom. Tak czuję. Ogólnie mam przerąbane, bo gdy Polska przegrywa, obojętnie w jakim sporcie, przyjaciele z Brazylii piszą tylko do mnie: „Hahaha. Co tam u twojej Polski?”. A gdy przegrywa Brazylia, to samo robią znajomi stąd. Ale moje serce pod każdym względem jest bardziej polskie niż brazylijskie.

Czyli w bezpośrednim starciu jest pan za reprezentacją Polski czy Brazylii?

- Oczywiście, że Polski. Ale nie mamy szans. Jeden Lewandowski niczego nie zdziała... Żartuję. Reprezentacja Polski jest dla mnie mocna.

Nie przesadzajmy.

- Nie przesadzam. Dla mnie to naprawdę solidny zespół. Młody. Mam wrażenie, że czasami polscy kibice nie mają świadomości tego, jak dobrzy są w niej piłkarze. W Brazylii bardzo pozytywnie mówi się o kilku polskich zawodnikach. Postrzega się ich jako niesamowitych graczy, a w Polsce nie do końca są tak traktowani. Milik, Zieliński... Szczególnie ten pierwszy. Ale nie tylko oni. Czasami jestem zaskoczony, że w Brazylii tak dobrze kojarzy się polskich piłkarzy.

Czuje się pan świetnie w Polsce, ale jak wszędzie, przytrafiają się tu różne sytuacje. Opowiadał pan o jednym zajściu w galerii handlowej. Drugi raz zachowałby się pan tak samo?

- Jasne, że tak. Nie miałbym problemu, gdyby ktoś zaczepił tylko mnie. Jestem do tego przyzwyczajony. Chodziło wyłącznie o moją żonę. Biorąc to pod uwagę, myślę, że zareagowałem zbyt łagodnie. Powinienem dać mu kilka piz*. Ale nie chodzi o to, że to wydarzyło się w Polsce. Rasizm jest wszędzie. Na całym świecie.

Przytrafiło się panu coś podobnego w ostatnich miesiącach?

- Nie, ale dziwne spojrzenia co jakiś czas się zdarzają. Sporo osób szybko zaczyna kojarzyć mnie jednak z boiska i wtedy się to zmienia. „O, to Edi. Grał w Ekstraklasie”. Dla mnie wiele zachowań, które ktoś inny może postrzegać jako rasistowskie, tak naprawdę nimi nie są.

Chciałby pan coś przekazać osobom, które sięgną po pana książkę?

- Przede wszystkim chcę powiedzieć, że nie ważne w jakim dołku byśmy się nie znajdowali, trzeba walczyć i szukać pozytywów. Można je odszukać zawsze, cokolwiek nie działoby się w życiu. Zdaję sobie sprawę z tego, że osoby, które tu i teraz przeżywają trudne chwile się ze mną nie zgodzą, ale tak uważam – nawet w najgorszych momentach mamy po co żyć.


***

„Edi. Polski Brazylijczyk. Historia Ediego Andradiny”

Autorzy: Edi Andradina, Mateusz Michałek.

Liczba stron: 368 + wkładka ze zdjęciami.

Oprawa: Miękka, szyto-klejona.

Cena: 44,99 zł, wersja z autografem Ediego – 54,99 zł, wersja z dedykacją od Ediego + karta z autografem – 79,99 zł.

Wydawca: Mateusz Michałek, Paweł Machitko/Transfery.info.

Książka dostępna na: EdiAndradina.pl.